Estonia gładko weszła do unijnego klubu euro, stając się jego 17. członkiem mimo niepokojów o kryzys w eurolandzie, które sprawiają, że członkostwo w nim większych krajów Europy Wschodniej odsunie się zapewne o dekadę - pisze w niedzielę agencja Reutera. Krytycy wejścia Estonii do strefy euro mówią, że "dostała ostatni bilet na Titanica".

Małe liczące 1,3 mln mieszkańców państwo bałtyckie stało się od 1 stycznia roku 2011 pierwszym krajem poradzieckim, który przyjął europejską walutę.

Premier tego kraju Andrus Ansip jako pierwszy przy włączonych kamerach podjął sumę w euro ze specjalnie zainstalowanego w tym celu bankomatu przed teatrem opery w Tallinie, w którym odbył się koncert galowy z okazji Nowego Roku i przejścia Estonii na europejską walutę.

"Jesteśmy dumni z tego, że staliśmy się członkami strefy euro" - powiedział Ansip.

Z technicznego punktu widzenia przejście na euro odbyło się bez zakłóceń.

"Wszystko gładko poszło, bo zostało dobrze przygotowane" - powiedział prezes Stowarzyszenia Banków Estonii Riho Unt. Zaznaczył, że w sobotę pracowały banki, więc nie było długich kolejek, nie było ich też przed bankomatami.

"Wszystko wskazuje na to, że ludzie zachowali całkowity spokój i że do zapłaty wolą używać kart bankowych" - powiedział prezes Unt.

"Nie było najmniejszego śladu paniki, wszystko odbyło się zgodnie z planem" - powiedział Tea Varrak, szef grupy ekspertów w resorcie finansów zajmującej się przyjęciem euro.

Estonia widzi w przejściu na euro koniec zmagań z recesją, z powodu której kraj ten przeżył jeden z największych spadków PKB w całej UE - niemal o 14 proc. Tallin ma nadzieję, że euro zachęci inwestorów, gdyż zlikwiduje wszelkie obawy o dewaluację korony - narodowej waluty. Przejście na euro zwieńczy też proces integracji z Zachodem, z dala od wpływów Rosji, rozpoczęty od upadku ZSRR w 1991 roku.

Jeszcze przez dwa tygodnie korona i euro (15,6466 korony) będą funkcjonować razem. Większość sondaży wskazuje, że około 50 proc. Estończyków popiera przejście na euro, podczas gdy przeciw jest około 40 proc.

Krytycy wejścia Estonii do strefy euro mówią, że "dostała ostatni bilet na Titanica".

Laureat ekonomicznego Nobla Paul Krugman napisał na swym blogu, że przejście Estonii na euro jest "symbolicznym przekształceniem się tego kraju z sowieckiej prowincji w dobrego obywatela Unii Europejskiej, lecz że koszty tego będą dla gospodarki wysokie".

"Toteż gratulacje, ale i kondolencje, Estonio. Nie było to świetlane wejście euro, jakie ci obiecano" - napisał ekonomista.

Polska, Węgry i inne państwa unijne z Europy Wschodniej "są sceptyczne w kwestii dołączenia do eurolandu" - pisze Reuters. "Wszystkie one zapowiedziały wejście do strefy euro pewnego dnia, lecz chcą zobaczyć, jak zostaną rozwiązane problemy zadłużenia Irlandii, Grecji, Hiszpanii i Portugalii.