Kupując obligacje firmowe można zyskać dużo więcej niż na lokatach czy obligacjach skarbowych. Trzeba jednak pamiętać o większym ryzyku niż przy innych inwestycjach.
Szukając okazji inwestycyjnych, koncentrujemy się zwykle na standardowych lokatach, obligacjach skarbowych, funduszach i akcjach. Tymczasem obok tego dynamicznie rozwija się rynek obligacji korporacyjnych i samorządowych Catalyst. Notowane tam papiery mają kupony o wiele wyższe niż obligacje skarbowe, a ryzyko utraty kapitału, przy zachowaniu odpowiednich zasad inwestycyjnych, jest racjonalne.

Wysokie odsetki

Wśród obligacji notowanych na Catalyst najwięcej zarobić pozwalają papiery emitowane, np. przez developerów czy banki. W ostatnim okresie to właśnie firmy budujące mieszkania emitują bardzo dużo swoich obligacji. – Tańszym sposobem pozyskania kapitału jest kredyt bankowy. Jednak jego minusem jest często zbyt precyzyjne określenie celów finansowania, połączone z nadmiernie sformalizowanym zabezpieczeniem, a do tego procedury bankowe są czasochłonne – mówi Sławomir Horbaczewski, wiceprezes Marvipolu. Dlatego, choć nominalnie koszt kredytu jest niższy niż oprocentowanie obligacji, to nie rekompensuje to ukrytych kosztów współpracy z bankiem. Stąd taka aktywność deweloperów na rynku obligacji.
Z obecnie dostępnych na Catalyst obligacji najwyższe oprocentowanie oferuje właśnie developer – Green House Development. W bieżącym okresie odsetkowym spółka wypłaca obligatariuszom 17 proc. w skali roku. Jednak większość obligacji korporacyjnych ma odsetki na poziomie ok. 10 proc.
Mniej niż na obligacjach korporacyjnych zarobić można na papierach emitowanych przez banki spółdzielcze i samorządy. Wśród tych pierwszych emitentów najwyższy kupon zapewnia Bank Spółdzielczy z Sanoka. Inwestując w jego obligacje, można zarobić 8,15 proc. Z kolei wśród papierów samorządowych najwyższe odsetki zapewnia obligacja wyemitowana przez Połczyn-Zdrój – 7 proc.
Rentowność każdego z tych papierów można jeszcze podnieść dzięki reinwestycji odsetek, które zwykle są płacone przez emitentów co pół roku.



Kłopoty z płynnością

Niestety, zainwestować w obligacje korporacji czy gmin na rynku pierwotnym nie jest łatwo. – Przeważnie są to oferty prywatne, kierowane do wyselekcjonowanych klientów – mówi Jan Mazurek, główny analityk Investors TFI. Jest to jednak możliwe. – Szans najlepiej szukać w swoim biurze maklerskim. Podmioty te często organizują emisje, a popytu na nie szukają wśród swoich klientów – mówi Jan Mazurek.
Jeżeli nie uda się nabyć obligacji w ofercie pierwotnej, pozostaje zakup na rynku wtórnym, czyli na Catalyst. Tu problemem jest jednak płynność. Ponieważ emitenci płacą wysokie odsetki, obligatariusze nie pozbywają się tych papierów zbyt chętnie.
Ale to się zmienia. – Rynek rozwija się dynamicznie, a płynność na niektórych obligacjach szybko wzrasta – mówi analityk Investors TFI. Obecnie obrót na najaktywniej handlowanych papierach wynosi kilkaset tysięcy złotych dziennie.

Ograniczyć ryzyko

Inwestując w papiery firm, gmin czy banków spółdzielczych, trzeba pamiętać o ryzyku, jakie się z tym wiąże. – Istnieje przecież prawdopodobieństwo bankructwa emitenta. W przeszłości mieliśmy już taką sytuację, gdy upadła firma odzieżowa Reporter i nie była w stanie wykupić swoich obligacji – mówi Krzysztof Stępień, analityk AgioFunds TFI.
Ryzyko można zminimalizować, lokując pieniądze w papierach dużych firm czy banków, które objęte są nadzorem KNF albo samorządów.
Jan Mazurek podkreśla też, że ograniczyć ryzyko można poprzez inwestowanie w papiery o krótkim terminie wykupu. – Im dalej do wykupu, tym ryzyko inwestycyjne jest większe – mówi analityk Investors TFI. Można je jeszcze zmniejszyć, lokując w obligacje zabezpieczone. Wówczas w razie bankructwa emitenta mamy szansę odzyskać całość lub część zainwestowanych kwot po upłynnieniu przez syndyka majątku stanowiącego zabezpieczenie obligacji.