Zaplanowana na ubiegły rok sprzedaż dwóch grup energetycznych: Enei oraz Energi wprawdzie się nie powiodła, ale i tak wpływy z prywatyzacji majątku nie są złe. To zasługa wyciągnięcia pieniędzy do budżetu z kontrolowanej przez Skarb Państwa PGE.
Największa grupa energetyczna 28 grudnia wykupiła od Skarbu mniejszościowe pakiety akcji trzech swoich spółek zależnych: PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, PGE Obrót oraz PGE Dystrybucja. Spółka zapłaciła za to 3,1 mld zł.
W sumie przychody z prywatyzacji w 2010 r. wyniosły 22,156 mld zł, co daje 88,6 proc. z planowanych 25 mld zł.
Rząd twierdzi, że tegoroczne wpływy z prywatyzacji wyniosą ok. 15 mld zł. To ostrożne szacunki. W tym roku do budżetu powinny wpłynąć pieniądze ze sprzedaży dwóch grup energetycznych. Sama Enea (finalizację transakcji zaplanowano na pierwszy kwartał 2011 r.) przyniesie co najmniej 5 mld zł. Rząd prowadzi w tej sprawie negocjacje z francuskim potentatem EdF, który w Polsce posiada Elektrownię Rybnik. Wczoraj przeciwko inwestorowi z Francji ostro zaprotestowali związkowcy.
Jeszcze więcej, i to już w styczniu, może przynieść sprzedaż Energi. Za 84 proc. akcji gdańskiej spółki PGE zgodziła się zapłacić 7,5 mld zł. Na transakcję zgo- dę musi jednak wyrazić Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Decyzja ma zapaść w styczniu. Według niepotwierdzonych informacji urząd wyda tzw. zgodę nadzwyczajną: w wyniku fuzji powstanie kolos z udziałami w rynku powyżej 40 proc., jednak jego powołanie zostanie uzasadnione względami bezpieczeństwa energetycznego państwa.
Do takiej decyzji chce namawiać Małgorzatę Krasnodębską-Tomkiel premier Donald Tusk, ale do spotkania wciąż nie doszło. Szefowa urzędu od grudnia przebywa na zwolnieniu lekarskim. Być może do urzędu wróci w przyszły poniedziałek. UOKiK zapewnia jednak, że jej absencja nie opóźnia prac związanych z rozpatrywaniem wniosku PGE.