Władze miast i województw rezygnują ze spotów reklamowych. Wolą się promować w serialach czy prognozach pogody. Telewizje zarabiają na tym 100 mln zł rocznie.
Artur Żmijewski biegający w sutannie po ulicach Sandomierza, przebitki na Bramę Opatowską i urocze kamieniczki – serial „Ojciec Mateusz” nadawany od ponad roku w TVP to świetna promocja miasta. Od czasu, gdy się tam pojawił, Sandomierz przeżywa oblężenie turystów.
Ale reklama nie jest darmowa. Miasto wydało na to kilkaset tysięcy złotych. Przedsięwzięcie było jednak tak udane, że biuro promocji województwa świętokrzyskiego zapłaciło 1,5 mln zł, aby w nowych odcinkach Żmijewski biegał też po innych ładnych miejscach regionu.
– Akcja zostanie rozszerzona Święty Krzyż, Kielce, Bałtów, Pacanów czy Końskie – mówi „DGP” Łukasz Wilczyński, który odpowiada za kampanię świętokrzyskiego.
Poza blokami reklamowymi w telewizji promuje się coraz więcej samorządów. – Szacuję, że ten rynek wart jest nie mniej niż 70 do 100 mln zł – mówi „DGP” Marcin Perzyna, dyrektor ds. projektów specjalnych w Polsacie.
Interes kręci się tak dobrze, że stacje tworzą specjalne komórki do kontaktów z samorządami.
Oferta jest szeroka. Zorganizowałeś koncert? Telewizja może zrobić 6 wejść na antenę z jego relacją. Tylko zapłać. Chcesz wypromować swoje miasto? Ekipa „Kawy czy Herbaty”, „Pytania na Śniadanie” czy „Dzień Dobry TVN” zrobi 5-minutowy reportaż, a potem przez 5 minut będzie o tym miejscu rozmawiać z celebrytą. W tym czasie na dole ekranu pojawi się twój adres internetowy. Kosztuje to od 20 do 50 tys. zł. Świętokrzyskie promowało się tak w TVN i TVP.
– Przyznaję, my też – ujawnia Paweł Romaszkan z biura promocji Wrocławia.
Za kilkanaście tysięcy przyjedzie pogodynka i uśmiechając się na tle miasta, powie, że będzie zimno lub ciepło. Przoduje w tym TVN24 – usługa nazywa się „Wyjazdowa prognoza pogody”.
Największe kontrowersje budzi zwrot inwestycji. Romaszkan przyznaje, że Wrocław zapłacił 50 tys. zł za promocję w serialu „Tancerze”, skierowanym do młodzieży. TVP prezentowała go w soboty o 20 na drugim programie, gdy młodzi nie siedzą przed telewizorami.
Zakopane nie dołożyło się do produkcji serialu Polsatu „Szpilki na Giewoncie” i pierwszy odcinek oburzył górali. – Zakopane zaprezentowano w sposób przejaskrawiony i stereotypowy – mówi nam Andrzej Krawecki z biura promocji miasta.
Nie wyklucza, że w przyszłości miasto wesprze produkcję jednego z filmów.