Żeby pozyskać emerytów, banki zakładają nowym klientom darmowe konta.
Kiedy w grudniu ub. roku NBP zaczął akcję przekonywania Polaków niemających konta bankowego do ich zakładania, sceptycy zapowiadali klapę. Nie było jasne, kto miałby finansować np. koszt prowadzenia kont dla najuboższych. Dziś proces wciągania „wykluczonych” do systemu bankowego idzie pełną parą. A wszystko finansują banki, gdyż pozyskanie nowych klientów im się po prostu opłaca. Inwestują w emerytów, rozdają terminale sklepikarzom i stawiają nowe bankomaty. To banki stworzyły Fundusz Rozwoju Akceptacji i zasiliły go kwotą 200 mln zł. Fundusz ma podwoić liczbę punktów akceptacji kart płatniczych – w 2015 r. ma ich być 400 tys. (patronem akcji jest Visa Europe). Dziś ponad połowa punktów usługowo-handlowych przyjmuje tylko gotówkę, by to zmienić banki rozdają terminale. To dobra inwestycja, bo od każdej transakcji dokonywanej kartą pobierają ok. 2 proc. (w krajach strefy euro prowizje są o połowę niższe).
Warunkiem upowszechnienia plastikowego pieniądza jest włączenie do systemu bankowego ponad 8 mln Polaków, którzy nie mają konta bankowego. To głównie emeryci i renciści. Żeby ich pozyskać, banki zakładają nowym klientom darmowe konta. Jako pierwszy zrobił to Bank Pocztowy. Wykorzystując ponad 20-tysięczną armię listonoszy, którzy roznoszą emerytury, renty i zasiłki, udało mu się zachęcić do otworzenia rachunku 120 tys. osób – przyznaje Magdalena Ossowska-Krasoń, rzecznik Pocztowego. Bank zaoferował im konto Nestor i Standard, których prowadzenie nic nie kosztuje. Właściciele mogą też za darmo wpłacać i wypłacać gotówkę na poczcie, a nawet poprosić listonosza o przyniesienie pieniędzy do domu. Mogą też za 4 zł dostać kartę z debetem do 1000 zł miesięcznie. Teraz Pocztowy przygotowuje dla seniorów ofertę kredytową, z którą ma wyjść w marcu – bo emeryci to solidni klienci. Własne strategie pozyskiwania „wykluczonych” przygotowuje też PKO PB i BZ WBK. A mają o co walczyć, bo w Polsce ok. 22 proc. Polaków nie ma konta. W strefie euro wskaźnik ten wynosi 1 – 2 proc.
– Bankom to się opłaca, bo im więcej gotówki ludzie trzymają na kontach, tym więcej pieniędzy mogą one inwestować i mnożyć zyski – mówi prof. Remigiusz Kaszubski ze Związku Banków Polskich. Banki pozyskują też środki na kredyty, na których zarabiają najwięcej.
Działaniom banków sekunduje rząd, któremu też zależy na zmniejszeniu obrotu gotówkowego. Chodzi o koszty. Dziś za drukowanie banknotów i bicie monet, a także przechowywanie pieniędzy w skarbcach płacimy ok. 12 mld zł. Tylko wysyłka rent i emerytur pocztą kosztuje ZUS 300 mln zł rocznie.
– Koszty te mogłyby spaść nawet o 60 proc., gdyby udało się zwiększyć w Polsce udział płatności bezgotówkowych z obecnych 9 proc. do 51 proc. – mówi Remigiusz Kaszubski, współautor strategii rozwoju obrotu bezgotówkowego w Polsce w latach 2010 – 2013. Nad dopracowaniem strategii pracuje resort finansów. Dokument w ciągu dwóch tygodni ma trafić pod obrady rządu.