Ministerstwo skarbu dało sobie jeszcze dzień na sprawdzenie wypłacalności spółki Kulczyk Investments, która stara się o 51 proc. akcji Enei.
Trzecia pod względem wartości transakcja w tym roku na polskim rynku się opóźnia. Ministerstwo Skarbu Państwa wciąż nie ogłosiło, czy poznańska grupa energetyczna trafi w ręce najbogatszego polskiego biznesmena Jana Kulczyka.
Należąca do niego spółka zaoferowała za pakiet akcji ok. 5,6 mld zł. W sumie wartość całej transakcji może jednak wynieść nawet 11 mld zł, jeżeli na giełdowe wezwanie odpowie większość akcjonariuszy Enei.
– Kulczyk przedstawił gwarancje na całą potrzebną kwotę, ale w obliczu możliwych kłopotów z uzyskaniem do końca roku przychodów ze sprzedaży Energi do PGE trzeba dmuchać na zimne – mówi nam osoba zbliżona do transakcji, tłumacząc opóźnienie.
Jak ustalił „DGP”, wszystkie dokumenty oraz gwarancje, których zażądało Ministerstwo Skarbu Państwa, wpłynęły do resortu już w środę przed godz. 18.
– Cały czas trwa analiza dokumentów – mówi Maciej Wewiór, rzecznik MSP.
Opóźnienie sprawia, że wokół transakcji pojawia się coraz więcej spekulacji. Mówi się o ostrym sporze polskiego inwestora ze Skarbem wokół zgody na szybką sprzedaż części aktywów Enei. Inne źródła podają, że Kulczyk Holding zobowiązał się do niesprzedawania akcji poznańskiej spółki przez 10 lat. Według naszych informacji żadne negocjacje nie są już prowadzone.
Skrupulatność resortu może być podyktowana wycofaniem oferty przez jednego z uczestników przetargu. Taka informacja pojawiła się wczoraj w mediach. Wiążące oferty na Eneę, oprócz Kulczyk Investments, złożyli jeszcze dwaj inni gracze: czeski EPH oraz francuski GDF Suez Energia Polska, do którego należy już Elektrownia Połaniec. Skarb siądzie do rozmów z nimi w razie fiaska transakcji z Kulczykiem.