Samsung rzucił wyzwanie firmie Steve’a Jobsa, ale bycie liderem oznacza ogromne wydatki. Koreańczycy zmienili więc taktykę: powielają rozwiązania Kalifornijczyków z Apple.
Sukces Apple’a budzi zawiść oraz chęć zajęcia jego miejsca. Ale bycie liderem w branży nowych technologii oraz innowatorem oznacza wielkie koszty. Zrozumiał to Samsung, który najpierw chciał być „Apple killerem”, a teraz wystarcza mu podążanie drogą wyznaczoną przez Kalifornijczyków. Drogą bardzo opłacalną.
Kiedy pod koniec listopada ubiegłego roku magazyn „Wired” ogłosił, że iPad ma pierwszego poważnego rywala – Galaxy Tab od Samsunga – wielbiciele produktów z jabłuszkiem zatrzęśli się z oburzenia. „To żart”, „Kto by chciał kupić taką drogą (ok. 600 dol. – red.) podróbkę?” „Powolny, a na dodatek ma ekran dużo brzydszy niż iPad. Nie da się go kochać” – gorączkowali się internauci na forum magazynu.
Na autora tekstu posypały się gromy: sugerowano, że za pieniądze robi reklamę tabletowi z Korei. Tę emocjonalną dyskusję trzeźwo przerwał jeden z użytkowników forum: „Tylu gniewnych wielbicieli Apple’a w jednym miejscu to naprawdę zabawny widok. Nie podoba się wam Koreańczyk? To go nie kupujcie”.
Takich, którym Koreańczyk jednak się podoba, jest na świecie całkiem sporo. Jak poinformował koncern Samsung Electronics, od chwili debiutu we wrześniu na całym świecie sprzedano ponad milion egzemplarzy Galaxy Taba. A co najważniejsze, koreański tablet zbiera dobre oceny od specjalistów, którzy uważają, że produkty Apple’a i Samsunga są porównywalnej jakości.

Dochodowe naśladownictwo

Trudno mieć wątpliwości, że światowy rynek tabletów wciąż należy do Apple'a, który w ciągu niespełna roku sprzedał ponad 7,3 mln iPadów, warto jednak zastanowić się, czy rozochoceni sukcesem Koreańczycy nie pójdą za ciosem i nie spróbują odebrać palmy pierwszeństwa firmie z kalifornijskiego Cupertino.
– Czy Samsung naprawdę chce pokonać Apple`a? Raczej nie – tłumaczy w wywiadzie dla agencji Reuters Lee Seung-woo, analityk grupy Shinyoung Securities w Seulu. Jego zdaniem koreański koncern będzie nadal stosować sprawdzoną strategię kopiowania dokonań konkurencji, tak jak było w przypadku tabletów. – Innowacyjność oraz tworzenie nowych produktów jest ryzykowne, nie wydaje mi się, by Samsung gotowy był ponieść takie ryzyko – dodaje Lee.
Samsung nigdy nie ubiegał się specjalnie o tytuł firmy innowacyjnej. Ostatnio koncern zapowiedział wprawdzie zwiększenie nakładów na badania – w 2011 roku wyniosą one 12,1 trilionów wonów (10,7 mld dol.), w zeszłym roku było 10,6 triliona wonów – ale zdaniem ekspertów to wciąż za mało, by wyprodukować coś naprawdę rewolucyjnego. I o ile swój sprzęt telewizyjny koncern z Seulu może śmiało reklamować sloganem: „My tworzymy, inni idą za nami”, to ze smartfonami i tabletami to on podąża za innymi.
Kilka lat temu Samsung zapowiedział, że wypuści na rynek produkt, który nie tyle będzie konkurował z iPhone’em, co wręcz zmiecie go z rynku. „To będzie iPhone killer” – zapowiadali szefowie koncernu. Jeśli wierzyć przysłowiu, że „naśladownictwo jest najwyższą formą uznania”, firma Apple powinna być dumna, bo komórka Samsung Omnia, która pojawiła się na rynku w 2008 roku, do złudzenia przypominała iPhone’a. Tak jak on miała delikatny, lekko opływowy kształt i duży ekran dotykowy, a pod smukłą powłoką kryły się ogromne możliwości technologiczne. Z pewnością nie była jednak pogromcą kalifornijskiego cacka.
Wkrótce potem historia się powtórzyła. – Przez najnowszy model iPhone’a byliśmy w piekle – mówił anonimowo agencji Reuters wysoki rangą przedstawiciel Samsunga. – W pierwszym kwartale 2010 roku nasze zyski ze współpracy z firmami telekomunikacyjnymi wynosiły trylion wonów, ale w następnym kwartale zmniejszyły się o połowę, bo nie mieliśmy w ofercie żadnego atrakcyjnego smartfonu. Kiedy nasi dystrybutorzy pytali o coś, co mogłoby równać się z iPhone’em, rozkładaliśmy bezradnie ręce – dodawał.



A ponieważ Koreańczycy nie lubią tego zajęcia, stworzyli Galaxy S, działający w oparciu o system operacyjny Android. Kilka tygodni temu Samsung poinformował, że w ciągu zaledwie siedmiu miesięcy od debiutu w kwietniu ubiegłego roku dostarczył operatorom telefonii komórkowej na całym świecie ponad 10 mln telefonów Galaxy S. Szefowie koncernu z Seulu zacierali z zadowolenia ręce i chwalili się niesamowitym sukcesem.
Zdaniem niektórych specjalistów nieco na wyrost. – Telefon idzie nieźle dzięki świetnym kanałom, które Samsung przez lata wyrobił sobie u operatorów telefonii komórkowej. A na wolnym rynku sprzedaż nie wygląda już tak dobrze – mówi Adam Golański, redaktor portalu internetowych technologii WebHosting.pl.
Równie sceptycznie Golański ocenia rynkowy sukces Galaxy Taba. – To urządzenie jest po prostu pierwszym, dostępnym w masowej sprzedaży tabletem na Androidzie. Jest też, w przeciwieństwie do iPada, naprawdę przenośne, mieści się w kieszeni kurtki. W momencie kiedy rynek tabletów zostanie nasycony, drugi raz Samsung już takiej sztuczki nie powtórzy – przekonuje.

Apple wyznacza trendy

Bo cały problem, zdaniem większości ekspertów, polega na tym, że o ile Samsung doskonale radzi sobie na błyskawicznie rosnącym rynku telefonów komórkowych, gdzie dawno prześcignął już Motorolę i zaczyna konkurować z Nokią, to jego smartfony i tablety po prostu nie wytrzymują porównania z cackami od Apple’a. Są, owszem, solidne i nowoczesne, ale nie wzbudzają zachwytu konsumentów. A na dodatek nawet ci, którzy je kupili, nie są do końca zadowoleni. Portal internetowy DigitalDaily.com poinformował, że od czasu debiutu w listopadzie klienci w USA zwrócili aż 16 proc. tabletów Galaxy Tab. Dla porównania: iPada oddało zaledwie 2 proc. nabywców.
A sukces w segmencie smartfonów jest konieczny, bo choć Samsung kontroluje już 18 proc. rynku telefonów komórkowych (rok wcześniej tylko 12 proc.), to w przypadku smartfonów okupuje tylko skromne 3 proc. To poważny problem, bo z wszelkich analiz wynika, że to właśnie rynek smartfonów wzrośnie w tym roku o blisko jedną trzecią, czyli pięć razy szybciej niż komórek.
Samsung znalazł jednak na to sposób: tylko w tym roku wypuści aż 20 modeli smartfonów. Żaden z nich zapewne nie dorówna iPhone’owi, ale sukces sprzedażowy w tej masie jest niemal pewny. Koncern z Seulu zamierza również współpracować z operatorami telefonii komórkowej, by oferowane modele odpowiadały potrzebom ich klientów. Efekty tej strategii widać już w Stanach Zjednoczonych, gdzie Samsung systematycznie zwiększa udziały w rynku.
Ale mimo wszystko – argumentują znawcy – stawianie tezy, że Samsung mógłby pokonać Apple’a i opanować rynek, jest wyjątkowo karkołomne. – Panować nad rynkiem mogą ci, którzy pokazują innowacyjne, niepowtarzalne produkty. Samsung faktycznie ma całkiem ciekawy system operacyjny Bada, ale poza umiarkowanie popularną linią Wave niewiele z nim robi. To nie jest innowacyjna firma. To producent, który stawia na solidność i biznesową komunikację ze swoimi partnerami w telekomach – tłumaczy Adam Golański.
Jego zdaniem Samsung nigdy nie dogoni rywala z Kalifornii. – Apple’a nie da się pokonać, ponieważ firma Steve’a Jobsa jest zjawiskiem kulturowym, unikatowym w swojej formie. Amerykański Apple jest trendsetterem i ikoną; firma z Korei nie ma kultury i nie będzie miała takiego przebicia – podkreśla.