E-biznes najlepiej zacząć po godzinach, bez cudzych pieniędzy i na małą skalę i dopiero z czasem założyć firmę. Jeśli pomysł chwyci i tak można dojść do milionów
Wiesz, że nie masz szans na unijną dotację na rozkręcenie wymarzonego projektu w sieci? To wcale nie znaczy, że nie masz szans, by zostać biznesmenem.
30 września minął termin naboru wniosków o dotacje z programu 8.1, z których można sfinansować innowacyjne e-usługi. W ubiegłych latach średnio tylko 22 proc. chętnych otrzymywało pieniądze. Poświęcili przy tym mnóstwo czasu na biurokrację i rozliczanie projektów. Jeśli dopiero zaczynamy biznes w internecie, powinniśmy zatem wystartować w mniejszej skali, ale za własne środki. Ze strony Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości warto ściągnąć tylko broszurę „Rozwój sektora e-usług na świecie”.

Pomysły z życia

„Nowoczesna e-usługa musi być nastawiona na społeczność, mobilność, otwartość kodu, oryginalność, indywidualizm i prostotę. Ważny jest również fakt, by była ona dostępna w modelu >>cloud computing<< – radzą eksperci PARP. To ostatnie sformułowanie oznacza, że nie powinna wymagać instalowania żadnych dodatkowych programów, ale działać w przeglądarce internetowej na komputerze oraz w telefonie. Technologia to jednak nie wszystko. Tak jak w tradycyjnej działalności podstawą jest znalezienie niszy i opracowanie sensownego modelu biznesowego.
Rafał Han, założyciel portalu Ciufcia.pl – serwisu z interaktywnymi zabawami dla dzieci, uważa, że najlepsze pomysły przynosi samo życie. – Gdy urodziło mi się dziecko i skończył się etap karmienia, naturalne było przejście do etapu komunikacji i budowania więzi. W internecie nie znalazłem żadnego serwisu, który by w tym pomagał, więc sam go stworzyłem – wspomina.
Na początku, jak wszyscy, założył, że będzie miał dużo użytkowników i dużo odsłon, co ułatwi negocjacje z domami mediowymi przy sprzedaży reklam. Przy coraz niższych stawkach za reklamę okazało się to pomyłką. – Utrzymywanie się z reklam skończyło się jakieś pięć lat temu – przyznaje Artur Kurasiński, przedsiębiorca i bloger. – Teraz trzeba znaleźć taką usługę, której ludzie naprawdę potrzebują i będą gotowi za nią zapłacić – dodaje. Na portalu Ciufcia.pl stworzono na przykład Klub Ciufcia. Zarejestrowani użytkownicy w zamian za opłacanie abonamentu otrzymują dodatkowe zabawy dla dzieci i stronę wolną od reklam. W sklepach sieci Empik i Smyk można także kupić maskotki znane z serwisu. To właśnie tworzenie marki w internecie, a potem sprzedaż powiązanych z nią produktów w tradycyjnych sklepach ma przed sobą przyszłość. Gdy mamy większe pieniądze, można pomyśleć także o synergii internetu i innych branż. – Dobrym pomysłem może być działanie na styku internetu i bankowości oraz internetu i telekomunikacji – mówił podczas branżowej konferencji TMT.Startups’10 Warsaw jeden z pionierów polskiego e-biznesu Rafał Agnieszczak.



Testowanie na klientach

Wartego 500 tys. zł projektu internetowego (a taki jest budżet sensownych przedsięwzięć) nie zorganizujemy oczywiście w pojedynkę. Absolutne minimum to dwie osoby – programista znający język PHP i system baz danych MySQL oraz marketingowiec. Z czasem przyda się też grafik, osoba do kontaktów z użytkownikami, handlowiec, ktoś od PR. Oczywiście nie wszystkich musimy zatrudniać na umowę o pracę. Nawet ze współpracownikami trzeba jednak podpisać umowę o przekazaniu ich praw autorskich do projektu i zachowaniu tajemnic firmy. Umowę o podziale praw autorskich powinni też podpisać sami współwłaściciele. Z tym ostatnim nie ma się jednak co spieszyć. Lepiej tworzyć projekt po godzinach, a spółkę z.o.o założyć dopiero, gdy będziemy pewni, że znajdziemy klientów.
Najłatwiej o takie szacunki w modelu B2B – Business to Business. Wystarczy przygotować dobrą prezentację naszej usługi, założyć garnitur i przejść się po firmach. W ten sposób postąpił Jakub Filipowski – współzałożyciel strony wspomagającej rekrutację – Humanway.pl. – Na początku wystarczy choć jeden klient i możliwość rozwijania pomysłu na bazie jego doświadczeń. Trzeba ciągle zastanawiać się, czego najczęściej używa, czego mu brakuje, za co mógłby zapłacić. W ten sposób ulepszamy produkt – wyjaśnia.
Kiedy widzimy, że nasz pomysł przynosi pierwsze zyski, możemy zakładać działalność gospodarczą. Najlepiej spółkę z o.o., bo umożliwia ona szybkie przyjęcie gotówki od inwestora branżowego. Jego pomoc będzie konieczna, jeśli firma rośnie szybko, a my nie mamy wystarczającej wiedzy i kapitału. Wadą spółki z o.o. jest podwójne opodatkowanie – na poziomie spółki i udziałowców. Można go uniknąć, zakładając spółkę komandytową.
PARP podsuwa pomysły na e-usługi
● tworzenie i dzielenie się notatkami na temat zawartości stron WWW
● geolokalizacja w smartfonach
● tworzenie e-drzew genealogicznych
● wyszukiwanie prezentów na specjalne okazje
● tłumaczenie tekstów on-line
● generator stron internetowych
● e-usługa wyceniająca strony internetowe
● usługa doboru ubrań na podstawie zdjęć
● elektroniczny przewodnik po miastach
Źródło: „Rozwój sektora e-usług”. PARP 2010 r.