Ze względu na wysoką cenę praw do transmisji telewizyjnej żadna z czeskich stacji najprawdopodobniej nie wykupi przekazu z piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku w Polsce i na Ukrainie - podał w czwartek dziennik kół gospodarczych "Hospodarzske noviny".

Właściciele praw nadawczych Euro-2012 - Europejska Unia Nadawców (EBU) - zażądali od Czechów 130 mln koron (blisko 22 mln złotych), a propozycję odrzuciły wszystkie ubiegające się o możliwość transmisji stacje. Oczekuje się dalszej rundy negocjacji w tej sprawie, lecz "Hospodarzske noviny" piszą, że jeżeli cena nie ulegnie obniżce, należy się spodziewać, że nikt w Czechach tyle nie zapłaci.

O nadawanie rozgrywek z Polski i Ukrainy starają się trzy czeskie stacje: telewizja publiczna CzT oraz prywatne kanały Prima i Nova. Wszystkie zgodnie twierdzą, że zaproponowana kwota odbiega od rzeczywistości.

DO EBU należy także czeska telewizja publiczna. Organizacja nie zapewniła jej jednak żadnych korzyści z racji członkostwa, jeśli chodzi o zakup transmisji z polsko-ukraińskich rozgrywek.

"Chcą około 130 mln koron. I to jedynie za 20 dni nadawania. Ta kwota to przesada. W naszym przypadku to jedna czwarta całego budżetu" - mówił cytowany przez dziennik szef sportowego kanału telewizji publicznej CzT4, Jirzi Ponikelsky.

Zauważył też, iż płacąc tyle za prawo do transmisji telewizja w żaden sposób nie przyczyniłaby się do wsparcia czeskiego sportu. Podkreślił, że oczekuje bardziej rozsądnych propozycji.

Dziennik przypomina, że za prawa do nadawania meczów z EURO 2004 w Portugalii CzT zapłaciła 40 mln CZK (6,7 mln PLN). Zdaniem "HN" obecną cenę wyśrubowała suma, którą Prima zapłaciła za prawa do transmisji ostatnich ME 2008 w Austrii i Szwajcarii. Wówczas stacja zgodziła się na 100 mln koron (ok. 17 mln zł). Opłaciło się to, gdyż mecz Czechy - Turcja przed telewizory przyciągnął 1,91 mln widzów.

Negocjacje utrudnia jednak brak pewności, czy Czesi w ogóle zakwalifikują się do rozgrywanych w 2012 roku mistrzostw Europy, więc żadna ze stacji nie chce podjąć aż takiego ryzyka, inwestując ponad 100 mln koron. Ponikelsky podkreśla jednak, że decyzja o wykupie praw do transmisji musi zapaść jeszcze przed tym, jak będzie wiadomo o awansie piłkarzy.