Szykuje się prawdziwa wojna cenowa między dwoma krajowymi producentami paliw, Orlenem i Lotosem. Gra toczy się o kontrakty warte kilka miliardów złotych.
Rękawicę pierwszy rzucił Lotos, który w zeszłym tygodniu podpisał lukratywną, wartą 4 mld zł umowę na sprzedaż paliwa firmie Shell w 2011 roku. Tym samym odebrał jednego z największych klientów konkurentowi z Płocka. Orlen w tym roku dostarczył mu paliwa za ponad 3 mld zł. Lotos też miał zawarty kontrakt z Shellem, ale znacznie mniejszy. Sprzedał mu w 2010 roku paliwa za 930 mln zł. Jednak teraz to gdańska rafineria stanie się dominującym dostawcą benzyny i oleju napędowego dla polskiej sieci stacji Shell.
Według ekspertów to wyraźny sygnał, że czeka nas zacięta rywalizacja o kolejne kontrakty – z BP, Łukoilem i Neste. W 2010 roku tylko te trzy sieci kupiły w krajowych rafineriach paliwa za niemal 9 mld zł. Poza tym Shell zdecyduje się prawdopodobnie na kolejny kontrakt, którego wartość może opiewać nawet na ponad 1 mld zł.
Zdaniem Kamila Kliszcza, analityka DI BRE Banku, porozumienie Lotos-Shell to paradoksalnie zła informacja, zarówno dla Orlenu, jak i Lotosu. – Wzrost konkurencji między polskimi koncernami może wpłynąć na ograniczenie wysokiej premii lądowej – tłumaczy.
Jego zdaniem nawet przy stabilnych marżach benchmarkowych będzie to oznaczało obniżenie rentowności przerobu polskich rafinerii.
Premia lądowa to upust cenowy wynikający z geograficznego położenia polskich rafinerii blisko ropociągu Przyjaźń. Dzięki niemu Orlen i Lotos osiągają znaczne zyski.
Teraz mogą je utracić, bo – jak podkreśla Kamil Kliszcz – Orlen może być zmuszony do składania lepszych ofert w rozmowach z innymi dużymi klientami. Tym bardziej że Lotos zapowiada również mocne wejście na rynek paliwa lotniczego, który obecnie jest kontrolowany przez rywala z Płocka. – Bardziej agresywna konkurencja ze strony Lotosu jest uzasadniona wyższymi cenami na rynku krajowym w porównaniu do morskich notowań spotowych. Poza tym gdańska spółka w 2011 roku będzie musiała uplasować w rynku o 2,5 mln ton produktów więcej niż w tym roku – dodaje analityk DI BRE Banku.
Zwiększona produkcja to efekt finalizowanego programu 10+, który zakłada rozbudowę mocy przerobowych rafinerii Lotosu. Według ekspertów walka między dwoma krajowymi producentami paliw może być tym bardziej zacięta, że Lotos będzie chciał wprowadzić na rynek więcej benzyny i paliwa lotniczego Jet. A są to produkty, których zużycie na krajowym rynku rośnie powoli.