Eksperci zajmujący się segmentem gruntów inwestycyjnych są w coraz lepszych nastrojach. Po niemrawym roku 2009 i I połowie 2010 II połowa 2010 roku przyniosła zwiększony ruch w interesie. Prognozy na najbliższe 12 miesięcy też są optymistyczne.
– Wszystko wskazuje na to, że 2011 będzie gorący pod względem nowych transakcji gruntowych i inwestycyjnych, rozpoczynania nowych projektów mieszkaniowych, biurowych, handlowych, a także magazynowych – uważa Daniel Puchalski, dyrektor w dziale gruntów inwestycyjnych Colliers International. – Również nowe lokalizacje pod budowę hoteli znajdą swoich nabywców – dodaje Puchalski.

Więcej chętnych

Tak optymistyczne prognozy mają swoje uzasadnienie w odbiciu, które odnotowano na rynku działek w II połowie 2010 r. oraz zapowiedziach inwestorów, którzy są coraz bardziej skłonni do zakupów.
– Druga połowa roku 2010, a zwłaszcza IV kwartał, pokazała, że kryzys w tym sektorze jest za nami, a transakcji i inwestorów przybywa. Niektóre banki oferują finansowanie dla inwestycji na warunkach akceptowalnych dla inwestorów – czytamy w „Podsumowaniu roku 2010 na rynku inwestycyjnych nieruchomości gruntowych” przygotowanym przez Colliers International.
Początek 2010 r. nie zapowiadał się jednak obiecująco. Minął on pod wpływem silnego oddziaływania kryzysu na światowym rynku i w gospodarkach wielu krajów, co miało wpływ na decyzje zakupowe funduszy inwestycyjnych oraz firm deweloperskich. Nie odnotowywano w tym okresie znaczących transakcji, niemniej coraz więcej gruntów zaczęło pojawiać się w sprzedaży. W II kwartale eksperci Colliers International zauważyli niewielkie ożywienie w transakcjach. Zawierane były głównie w sytuacji, gdy ceny transakcyjne znacznie odbiegały od wywoławczych na korzyść kupujących.

Przełomowe lato

Okres wakacyjny – inaczej niż w poprzednich latach – pokazał chęć inwestorów do rozpoczęcia konkretnych zakupów. Pojawiło się więcej umów przedwstępnych, potwierdzających rzeczywiste chęci nabywania terenów.
– Stało się jasne, że przez najbliższe lata będziemy mieć do czynienia z rynkiem nastawionym na kupującego, a nie, jak to było przed kryzysem, na sprzedającego. Coraz częściej warunkiem zawieszającym transakcje stawała się konieczność uzyskania pozwolenia na budowę, uzyskania finansowania, a w przypadku nieruchomości komercyjnych zawarcia przedwstępnych umów najmu – twierdzą analitycy Colliers International.
Pod koniec 2010 r. wzrosła liczba firm przedstawiających konkretne plany inwestycyjne poparte posiadaniem gotówki oraz wstępnych promes finansowania inwestycji. Wzrosła też liczba zamykanych transakcji, również tych największych związanych z wieloletnimi projektami inwestycyjnymi, które składać się będą z wielu faz.

Nie było paniki

Analitycy uważają, że mimo większych obrotów nie należy się spodziewać powrotu do szału zakupów działek, z jakim mieliśmy do czynienia przed kryzysem. Pierwsze skrzypce grały wtedy firmy hiszpańskie i irlandzkie, które windowały ceny do niebotycznych poziomów, psując jednocześnie rynek. Teraz ich parcele trafiają z powrotem na sprzedaż, a niektóre spółki są na krawędzi bankructwa.
Nie pojawiło się jednak zjawisko masowego pozbywania się przez deweloperów działek za bezcen. Banki również nie były skłonne zajmować pochopnie ziemi na poczet niespłaconych kredytów. Rozczarowali się również niektórzy posiadacze działek, którzy liczyli na szybki powrót wysokich cen po chwilowym załamaniu.
– Ostatni rok uświadomił uczestnikom rynku nieruchomości kilka faktów: w najbliższych latach ceny pozostaną na aktualnym poziomie z niewielkimi korektami; wiele firm zmieniło lub poszerzyło zakres swojego zainteresowania, jeśli chodzi o typ inwestycji; banki zaczynają szukać nabywców na nieruchomości gruntowe z tzw. złymi kredytami, na szczęście w proces ten włączeni są ich klienci kredytobiorcy – wyliczają eksperci Colliers International.
Wśród podmiotów zajmujących się inwestowaniem w nieruchomości pojawiła się też nowa moda, nie tyle dla kaprysu, co wymuszona pokryzysowymi realiami rynkowymi: coraz bardziej atrakcyjną formułą inwestowania stają się wspólne przedsięwzięcia (joint venture). Czasami jest to jedyna możliwa strategia do zrealizowania założonego celu inwestycyjnego.
Analitycy Colliers International zauważyli też, że pojawiają się nowi gracze na rynku (m.in. zagraniczne fundusze inwestycyjne) i ich zdaniem takich podmiotów pomału będzie przybywać.