ORLEN I LOTOS nie będą musiały rywalizować o rosyjskiego inwestora
W ciągu najbliższych czterech miesięcy rozstrzygną się losy dwóch rafinerii będących w polskich rękach – gdańskiego Lotosu oraz należącego do PKN Orlen zakładu w litewskich Możejkach.
Jeszcze w drugiej połowie lutego dowiemy się, do kogo trafi prywatyzowana Grupa Lotos. Wcześniej, bo w styczniu, PKN ma zdecydować o sprzedaży swojej litewskiej spółki Orlen Lietuva, do której należą Możejki. W obu przypadkach wśród faworytów wymienia się Rosjan. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Możejkami zainteresowali się jednak również Chińczycy. Według naszego informatora prawdopodobnie Sinopec, jeden z chińskich koncernów naftowych, znalazł się na liście firm zainteresowanych przejęciem litewskiej rafinerii. W Orlenie nie potwierdzają, ale i nie zaprzeczają tym informacjom.

Chińczycy chcą Możejek

Na liście, którą dla Orlenu przygotował doradca, bank Nomura, jest kilka koncernów. Większość z nich to firmy ze Wschodu. – Nie wszystkie są jednak z Rosji – mówi nam przedstawiciel płockiej spółki.
Nomura zainteresowanie Możejkami poza Rosją badał m.in. w krajach arabskich i Azji, w tym w Chinach. Zdaniem analityków scenariusz, w którym to Chińczycy wchodzą na Litwę, wydaje się realny. – Rosjanie otworzyliby dla nich ropociąg Przyjaźń, który z powodu awarii od 2006 roku nie tłoczy surowca do Możejek. W efekcie Chińczycy rosyjską ropę, kupioną za miliardowe przedpłaty, przerabialiby na Litwie. Stąd paliwa wysyłaliby do Europy – wyjaśnia Grzegorz Pytel, ekspert Instytutu Sobieskiego.
O tym, czy Orlen w ogóle sprzeda Możejki, czy pozostanie na Litwie, spółka zdecyduje w styczniu. – Na razie czekamy na rekomendację doradcy, banku Nomura. Tę dostaniemy na przełomie roku – tłumaczą w Orlenie.
O Możejki powalczą również Rosjanie. Eksperci nie mają wątpliwości – dla nich to łakomy kąsek.
Rosyjskie firmy mogą też startować w przetargu na gdański Lotos. Igor Sieczin, wicepremier Rosji, dał w ubiegłym tygodniu wyraźnie do zrozumienia, że Moskwa jest zainteresowana tą prywatyzacją. Wprawdzie wicepremier Waldemar Pawlak powiedział, że nie rozmawiał z Sieczinem o Lotosie, ale trudno przy sprzedaży spółki paliwowej nie brać Rosjan pod uwagę.
– Obecnie aktywami rafineryjnymi w Europie interesują się wyłącznie koncerny z tego kraju – tłumaczy Andrzej Sikora.
Tyle że analitycy uważają, że jest mało realne, aby Rosjanie kupili i Możejki, i Lotos. Rafinerie działają w tym samym regionie i rywalizują o te same rynki, więc z ekonomicznego punktu widzenia taka inwestycja nie miałaby sensu. – Rafinerie z Gdańska i Możejek zwyczajnie się kanibalizują – podkreśla Andrzej Sikora.
W tej sytuacji Rosjanie mogą się skupić wyłącznie na walce o Możejki albo podzielą się strefami wpływów z Chińczykami i skoncentrują się na przejęciu 53 proc. akcji Lotosu.

Sprzedaży nie będzie

Możliwy jest jeszcze inny scenariusz. Według Oleny Kyrylenko, analityka KBC Securities, trudno oczekiwać, by druga największa polska rafineria została sprzedana Rosjanom. I choć resort skarbu zapewnił nas, że nie ma mowy o faworyzowaniu czy dyskryminowaniu któregokolwiek z zainteresowanych, to jednak brane są pod uwagę inne możliwości.
Na przykład w Ministerstwie Gospodarki mówi się o przejęciu gdańskiej spółki przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Na to nie zgadza się jednak MSP. W tej sytuacji rozwiązaniem może być oferta najbogatszego Polaka Jana Kulczyka. Złożył ją wspólnie z libijskim koncernem Tamoil w lutym, jeszcze przed ogłoszeniem sprzedaży Lotosu. Tyle że eksperci nie biorą jego planów wobec gdańskiej rafinerii na poważnie.
Zdaniem analityków nie można wykluczyć także fiaska prywatyzacji. O tym, czy tak będzie, dowiemy się po 4 lutego. Do tego czasu resort skarbu zbiera oferty.