Już od października czeka gotowy projekt ustawy regulującej kwestie związane z dodatkowymi polisami zdrowotnymi. Ministerstwo Zdrowia nie chce jednak go opublikować.
Oficjalnie twierdzi, że nadal trwają wewnątrzresortowe konsultacje. Udało się nam ustalić faktyczny powód – rząd boi się, że wprowadzając nowe przepisy, straci społeczne poparcie przed przyszłorocznymi wyborami do parlamentu.
Jeszcze we wrześniu minister zdrowia Ewa Kopacz zapewniała, że przepisy dotyczące polis zdrowotnych wejdą w życie najpóźniej na początku przyszłego roku. Jednocześnie, w ramach innej ustawy, zamierzała uruchomić w dwóch województwach konkurencję dla NFZ.
Dzięki dodatkowemu ubezpieczeniu pacjenci mieliby możliwość np. przyspieszenia niektórych zabiegów i operacji (także w publicznych szpitalach), a zapłaconą prywatnie składkę odliczyliby od podstawy opodatkowania. Rząd obawia się jednak, że opozycja wykorzystałaby projekt ustawy do gry politycznej przed wyborami – straszyłaby podziałem pacjentów na lepszych (kupujących dodatkowe polisy) i gorszych (tych, których nie byłoby na nie stać).
Nawet sami posłowie Platformy w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że rządowi nie spieszy się z wprowadzeniem zmian. – Nie mają pomysłu, jak je przeprowadzić, aby nie stracić społecznego poparcia – mówi anonimowo poseł PO.
– To po prostu brak odwagi do przeprowadzenia zmian – komentuje krótko Marek Wójcik, ekspert zdrowia Związku Powiatów Polskich. To właśnie do powiatów należy większość szpitali i to one mogłyby liczyć na dodatkowe pieniądze za zabiegi przeprowadzane w ramach polis. Niecierpliwi się także branża ubezpieczeniowa. – Czekamy na realizację obietnic ministerstwa – mówi Xenia Kruszewska, prezes firmy ubezpieczeniowej Medica Polska. Przypomina, że obecnie polskie prawo nie reguluje wielu kluczowych kwestii dotyczących polis medycznych czy usług abonamentowych w prywatnych placówkach zdrowotnych.
ola