W przyszłym roku deficyt nie przekroczy 40,2 mld zł - przewiduje uchwalony w piątek przez Sejm budżet na 2011 r. Premier przyznaje, że budżet został dobrze przygotowany, choć nie wszystkich usatysfakcjonuje. Zastrzeżenia ma opozycja. Ekonomiści wskazują na brak oszczędności i reform.

Sejm zgodził się w piątek na wprowadzenie do budżetu 14 poprawek. Zmniejszono m.in. wydatki Sądu Najwyższego, NSA, NIK, Rzecznika Praw Obywatelskich, KRRiT, Krajowego Biura Wyborczego, Państwowej Inspekcji Pracy. Zmniejszono też o prawie 11,8 mln zł kwotę przeznaczoną w przyszłym roku na dotacje dla partii politycznych.

W ocenie ministra finansów Jacka Rostowskiego przyszłoroczny budżet jest "ostrożny". Minister ocenił, że poprzednie trzy budżety (łącznie z nowelizacją ustawy w 2009 r.), wskutek kryzysu zwiększały deficyty, natomiast obecny jest pierwszym konsolidującym finanse publiczne. Rostowski zapewnił, że "następne budżety będą szły w tym samym kierunku".

Budżet nie daje wszystkim satysfakcji

Premier Donald Tusk ocenił po głosowaniu, że budżet nie daje wszystkim satysfakcji, ale zapewnił, że został dobrze przygotowany i nikt w Polsce nie ma alternatywnego pomysłu na finanse.

Według szefa klubu PO Tomasza Tomczykiewicza minister finansów dołożył wszelkich starań, aby deficyt nie był zbyt duży, a próg bezpieczeństwa zadłużenia publicznego nie został przekroczony. Według niego uchwalenie budżetu to dobra wiadomość przed świętami dla wszystkich Polaków, gdyż jest to najważniejsza ustawa i daje gwarancję, że wszystkie finanse na przyszły rok są zabezpieczone.

Budżet jest dobry - jak na kryzysowy rok

PSL uważa, że budżet jest dobry - jak na kryzysowy rok - i dobrze, że uchwalono go przed świętami. Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski powiedział, że ustawa daje szanse na modernizację Polski, również przy wykorzystaniu środków z UE. Przyznał, że budżet budzi jednak "pewien niedosyt", bo PSL chciałoby, by wydatki mogły być większe.

"Budżet "bez ludzkiej twarzy"

Optymizmu koalicjantów nie podziela opozycja. Zdaniem wiceszefa klubu SLD Marka Wikińskiego, uchwalono budżet "bez ludzkiej twarzy", który uderza w najbiedniejszych obywateli. Wikiński zarzuca koalicji, że za mało pieniędzy przeznaczono na aktywne formy zwalczania bezrobocia.

Z kolei wiceszefowa klubu PJN Elżbieta Jakubiak jest zdania, że więcej środków należało przeznaczyć na odbudowę popowodziową, programy społeczne i rozwojowe. Jakubiak ocenia, że budżet jest "słaby, dociągany i bez pomysłów na poprawę sytuacji w Polsce".

Krytycznie o ustawie wypowiada się lider PiS Jarosław Kaczyński

Krytycznie o ustawie wypowiada się lider PiS Jarosław Kaczyński. "W słowie mamy od dwóch lat w Polsce oszczędności budżetowe. W czynach mamy potężny pakiet stymulacyjny. Wszystko dzieje się kosztem zadłużania państwa i co za tym idzie, społeczeństwa" - powiedział Kaczyński.

Zastrzeżenia, dotyczące m.in. wskaźników przyjętych przy planowaniu ustawy czy braku oszczędności, mają ekonomiści. Wskazują też na zachowawczość rządu.

Zbyt optymistyczne założenia

Według eksperta PKPP Lewiatan Jacka Adamskiego, rząd przyjął zbyt optymistyczne założenia. Według niego np. inflacja będzie wyższa od przewidzianej w wysokości 2,3 proc. Lewiatan "szczególnie negatywnie" ocenia brak cięć socjalnych oraz zmniejszenia wydatków związanych z systemem emerytalnym.

Także Pracodawcy RP uważają, że przyjęty wskaźnik inflacji może okazać się niedoszacowany. Ekspert organizacji Piotr Rogowiecki wskazał, że powodem może być wzrost cen żywności. Według niego założono także zbyt optymistyczny scenariusz dotyczący sytuacji na rynku pracy. Rogowiecki uważa, że zapowiedzi dotyczące reformy finansów po stronie wydatkowej budżetu są "mgliste".

Główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak nazwał uchwaloną w piątek ustawę "budżetem na przetrwanie". Jego zdaniem nie generuje on dodatkowych ubytków w dochodach ani wzrostu wydatków, ale też nie posuwa żadnej sprawy naprzód.

Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha przypomniał, że przyszły rok jest rokiem wyborczym, co - według niego - "w pewnym sensie usprawiedliwia" brak zdecydowania rządu. Ekspert uważa, że przy rządowej retoryce potrzeby oszczędności pewien niesmak może budzić wzrost kosztów utrzymania wielu instytucji rządowych, takich jak Kancelaria Sejmu, Prezydenta czy Premiera.

Ustawa budżetowa przewiduje maksymalny deficyt na poziomie 40,2 mld zł. Przyszłoroczne wydatki państwa mają wynieść 313,5 mld zł, a dochody 273,3 mld zł. Zamrożone mają być płace w budżetówce. Na marzec 2011 r. zaplanowano wzrost emerytur i rent o 2,7 proc. We wrześniu 2011 r. nauczyciele otrzymają 7 proc. podwyżkę wynagrodzeń.

Przygotowując projekt resort finansów założył wzrost PKB na poziomie 3,5 proc. (wobec 3 proc. w 2010 r.), inflacja ma wynieść 2,3 proc. Przeciętne zatrudnienie ma wzrosnąć o 186 tys. osób, czyli 1,9 proc., a stopa bezrobocia spadnie z 12,3 proc. przewidzianych w tym roku do 9,9 proc.