Po surowej lekcji przed dwoma laty narodowy przewoźnik długo wahał się, czy ponownie zabezpieczać zakupy paliwa instrumentami finansowymi. W końcu zarząd się przełamał. I dobrze – twierdzą eksperci.
Huśtawka cen paliw na światowych rynkach daje się coraz bardziej we znaki liniom lotniczym. PLL LOT w tym roku wydały już na paliwo 100 mln zł więcej, niż zakładały. To w dużej części z powodu cen paliwa firma wciąż jest pod kreską. Po siedmiu miesiącach tego roku strata netto PLL LOT wyniosła 64 mln zł. Firma miała też 35 mln zł straty operacyjnej.

Potrzebne zabezpieczenie

Gdyby firma miała kontrakty paliwowe, mogłoby być inaczej. Jednak hedging paliwa jest dla spółki bolesną sprawą. Do tej pory minister skarbu państwa, główny akcjonariusz spółki, dokładnie pamięta przestrzelone umowy paliwowe z 2008 roku. Kontrakty zawierane z bankami w czasie, gdy ceny ropy na światowych rynkach dobijały do 140 dol. za baryłkę, po gwałtownym spadku na początku 2009 r. przyniosły LOT-owi gigantyczną stratę sięgającą blisko 300 mln zł. Jednak teraz ma być inaczej.
Jak twierdzi Jacek Balcer, rzecznik prasowy PLL LOT, jeszcze w połowie roku zarząd spółki przygotował strategię zarządzania ryzykiem finansowym. Uzyskała ona akceptację rady nadzorczej. Dodaje, że „w procesie monitorowania limitów i kontroli ryzyka” zarząd ma wspierać specjalnie w tym celu powołany komitet. Specjaliści zasiadający w tym gremium mają udzielać zarządowi rekomendacji co do strategii, narzędzi, jak też metodologii wspierającej zabezpieczenia. Balcer nie ukrywa, że pierwsze umowy zabezpieczające już zostały podpisane. – W miarę poprawy sytuacji finansowej spółki oraz po podpisaniu w końcu umowy o restrukturyzacji starego długu hedgingowego z bankami planujemy zintensyfikować swoją działalność dotyczącą zabezpieczeń finansowych – zapowiada Jacek Balcer.

Dobry pomysł

Według Aleksandra Domaradzkiego, partnera zarządzającego w firmie konsultingowej DGL Polska, hedging paliwa przez linie lotnicze, w tym LOT, to dobre rozwiązanie.
– Zarządzający liniami lotniczymi nie są brokerami od paliw, a przecież na tym rynku nawet ci ostatni często się mylą – mówi Domaradzki.

Mniejsza niepewność

Według niego hedging paliwa jest instrumentem finansowym, który stabilizuje niepewność dotyczącą jednej z ważniejszej pozycji kosztowej w linii lotniczej. Dzięki takim umowom zarządzający firmami lotniczymi wiedzą, ile będą płacić w przyszłości za paliwo, niezależnie od ceny rynkowej.
– Kontrakty hedgingowe dają nie tylko pewniejszą kontrolę biznesu lotniczego, ale pomagają też w stabilizacji cen biletów – dodaje Domaradzki.
Hedging praktykują już od kilku miesięcy także inne linie lotnicze – niemiecka Lufthansa i skandynawski SAS.
Klaus Gorny z biura komunikacji korporacyjnej Lufthansy twierdzi, że wykorzystanie hedgingu paliwa i jego horyzont czasowy zależy od poziomu ryzyka wynikającego z modelu biznesowego każdej spółki wchodzącej w skład Lufthansa Group. – W segmencie przewozów pasażerskich transakcje hedgingowe zabezpieczają do 85 proc. zapotrzebowania na paliwo – dodaje Klaus Gorny.
Z kolej SAS hedguje obecnie nawet do 70 proc. zamawianego paliwa, a umowy podpisuje na 12 – 18 miesięcy. Co ciekawe, ze względu na coraz większe wahania cen na rynku paliwowym, w sierpniu poziom zabezpieczeń SAS zwiększył się o 10 proc.