W zamian za uwzględnienie kosztów reform emerytalnych w długu publicznym Polska nie wyklucza w ramach reformy zasad budżetowych UE poparcia postulatu Niemiec co do sankcji i kontrolowanego bankructwa zbyt zadłużonego państwa - powiedział premier Donald Tusk.

Na poprzedzającym czwartkowy szczyt UE w Brukseli spotkaniu premierów Grupy Wyszehradzkiej z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem Tusk naciskał na zmianę metodologii liczenia długu publicznego, tak by uwzględniać koszty przeprowadzonych reform emerytalnych.

Postulat ten, wyrażony w sierpniu z inicjatywy Polski przez grupę dziewięciu państw, na razie nie zyskał jednak poparcia, a zastrzeżenia zgłaszały m.in. Niemcy.

"Herman Van Rompuy dowiedział się, że Wyszehrad jest jednolity w swoim poglądzie. Z Niemcami znajdujemy kilka bardzo wyraźnie wspólnych punktów. Jesteśmy za solidnymi sankcjami i instrumentami dyscyplinującymi zachowania finansowe. Nie wykluczam, że bylibyśmy w stanie wesprzeć też radykalny postulat dotyczący możliwości bankructwa państwa, jeśli jest niewypłacalne, ale oczekujemy wsparcia, jeżeli chodzi o polskie postulaty" - powiedział premier po zakończeniu spotkania.

Tusk przyznał, że na razie "nie wszyscy się zgadzają (na postulat "9"), ale krok po kroku idziemy do przodu"

Niemcy, choć wyrażały zrozumienie dla postulatu "9", to nie kryły sceptycyzmu co do jego przyjęcia, obawiając się, że uruchomi to lawinę nowych postulatów ze strony innych państw UE. "Mam duże zastrzeżenia.(...) To trudna dyskusja, która mogłaby prowadzić do osłabienia Paktu Stabilności i Wzrostu" - mówiła kanclerz Angela Merkel 25 sierpnia w Berlinie.

W maju, gdy strefa euro musiała ratować zadłużoną Grecję, Niemcy w ramach propozycji wzmocnienia dyscypliny finansowej w UE zaproponowały zaostrzenie kar dla krajów łamiących zasady unii walutowej. W najtrudniejszych przypadkach postulowały nawet możliwość kontrolowanego bankructwa członka UE.

Premier Tusk przyznał, że na razie "nie wszyscy się zgadzają (na postulat "9"), ale krok po kroku idziemy do przodu". Hermanowi Van Rompuyowi miał powiedzieć w czwartek, że Polska nie zgodzi się na inne elementy przygotowywanego przez grupę task force pakietu reform budżetowych UE, jeśli nie zostaną uwzględnione polskie postulaty.

"Jak powiedziałem mu, że nie zgadzamy się na to czy to, bo najpierw musimy zrobić to i to, to miał minę człowieka myślącego, trochę zafrasowanego, ale rozumiejącego" - oznajmił. "Jeśli uda nam się osiągnąć zamierzone efekty, to wreszcie prawda wyjdzie na jaw, że polski dług i deficyt są mniejsze niż w wielu innych rozwiniętych krajach europejskich właśnie dlatego, że my zainwestowaliśmy w reformę emerytalną" - przekonywał szef rządu.



Na razie z wielu zapowiadanych reform udało się przyjąć tylko tzw. europejski semestr

Według źródeł dyplomatycznych, to sam Belg wywołał temat podczas spotkania z premierami Grupy Wyszehradzkiej, informując ich o swym sceptycyzmie w sprawie poparcia partnerów w UE co do zmiany liczenia długu.

Według polskiego resortu finansów, obecna unijna metodologia liczenia długu jest krzywdząca dla krajów, które - tak jak Polska - w 1999 r. przeprowadziły reformę systemu emerytalnego. Gdyby nie reforma, dług publiczny wyniósłby w Polsce 40 proc. PKB i bylibyśmy w pierwszej piątce krajów UE z najniższym długiem - uważa resort finansów. Te kraje, które przeprowadziły reformę systemu emerytalnego (w efekcie czego ujawniły dodatkową część długu) już teraz pokazują część przyszłych zobowiązań wobec emerytów, mają wyższy dług i większe koszty jego obsługi, a tym samym większy deficyt.

Na szczycie UE Van Rompuy zda przywódcom relację z pracy kierowanej przez niego grupy task force w sprawie wzmocnienia dyscypliny budżetowej i zarządzania gospodarczego w Unii. Grupa zadaniowa powstała wiosną, w apogeum kryzysu greckiego, grożącego destabilizacją całej strefy euro. Kraje zgodziły się, że potrzebne są daleko idące reformy zasad budżetowych, a nawet nowe sankcje dla niesubordynowanych krajów, które z niewystarczającą determinacją walczą z nadmiernym deficytem i długiem publicznym.

Na razie z wielu zapowiadanych reform udało się przyjąć tylko tzw. europejski semestr, czyli procedurę sprawdzania co roku wiosną w Brukseli projektów budżetów narodowych, zanim zostaną one przyjęte przez parlamenty. Grupa Van Rompuya ma swe wnioski przedstawić najpóźniej do końca października. Według projektu deklaracji ze szczytu, w czwartek przywódcy podkreślą, że "reforma zarządzania gospodarczego ma być kontynuowana z tą samą energią".