W ostatnich dwóch latach średnia składka za ubezpieczenie AC potaniała o 15 proc. i kosztuje niecałe 1000 zł. To efekt rosnącej konkurencji pomiędzy firmami ubezpieczeniowymi, które coraz elastyczniej podchodzą do oczekiwań klientów. Dekadę temu polisę autocasco miał wykupiony co piąty kierowca. Obecnie prawie co trzeci.
Na tle Europy Zachodniej, gdzie AC wykupuje nawet 70 – 80 proc. właścicieli samochodów, to i tak niewiele, jednak nasz rynek systematycznie się rozwija. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w ubiegłym roku liczba posiadaczy pojazdów mających nieobowiązkowe AC po raz pierwszy w historii polskiej motoryzacji przekroczyła 5 milionów i w najbliższych latach ma rosnąć w tempie kilku procent rocznie.
Wraz ze wzrostem zainteresowania nieobowiązkowymi polisami spadają ich ceny. Podczas gdy w 2008 roku średnia rzeczywista wartość rocznej składki AC wynosiła 1130 zł, to w 2009 roku spadła do tysiąca złotych, a w ubiegłym osiągnęła rekordowo niskie 970 zł. Ten spadek to w dużym stopniu wynik wprowadzenia na rynek tanich, cząstkowych ubezpieczeń. To oferta skierowana do uboższych kierowców. Zamożnych klientów mają przyciągnąć zestawy all inclusive zawierającymi nawet usługi typu concierge.

Elastyczne podejście

– Klienci mają różne oczekiwania, dlatego firmy odchodzą od sprzedaży standardowego ubezpieczenia autocasco. Pojawia się coraz więcej ofert obejmujących np. wyłącznie kradzież pojazdu – mówi Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń. Takie propozycje cieszą się zainteresowaniem wśród klientów, którzy ufają swoim umiejętnościom i nie boją się, że spowodują stłuczkę czy wypadek, a jedynie chcą się zabezpieczyć przed skutkami kradzieży. Takie rozwiązania pozwalają obniżyć wysokość składek nawet o połowę.
Ubezpieczyciele przyznają, że uelastyczniają w ten sposób ofertę szczególnie z myślą o kierowcach o niewygórowanych dochodach, którzy jeżdżą starszymi samochodami. Dzisiaj autocasco wykupuje zaledwie kilka procent właścicieli aut, których wiek przekracza 10 lat. Ich liczbę mogą zwiększyć np. polisy, w ramach których ubezpieczyciel gwarantuje dokonanie ewentualnej naprawy auta przy użyciu części nieoryginalnych lub pochodzących z rynku wtórnego. Inny wariant zakłada, że ubezpieczyciel pokryje 50 – 60 proc. kosztów naprawy auta, a resztę – jego właściciel.

Auto concierge

Grupą kierowców, najbardziej świadomych korzyści, jakie niesie ze sobą ubezpieczenie AC, są właściciele aut nowych lub kilkuletnich, których ewentualne naprawy są dość kosztowne. To oni płacą najwyższe składki i to o nich najbardziej zabiegają towarzystwa ubezpieczeniowe. Tu kluczową rolę odgrywa jakość obsługi.
I tak na przykład standardowe ubezpieczenie AC w Avivie obejmuje nie tylko samo auto, lecz także jego wyposażenie dodatkowe oraz fotelik dziecięcy. Firma zapewnia samochód zastępczy, codziennie przesyła SMS-y z informacją o postępach w naprawie samochodu, a na samą naprawę daje dwuletnią gwarancję. Z kolei Liberty Direct zapewnia opiekę nad dziećmi i zwierzętami w czasie, gdy my będziemy np. na obserwacji w szpitalu, oraz pobyt w hotelu, jeżeli samochód popsuł się np. poza granicami Polski.
Jeszcze dalej poszła Grupa BRE, w której do standardowego autocasco dokupić można pakiet Assistance Super obejmujący pakiet medyczny, kierowcę zastępczego, a nawet usługi concierge’a. Gdy w szczerym polu zepsuje się nam samochód, będziemy mogli telefonicznie zlecić mu wysłanie bukietu kwiatów do żony z liścikiem: „Przepraszam, kochanie, trochę się spóźnię”.