Agencja Nieruchomości Rolnych wystawi w tym roku na sprzedaż 20 zabytkowych dworków i pałaców. Liczy na zysk rzędu 20 mln zł. Eksperci wątpią: wyceny rzeczoznawców są za wysokie, przetargi trzeba będzie powtórzyć.
Już 25 stycznia pod młotek idą dwa pierwsze dwory: we wsiach Jarosławki i Włościejewki w Wielkopolsce. Pierwszy wyceniono na 559 tys. zł, drugi na 691 tys. zł. W następnej kolejności do sprzedaży trafią m.in. zespół pałacowo-parkowy Ławica koło Kłodzka i pałacyk w Pyszczynie w okolicach Świdnicy.
Choć – jak wyliczyła Światowa Organizacja Turystyki – obłożenie w hotelach urządzonych w stylowych murach jest o 30 – 40 proc. większe niż w nowoczesnych, chętnych na polskie dworki nie ma wielu. Przetargiem na Włościejewki zainteresowane są trzy osoby, o Jarosławki nie pytał nikt – dowiedzieliśmy się w oddziałe ANR w Poznaniu. Wszystko przez ceny – obydwa obiekty wycenione zostały na ponad 2 mln zł.

Powtórka z przetargu

Eksperci specjalizujący się w handlu zabytkowymi nieruchomościami uważają, że wyceny rzeczoznawców zatrudnionych przez agencję są za wysokie i przetargi trzeba będzie powtórzyć. Tak było np. z pałacem w Borku Strzelińskim, który pierwszy raz na sprzedaż wystawiono ponad rok temu za 2,8 mln zł. Obiekt sprzedano jednak dopiero kilka miesięcy temu, gdy cenę wywoławczą obniżono do 1,2 mln zł.
Powtórzenie przetargu często oznacza dla Skarbu Państwa mniejsze zyski. – Gdyby agencja od razu wyszła z atrakcyjną ceną, to zgłosiłoby się więcej chętnych i pałac w Borkach poszedłby za co najmniej 2 mln zł – mówi Adam Urbuś, właściciel Agencji Nieruchomości Historycznych „Be Happy”.
Chętni na zabytkowe dwory i pałace w Polsce są, ale odstraszają ich koszty związane z remontem i renowacją starych budynków. W każdy z wystawionych na przetarg obiektów trzeba zainwestować co najmniej 1 – 2 mln zł. Co prawda kupujący może liczyć na 50-proc. upust, jeśli zobowiąże się odrestaurować budynek zgodnie z wytycznymi konserwatora, ale dotyczy to tylko obiektów, które znajdują się w rejestrze zabytków. Np. dworu w Jarosławkach w rejestrze nie ma.

Unia da pieniądze

Na renowację można dostać też pieniądze ze środków unijnych (od 50 proc. do 100 proc. kosztów prac konserwatorsko-budowlanych), ale inwestor musi najpierw całą kwotę wyłożyć ze środków własnych lub z kredytów bankowych.
Decydują się na to zwykle przedsiębiorcy, którzy w zabytkowych obiektach chcą urządzić eleganckie hotele i ośrodki spa. Nakłady zwracają się po 5 – 7 latach.
We Włoszech, Francji, w Wielkiej Brytanii czy Niemczech stare domy, zajazdy, obory, nawet kościoły od lat chętnie są kupowane i przerabiane na pensjonaty, ośrodki spa czy apartamenty na wynajem. Do Polski moda ta może wkroczy – gdy agencja spuści z cen.