Yes Airways należąca do dwóch polskich biznesmenów: Jacka Łyczby i Piotra Lubaczewskiego, będzie czwartą linią czarterową zarejestrowaną w naszym kraju. W tym segmencie działają już LOT, Air Italy Polska oraz od zeszłego roku Enter Air.
O wejściu na polski rynek czarterowy właściciele Yes Airways myśleli już od roku. Jednak nie podejmowali decyzji, bo nie mieli rentownych kontraktów. Ale to już historia. Linia podpisała umowę z biurem podróży Itaka. Dwa samoloty Airbus A 320 mają latać głównie z Warszawy do Turcji, Grecji, Tunezji oraz Egiptu.
– Wejście z ofertą czarterową na polski rynek może okazać się sukcesem – uważa Tomasz Kułakowski z Tok Consulting. Twierdzi, że odsetek Polaków wybierających czartery jako sposób przejazdu na wakacje jest w Polsce dużo mniejszy niż w innych krajach Unii.
– Polski rynek pod tym względem jest wciąż nierozwinięty. Jeśli oferta okaże się ciekawa i atrakcyjna cenowo, biznes powinien się udać – dodaje Kułakowski.
Opinie na ten temat są jednak podzielone, bo dzisiaj mało kto wierzy, że rynek czarterowy będzie rósł tak jak przez ostatnie lata. Z nawet 40-proc. spadkiem takich przewozów liczy się PLL LOT, największy gracz na polskim rynku. W 2011 r. firma spodziewa się przewieźć zaledwie 300 tys. pasażerów.
Przewoźnicy gwałtownie obniżają prognozy, choć 2010 r. nie był wcale zły – na pokłady samolotów czarterowych wszystkich linii lotniczych wsiadło 3,2 mln turystów, o 9 proc. więcej niż w 2009 r. Pesymistyczne nastroje pojawiły się w związku z wydarzeniami politycznymi w Egipcie i Tunezji. Tomasz Dziedzic z Instytutu Turystyki nie wyklucza nawet 10 – 12 proc. spadku rynku w tym roku.
Szefowie Yes Airways twierdzą jednak, że ich ten czarny scenariusz nie dotyczy. – Nie boimy się spadku przewozów, bo 100 procent naszej pojemności mamy już sprzedane Itace – mówi Rafał Orłowski, dyrektor handlowy Yes Airways.
Jednak nie można wykluczyć, że Itaka będzie musiała zrewidować kontrakty. Ponieważ spora liczba biur turystycznych sprzedaje tylko wycieczki do Egiptu, w razie uspokojenia sytuacji politycznej w tym kraju może dojść do wojny cenowej. To prawdopodobnie odbije się na cenach innych kierunków. Może okazać się, że tour-operatorzy przygotowali za dużo alternatywnych miejsc w Grecji, Turcji czy na Kanarach. Żeby je sprzedać, potrzebne będą promocje. A to oznacza, że linie lotnicze będą musiały zejść z ceny.