Decyzję o likwidacji biura dziś komunikuje pracownikom specjalnie wysłany w tym celu przedstawiciel spółki.
Zamknięcie zatrudniającej 14 osób placówki ma dać firmie spore oszczędności. Jacek Balcer, rzecznik prasowy LOT, zastrzega, że jeszcze nic nie jest przesądzone, ale przyznaje, że do Nowego Jorku na rozmowy z pracownikami wybrał się jeden z dyrektorów. Według naszych informacji narodowy przewoźnik w obsłudze pasażerów za Atlantyk zda się na usługi zewnętrznego agenta.
Eksperci są w tej sprawie podzieleni. Jedni uważają ten ruch za błąd, bo sprzedaż w USA na trasach atlantyckich jest wielokrotnie większa niż w Polsce. Przykładowo na trasie z Chicago do Krakowa, której losy w sezonie zimowym wciąż się ważą, ponad 80 proc. biletów sprzedawanych jest w Stanach. Przeciwnicy przypominają też przykre skutki, jakie przyniosła spółce likwidacja w 2005 r. biura w Niemczech. W ten sposób LOT na tym rynku zdał się całkowicie na Lufthansę, partnera spółki z sojuszu lotniczego Star.
Ale nie brakuje też obrońców Nowego Jorku. Przypominają oni, że w Niemczech spółka nie miała zbyt dużo do powiedzenia, bo interesy wtedy musieli tam likwidować także inni partnerzy Lufthansy z sojuszu, np. Austrian Airlines.
Zbigniew Sałek, członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk, uważa, że po Nowym Jorku LOT powinien się przyjrzeć też innym placówkom. Według niego rozbudowane zagraniczne struktury tak niewielkiej w skali Europy linii w czasach internetu i nowoczesnego marketingu nie mają sensu. Do należytej reprezentacji przewoźnika wystarczy wynajęta firma zewnętrzna, obsługująca naraz kilku równie małych przewoźników.
Nieoficjalnie w Locie mówi się, że biuro w Nowym Jorku już dawno powinno być zlikwidowane, bo jest reliktem wielkomocarstwowej przeszłości linii. LOT nie ujawnia, ile kosztuje utrzymanie tej placówki.
Pracownicy LOT-u twierdzą, że likwidacja biura nie dość, że nie przyniesie oszczędności, to pociągnie za sobą koszty, np. za przedwczesne zakończenie wynajmu lokalu. W liście protestacyjnym do zarządu spółki napisali, że przekazanie funkcji administracyjnych w ręce firmy zewnętrznej doprowadzi do spadku zainteresowania lotami do Polski. Nawet jeśli zmiana ta spowoduje krótkoterminowe oszczędności, mogą się one w perspektywie okazać wielomilionowymi stratami – alarmują pracownicy.