30 września mija termin składania ofert na dostawę 20 pociągów mogących się rozpędzać do 230 km/h dla PKP Intercity.
O kontrakt wart co najmniej 400 mln euro ubiegali się najwięksi gracze w branży kolejowej. Do finałowej rozgrywki weszły francuski Alstom, włoski AnsaldoBreda, kanadyjski Bombardier i niemiecki Siemens.
Polski przewoźnik może nie mieć jednak wyboru, gdyż kolejni producenci wycofują się z wyścigu. – Nie będziemy składać oferty – powiedział „DGP” Jarosław Piotrowski, dyrektor branży mobility w Siemensie. Koncern skalkulował, że jego oferta znacznie przewyższałaby budżet PKP Intercity. Szansą na obniżenie kosztów produkcji składów Velaro dla Polski była umowa na dostawę podobnych pociągów do Niemiec, ale tej wciąż nie ma. – W tej sytuacji nie będziemy ryzykować ceny – tłumaczy nam jeden z szefów Siemensa.
Według naszych informacji oferty nie złożą też Bombardier i AnsaldoBreda. Firmy odstrasza niepewna sytuacja PKP Intercity, które wciąż nie zamknęły budżetu na realizację projektu. Pewne jest tylko 200 mln euro z Unii. Własnych pieniędzy spółka nie ma, a banki nie chcą rozmawiać z firmą, która tylko w pierwszym półroczu miała blisko 140 mln zł straty.
W martwym punkcie utknęły też rozmowy z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym gotowym dołożyć brakującą kwotę. Gwarancją miała być wieloletnia umowa PKP Intercity z Ministerstwem Infrastruktury na dofinansowanie połączeń realizowanych nowymi pociągami. Ale zablokował ją Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, uznając, że składy będą jeździły po komercyjnych trasach i budżet nie powinien do nich dokładać.
Fatalne okoliczności nie zrażają tylko francuskiego Alstomu. Hubert de Blay, dyrektor strategiczny koncernu, powiedział nam, że firma złoży ofertę.
Pomysł zakupu szybkich składów krytykują jednak przedstawiciele branży. – To sposób na odwrócenie uwagi od bieżących problemów na polskiej kolei, która pogrąża się w zapaści – mówi Jakub Majewski, ekspert od rynku kolejowego. – Zakup 20 składów zespolonych niczego nie załatwia. PKP Intercity natychmiast potrzebują kilkudziesięciu nowych pociągów i programu modernizacji istniejącego taboru. Za chwilę nie będą miały czym wozić pasażerów – uważa nasz rozmówca.
Według Adriana Furgalskiego, dyrektora w Zespole Doradców Gospodarczych TOR, korzystniejszy dla spółki byłby zakup wolniejszych pociągów. – Są tańsze i ich utrzymanie mniej kosztuje. W pełni wykorzystywałyby też możliwości polskiej infrastruktury. Nie będziemy mieli wielu linii dla pociągów jeżdżących powyżej 200 km/h – argumentuje.
Andrzej Wach, prezes PKP SA, broni kosztownego zakupu. – Szybka kolej to cywilizacyjny wymóg – tłumaczy.