Koniec tygodnia przyniósł gwałtowne osłabienie złotego. Dziś kurs złotego przekroczył poziom 4,0 za euro, ponad 3 złotych trzeba zapłacić za dolara i franka szwajcarskiego. Winę za osłabienie polskiej waluty ponosi Irlandia. I zdaniem analityków, trudno oczekiwać zdecydowanej poprawy nastrojów w przyszłym tygodniu, gdyż istnieje ryzyko rozszerzenia problemów irlandzkich na inne kraje strefy euro.

"Dzisiaj sporo się działo na rynku, mieliśmy słabe otwarcie, wzrost notowań dolara. Nadal istotne są kłopoty Irlandii i ewentualne rozszerzenie ich ma Portugalię i Hiszpanię. Nastrój psuje także konflikt koreański" - powiedział PAP Marek Cherubin z Banku BPH.

"Generalnie sentyment jest słaby, a umocnienie dolara także nie wspiera złotego" - dodał.

Na należącej do Korei Płd. wyspie Yeonpyeong, ostrzelanej we wtorek przez Koreę Płn., słyszano w piątek odgłosy artylerii. Południowokoreańska armia zapewnia, że na wyspę nie spadły żadne pociski. Według niej odgłosy pochodziły z terytorium Korei Płn.

Zdaniem dilera przyszły tydzień może przynieść niewielką poprawę nastrojów na rynkach. "Jednak cały czas nad rynkiem będą wisiały problemy krajów strefy euro" - podkreślił Cherubin.

Rynki boją się o Portugalię i Hiszpanię

Po tym, jak rząd Irlandii przyjął pakiet pomocowy z UE i MFW, rynki spekulują, że taki sam scenariusz czeka Portugalię i być może Hiszpanię.

Przedstawiciele obu tych krajów stanowczo zaprzeczają potrzebie pomocy finansowej.

W niedzielę rząd Irlandii zdecydował się na przyjęcie pakietu ratunkowego z UE i MFW, aby ratować finanse państwa i irlandzki sektor bankowy. W czwartek Jean-Claude Juncker, szef grupy skupiającej ministrów finansów ze strefy euro, ocenił, że w Portugalii nie ma prawdopodobnie "niezwłocznego" ryzyka, że kraj będzie musiał zwrócić się o pomoc finansową po tym, jak zrobiła to Irlandia.

Wszystkiemu winna Irlandia

Inwestorzy z krajowego rynku długu nerwowo reagują na problemy krajów strefy euro, polskie papiery tracą w ślad za tymi z peryferyjnych krajów eurolandu.

"Piątek był kolejnym dniem, trzecim z kolei, kiedy obserwujemy dużą zmienność cen. Obroty są umiarkowane, na rynku widoczni są przede wszystkim inwestorzy lokalni. To co obserwujemy jest zdeterminowane przez czynniki zewnętrzne, to jest pochodna wydarzeń w Irlandii" - podsumował w rozmowie z PAP piątkową sesję Marek Kaczor z PKO BP.

Kaczor podkreślił także, że przecena dotyczyła przede wszystkim papierów 5-letnich i dłuższych.

Zdaniem Kaczora wydarzenia na lokalnym rynku w przyszłym tygodniu będą zależały od tego, co się wydarzy w strefie euro. "Jeżeli postrzeganie papierów krajów peryferyjnych będzie nadal słabe, a spread do bundów będzie wzrastał, to taki sam scenariusz będzie u nas" - podkreślił diler.

"Nawet kwestie techniczne tracą znaczenie, jak np. przebicie 6 proc. na papierach 10-letnich" - dodał.

Wszystko zaczęło się rano...

"Dzisiaj w godzinach porannych złoty osłabił się, a kurs przekroczył poziom 4,0 za euro. Na wartości traciły również inne waluty regionu Europy Środkowej, co było związane z ponownym odwrotem inwestorów od ryzykownych aktywów" - informował główny ekonomista Banku Handlowego, Piotr Kalisz.

Analityk mówił, że powrót amerykańskich inwestorów po wczorajszym Święcie Dziękczynienia może doprowadzić do ponownego zwiększenia zmienności na rynku walutowym. W efekcie ryzykowne aktywa, w tym także złoty będą dziś pod mocną presją.

"Złoty co prawda wyhamował spadki po porannym osłabieniu, ale trudno oczekiwać dziś pozytywnych tendencji. Piątkowe notowania będą więc przebiegać w przedziale 3,98 - 4,02 zł za euro. O ile nie wydarzy się nic zaskakującego i nie naruszone zostaną granice stop-lossów" - podsumowwywał Piotr Kalisz. Natomiast w perspektywie kilku tygodni ekonomista spodziewa się, że o pomoc UE oraz MFW może poprosić również Portugalia, co sprzyjałoby wzmocnieniu obaw o perspektywy Hiszpanii. Z tego względu w krótkim okresie złoty będzie pozostawał pod stałą presją.

W piątek ok. godz. 09:45 za jedno euro płacono 4,00 zł, a za dolara 3,0120 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,3280. W czwartek ok. godz. 16:45 jedno euro kosztowało 3,9786 zł, a dolar 2,9763 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,3370. Rano, ok. godz. 09:35 za jedno euro płacono 3,9610 zł, a za dolara 2,9675 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,3348.



"Plotki o Portugalii przestraszyły inwestorów"

Dłuższy weekend dla Amerykanów i brak konkretnych publikacji danych makroekonomicznych stwarza preteksty, aby plotki i domysły miały większy, niż zazwyczaj wpływ na rynek. I tak też się stało dzisiaj. Dziennikarze Financial Times Deutschland podali, że rządy państw strefy euro i przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego mieliby wywierać presję na rząd Portugalii, aby ten wystąpił o pomoc finansową, co miałoby ubiec spekulantów grających na taki scenariusz za kilka tygodni.

Jednocześnie miałoby to zmniejszyć presję na Hiszpanię, której problemy rzeczywiście mogłyby odbić się na kondycji euro i byłyby prawdziwym testem unijnych mechanizmów pomocowych. Niezależnie, czy było w tym niewielkie ziarno prawdy czy też nie, oczywistą reakcją, która się natychmiast pojawiła było mocne dementi ze strony portugalskiego rządu. Niemniej taki tok myślenia, jaki zaprezentowano w FTD, pokazuje, że spekulanci poznali już dość prosty schemat atakowania poszczególnych słabych ogniw w strefie euro i tylko pewne działania wyprzedzające mogą zapobiec dalszej silnej przecenie EUR w perspektywie kolejnych miesięcy. Zwłaszcza, że temat irlandzki wcale nie został rozwiązany – tak jak można się było tego spodziewać, wczoraj po południu Enda Kenny, szef Fine Gael (głównej partii opozycyjnej) zapowiedział zmiany w planie oszczędnościowym, jeżeli jego partia dojdzie do władzy. Z kolei Eamon Gilmore z Partii Pracy dodał, że plan daje małe szanse na stworzenie nowych miejsc pracy – innymi słowy kampania wyborcza na Wyspach już się rozpoczęła. W takim układzie można się spodziewać, że analitycy Moody’s dość szybko zdecydują się na obniżkę ratingu (raczej nie będziemy musieli czekać na to kilka tygodni), a podobną decyzję podejmie też Fitch. Niemniej w pewnym sensie te oczekiwania mogą być uwzględnione w cenie EUR i nie muszą doprowadzić do kolejnej silnej przeceny.

Wczoraj po południu Axel Weber z Europejskiego Banku Centralnego dał do zrozumienia, że Europa będzie bronić projektu, jakim jest wspólna waluta, podejmując ku temu stosowne działania. Wcześniej w obronie euro wystąpiła też niemiecka kanclerz Angela Merkel, chociaż podtrzymała swoje postulaty, iż obligatariusze powinny też solidarnie ponosić koszty ratowania zagrożonych krajów (przewiduje się, że takie założenia pojawią się od 2013 r.). Dzisiaj rano inwestorom zaszkodziły nieco ponownie wieści z Korei – reżim komunistyczny zagroził, że wspólne manewry wojsk Korei Południowej i USA, mogą prowadzić do wojny pomiędzy oboma państwami koreańskimi. Niemniej wydaje się, że mamy do czynienia z grą dyplomatyczną, której celem jest wymuszenie większej pomocy finansowej. Wpływ tych informacji na rynki powinien być ograniczony. W nocy agencje podały treść wystąpienia szefa Banku Australii (RBA) w tamtejszym parlamencie. Glenn Stevens zasygnalizował, że obecny poziom stóp procentowych jest właściwy, co oddaliło perspektywę ich kolejnej podwyżki na początku 2011 r. Teraz rynek wycenia taką możliwość dopiero na połowę 2011 r., co negatywnie przełożyło się na notowania AUD. Kurs AUD/USD spadł nad ranem w okolice 0,9670.

W kraju złoty wyraźnie stracił nad ranem przez plotki nt. Portugalii, informacje z Korei, ale też za sprawą słów Adama Glapińskiego z Rady Polityki Pieniężnej. Dotychczasowy „jastrząb” najwidoczniej nim już nie jest – jego zdaniem podwyżka stóp procentowych nie byłaby obecnie właściwa, gdyż nasililaby spekulacyjną presję na umocnienie się złotego. O tym, że stóp procentowych na razie nie należy podnosić mówiła dzisiaj rano także Zyta Gilowska z RPP. Reasumując – są to sygnały, że Rada nie podwyższy stóp procentowych ani w grudniu, ani też w styczniu. Nie jest to tym samym impuls, który mógłby wzmocnić złotego. W tym względzie musimy poczekać na dane o PKB za III kwartał, które GUS poda we wtorek. Niemniej kluczowy wpływ na złotego będą mieć informacje z rynków międzynarodowych i tutaj należy szukać czynników, które będą mogły wesprzeć naszą walutę.



EUR/PLN: Złamanie oporów 3,98 i 4,00 to teoretycznie mocne sygnały techniczne mogące świadczyć o zmianie trendu na rynku. Niemniej warto wspomnieć, że kluczowe są tutaj okolice 4.0150-4,0250 wyznaczane przez poziomy z lipca i sierpnia b.r. Dopiero naruszenie tej strefy będzie mocnym sygnałem, który mógłby dawać implikacje do ruchu w stronę 4,05-4,06 zł. Na razie większe prawdopodobieństwo ma scenariusz, który zakładałby powrót poniżej 4,00 zł jeszcze dzisiaj.

USD/PLN: Przełamanie 3,00 doprowadziło do testowania kolejnego oporu w strefie 3,02-3,03. Jego złamanie będzie sygnalizować dalszy ruch w stronę 3,0450-3,05. Wiele tutaj zależy od zachowania się EUR/USD. Wydaje się, że bardziej prawdopodobny jest powrót jeszcze dzisiaj poniżej 3,00.

EUR/USD: Przy pierwszym podejściu do linii trendu wzrostowego pociągniętej po dołkach z 7 czerwca i 10 września na 1,3240 rynek ładnie odbił się w górę. W ostatnich minutach nastąpiło drugie podejście i wsparcie to zostało nieznacznie naruszone. Ma to związek z intensyfikacją obaw o Portugalię i Hiszpanię (ceny tamtejszych obligacji idą mocno w dół). Jeżeli poziom 1,3240 się nie obroni, to szybko dojdziemy w okolice 1,30 w ciągu kilku dni. Tym samym wydaje się, że w ciągu najbliższych godzin wrócimy wyraźnie powyżej 1,3240, co będzie sygnałem do dalszych zwyżek w przyszłym tygodniu.

GBP/USD: Funt naruszył wsparcie na 1,57, co stwarza pole do ruchu na 1,5650. Wydaje się, że głębiej w najbliższym czasie nie zejdziemy i ponownie jak w przypadku EUR/USD , bardziej prawdopodobny jest scenariusz powrotu powyżej 1,57 i ruchu do 1,5800-1,5850 w kolejnych dniach.

Marek Rogalski – analityk DM BOŚ (BOSSA FX)