Rosja, która jest największym na świecie producentem palladu, wysłała do Szwajcarii najmniejszą ilość metalu od 15 lat, co świadczy o drastycznym spadku rosyjskich rezerw i może przesądzić o 15-proc. wzroście cen kruszcu w tym roku – podaje agencja Bloomberg.

Transporty do Szwajcarii, jednego z dwóch głównych centrów handlu i magazynowania cennych metali w Europie, spadły w zeszłym roku o 12 proc. do około 500 tys. uncji wobec przeciętnych dostaw rzędu 1,3 mln uncji w okresie minionych 20 lat.

Niższe dostawy metalu stosowanego przy produkcji katalizatorów w samochodach oznaczają niedostatek surowca. Analitycy ankietowani przez Bloomberga prognozują, że w 2011 roku cena palladu wzrośnie do 940 dolarów za uncję.

„Rynek palladu, pomijając rosyjskie rezerwy, doświadczy coraz większych braków. W sposób oczywisty wywrze to presję na windowanie cen” – uważa David Davis, analityk inwestycji w zasoby kopalne w domu maklerskim SBG Securities w Santon, pod Johannesburgiem, należącym do południowoafrykańskiego Standard Banku.

We wtorek w Londynie pallad osiągnął cenę 817,25 dolarów za uncję. Rekord wszech czasów wyniósł 1125 dolarów w 2001 roku, kiedy doszło do zakłócenia dostaw.
Według szacunków brytyjskiego banku inwestycyjnego Barclays Capital światowa produkcja metalu spadnie w tym roku o 5,4 proc. do około 6,8 mln uncji, podczas gdy zapotrzebowanie ze strony przemysłu motoryzacyjnego wzrośnie o 6,7 proc. do 5,5 mln uncji. Tylko w zeszłym roku popyt wzrósł o 15 proc., najwięcej od dekady, natomiast poziom dostaw się nie zmienił. Ale bez wyprzedaży zapasów przez Rosję deficyt byłby jeszcze większy.

Do każdego katalizatora samochodowego zużywa się około 4 gramy palladu – twierdzi Mark Bedford, dyrektor marketingu cennych metali w londyńskim domu handlowym Johnson Matthey. Cztery gramy palladu kosztują około 105 dolarów.