Budżet na 2011 r. będzie konsolidował nasze finanse publiczne - zapewnił we wtorek w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski. Ostrzegł, że jeżeli walka Europy o zapewnienie stabilności nie zostanie wygrana, to konsekwencje dla Polski mogą być naprawdę groźne.

Minister zabrał głos w trakcie debaty nad sprawozdaniem sejmowej Komisji Finansów Publicznych z prac nad projektem ustawy budżetowej na 2011 r. Powiedział, że drugie czytanie budżetu na 2011 r. odbywa się w bardzo szczególnych okolicznościach, bo od prawie roku Europa przeżywa wielki kryzys: kryzys strefy euro i kryzys UE.

Przypomniał, że wzrost polskiego PKB w III kwartale br., liczony według metodologii unijnej, wyniósł 4,7 proc. "To pozwala nam jasno powiedzieć, że Polska wyszła zwycięsko z kryzysu, który zaczął się we wrześniu 2008 r. (...) Był to największy kryzys gospodarki światowej od II wojny. Ale teraz musimy rozpocząć konsolidację finansów publicznych, aby zabezpieczyć tę wygraną i zapewnić Polsce stabilność w następnych latach" - powiedział. Wskazał, że jest to o tyle ważne, że za Odrą, za Renem, za Pirenejami toczy się jeszcze bardziej zacięta walka o zapewnienie Europie stabilności. "Jeżeli ta walka nie zostanie wygrana, to nie ma wątpliwości, że wynikające turbulencje mogą przelać się na Polskę z naprawdę groźnymi dla naszego kraju skutkami" - ostrzegł.

Według ministra, kryzys wymaga wyboru, czy iść drogą stabilności finansów publicznych, czy drogą rosnących deficytów, długów i turbulencji gospodarczych, "może nawet drogą odejścia niektórych krajów od strefy euro". "Aby strefa euro się nie rozpadła, aby sama UE nie była zagrożona, cała Europa musi przyjąć coś, co nasi zachodni sąsiedzi nazywają kulturą stabilności, a szczególnie kulturą stabilności finansów publicznych" - powiedział. "Mimo że nie należymy obecnie do strefy euro i można przypuszczać, że przez kilka dobrych lat nie będziemy należeć, to tylko głęboko zakorzeniona kultura stabilności zapewni nam w długim okresie szybki wzrost gospodarczy, który jest nam tak potrzebny, by cywilizacyjnie i gospodarczo dogonić bogate kraje zachodu, a szczególnie Niemcy" - dodał.

Zapewnił, że budżet na 2011 r. będzie konsolidował finanse publiczne, a deficyt nie przekroczy 40,2 mld zł, czyli będzie o 12 mld zł mniejszy niż zaplanowany na br. Zadeklarował, że w kolejnych latach deficyt budżetu państwa będzie sukcesywnie malał, a szerszy deficyt sektora finansów publicznych zostanie w 2011 r. obniżony o co najmniej 1 pkt proc. PKB. Zapowiedział podjęcie dalszych działań, zmierzających do ograniczenia deficytu o co najmniej 1 pkt proc. PKB w budżetach na 2012 i 2013 rok.

Rostowski zaznaczył, że po trzech budżetach kryzysowych, czyli budżecie na 2009 r., nowelizacji tego budżetu i budżecie na 2010 r., budżet na 2011 r. "to pierwszy z trzech budżetów konsolidujących finanse publiczne, które - mówił - planujemy na lata 2011, 2012 i 2013". Dodał, że trzy budżety kryzysowe w sposób naturalny zawierały rosnące deficyty budżetu państwa: 18 mld zł na 2009, 27 mld zł w nowelizacji budżetu na 2009 rok i 52 mld zł planowane w budżecie na 2010 rok.

Minister uważa, że każda poprawka do budżetu psuje stabilność finansów publicznych, dlatego poprawki zgłoszone do projektu budżetu na 2011 r. należy odrzucić. Odrzucone powinny zostać też wszystkie projekty ustaw, które zwiększają wydatki budżetowe "w tych trudnych czasach".

Według niego, prowadzone reformy strukturalne nie mogą być reformami szokowymi, "robionymi z zamkniętymi oczami w nadziei, że jakoś przez nie przejdziemy i potem będzie łatwo". "Reformy muszą być stopniowe, stanowcze, dlatego że tylko takie zbudują długotrwałą stabilność finansów publicznych w Polsce" - przekonywał.



Minister stwierdził, że zarzuty PiS, iż środki unijne nie są wykorzystywane w wystarczającym stopniu, to "uprawianie propagandy w stylu goebbelsowskim". "Bardzo bym prosił, aby nie uprawiać polityki i propagandy w stylu goebbelsowskim, że wbrew ewidentnym danym przychodzi się i mówi, że nie uruchamiamy środków unijnych. Jeżeli w przyszłym roku będziemy mieli prawie trzykrotnie więcej wydatków unijnych niż w 2008 r., to nie możecie mówić, że nie uruchamia się wydatków unijnych" - ripostował Rostowski. Poinformował, że wydatki unijne w 2008 r., kiedy był za nie odpowiedzialny rząd PiS, wyniosły 23,7 mld zł, natomiast w tym roku wyniosą ok. 55 mld zł, czyli ponad dwa razy więcej, a w przyszłym roku zaplanowano je w kwocie 86,3 mld zł.

Minister odniósł się też do piątkowej decyzji Komisji Europejskiej dotyczącej zasad liczenia kosztów reformy emerytalnej przy ustalaniu poziomu długu publicznego i deficytu sektora finansów publicznych. Powiedział, że Polska nie będzie karana w UE za reformę systemu emerytalnego. "Dzięki twardym, lecz partnerskim negocjacjom w Brukseli nie będzie tak, że w przyszłym systemie twardych reguł dyscypliny fiskalnej, które są budowane w UE, będziemy karani za dobrą reformę, którą przeprowadziliśmy" - powiedział. "Jak państwo wiecie, po rozmowie w piątek premiera Donalda Tuska z przewodniczącym Jose Manuelem Barroso możemy ogłosić, że kompromis został osiągnięty" - dodał.

Według ministra, pozytywne skutki reformy emerytalnej będą uwzględniane przez KE przy obliczaniu, czy Polska i inne kraje, które wprowadziły podobne systemy emerytalne, mają być poddane procedurze nadmiernego deficytu. "Jest to szczególnie ważne, gdy te nowe reguły wprowadzane w UE będą wprowadzały bardziej rygorystyczne i wyższe kary na kraje, które mają nadmierny deficyt" - zaznaczył.

Posłowie o budżecie - PO za, PiS pod warunkami, SLD mówi o podwyżkach, PSL szuka oszczędności, ale nie u rolników

Według Krystyna Skowrońskiej (PO), budżet na 2011 rok jest kontynuacją dobrej polityki gospodarczej i wzmacnia instytucje państwowe. Jej zdaniem ustawa powinna spełniać dwie ważne funkcje - wzmacniać instytucje państwowe, aby mogły zapewniać bezpieczeństwo finansowe całego państwa, oraz zapewnić bezpieczeństwo polskich rodzin. Posłanka uważa, że budżet na 2011 r. spełnia obie te funkcje.

Beata Szydło (PiS) zapowiedziała, że jej klub poprze projekt budżetu na 2011 rok pod warunkiem, że rząd przedstawi pakiet stabilizacyjny. "To budżet, który nie daje żadnej nadziei na to, że finanse publiczne Polski w następnych latach będą miały się dobrze" - mówiła posłanka. Dodała, że "rząd powinien przedstawić pakiet stabilizacyjny budżetu polegający na obniżeniu deficytu o 8-10 mld zł".

W ocenie Marka Wikińskiego z SLD, rok 2011 będzie dla zwykłych ludzi rokiem podwyżek cen, ale wybrańcy będą mogli tanio kupić wyprzedawane przez państwo przedsiębiorstwa. Poseł skrytykował plany prywatyzacji twierdząc, że przychody z prywatyzacji zaplanowano na 15 mld zł, podczas gdy sprzedawane przedsiębiorstwa mogłyby przynieść państwu z tytułu wypłat z zysków ok. 8 mld zł.

Polskie Stronnictwo Ludowe uważa natomiast, że państwo musi racjonalizować wydatki budżetowe m.in. na kosztowne i bezowocne wojskowe misje, takie jak w Iraku czy w Afganistanie, gdzie nie zostały osiągnięte żadne cele gospodarcze ani polityczne.



Występujący w imieniu klubu PJN Paweł Poncyliusz zauważył, że projekt nie rozwiązuje stałego problemu państwa, czyli narastania zadłużenia. Dodał, że "bez dużych reform nie będzie żadnych sukcesów tego budżetu".

Natomiast w ocenie Marka Borowskiego z koła SDPL założenia do przyszłorocznego budżetu są prawidłowe, zarówno pod względem planowanych wpływów, jak i deficytu. Poseł wskazał, że dyskusja o budżecie powinna być merytoryczna, a głównym ugrupowaniom politycznym zarzucił, że nie pamiętają o własnych błędach.

Na zakończenie debaty poseł Paweł Arndt poinformował, że posłowie złożyli około stu poprawek, nad którymi w środę będzie pracować sejmowa komisja finansów publicznych.

Głosowanie nad projektem przewidziano na piątek podczas kolejnego, jednodniowego posiedzenia - zgodnie z prawem nie można omówić i przyjąć budżetu podczas tego samego posiedzenia Izby.

Przygotowany przez rząd projekt przewiduje maksymalny deficyt na poziomie 40,2 mld zł. Dochody podatkowe państwa sięgną 242 mld 670 mln 10 tys. zł. Dochody z VAT mają wynieść 119,3 mld zł, z akcyzy 58,7 mld zł, z CIT 24,8 mld, a PIT 38,2 mld zł. Rząd planuje, że wpływy z prywatyzacji wyniosą 15 mld zł wobec 25 mld zł w 2010 roku.