Firma Krotoski-Cichy - po przejęciu pomorskiego Euro-Centrum będzie sprzedawać 7 tysięcy samochodów Volkswagena rocznie, co da jej trzecią pozycję na liście największych dilerów. Wkrótce dojdzie do kolejnych przejęć i fuzji na tym rynku – uważają eksperci.
W zeszły piątek doszło do pierwszego spektakularnego połączenia dilerów samochodów. Krotoski-Cichy, handlujący autami z koncernu Volkswagena, przejął Euro-Centrum, działające na Pomorzu i także współpracujące z tym niemieckim koncernem. Krotoski-Cichy to czwarty gracz w kraju, a Euro-Centrum znajduje się tuż za pierwszą 50. przygotowywanej co roku przez firmę Dealer Consulting Group listy największych sprzedawców nowych aut w Polsce. Połączone firmy będą sprzedawać blisko 7 tys. samochodów rocznie, a to zbliża je do drugiego obecnie w rankingu Carserwisu.
Tadeusz Dudojć, który wraz z żoną był właścicielem Euro-Centrum, mówi, że nie wypada z branży. Poprzez spółkę Dudojć pozostanie on właścicielem gruntów, na których zlokalizowane są sprzedawane właśnie salony. – Nigdy nie łączyłem działalności operacyjnej z deweloperską – mówi Dudojć.
Nie wyklucza on, że po sfinalizowaniu sprzedaży salonów zajmie się ich budową.
Dudojć jest pewien, że wkrótce na rynku dojdzie do kolejnych transakcji. – Ogólnoświatowy trend koncentracji dotarł do Polski. Nie ma sensu dłużej się mu przeciwstawiać – mówi.
Nie chce on spekulować, kto może połączyć się z kim. Ale wiadomo, że z takim zamiarem od dawna nosi się Grupa Magro oraz kontrolowana przez Kulczyk Tradex KPI Retail. Obydwie firmy – tak jak Euro-Centrum – również sprzedają volkswageny i skody. Gdy firmy podpiszą umowę, wtedy sytuacja na rynku jeszcze bardziej się skomplikuje. Magro i KPI Retail bowiem zdecydowanie przeskoczą Carserwis. Połączona sprzedaż obydwu firm na poziomie 9 tys. sztuk samochodów rocznie zagrozi nawet dotąd niekwestionowanemu hegemonowi – Polskiej Grupie Dealerów.
Eksperci nie mają wątpliwości, że jesteśmy świadkami przełomu na rynku samochodowym.
– Rozpoczyna się drugi etap koncentracji rynku – twierdzi Marek Konieczny, prezes Związku Dealerów Samochodów.
Do tej pory wielcy przejmowali małych, teraz nadchodzi pora na łączenie dużych z dużymi. Podobnie uważa Tadeusz Dudojć. Twierdzi on, że rentowność biznesu dealerskiego w naszym kraju upodobnia się najzwyczajniej do standardów zachodnioeuropejskich. W efekcie, żeby dobrze zarobić, trzeba sprzedać znacznie większą liczbę samochodów niż dawniej.
Obecnie na polskim rynku samochodowym działa około 950 firm dealerskich z ponad 1,5 punktami sprzedaży, co daje jeden z najniższych w Europie wskaźników koncentracji na poziomie 1,6 punktu dilerskiego na firmę. Tymczasem nawet w takich krajach jak Czechy, Słowacja czy Węgry ten wskaźnik jest znacznie wyższy, a na jednego dilera przypadają ponad trzy obiekty.
Jednak nie brakuje też sceptyków. Adam Pietkiewicz, szef Polskiej Grupy Dealerów, największego sprzedawcy nowych aut w naszym kraju, uważa, że jeszcze za wcześnie na mówienie o drugim etapie koncentracji. Według niego polskie grupy dilerskie wciąż są zacofane organizacyjnie. – Praktycznie nie jest rozwinięta struktura korporacyjna – mówi Adam Pietkiewicz. Nawet w firmach sprzedających po 5 tys. samochodów rocznie często decyzje podejmuje wciąż jeden człowiek.