W celu finansowania wielkich inwestycji infrastrukturalnych Komisja Europejska proponuje wprowadzenie obligacji emitowanych wspólnie z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym - powiedział we wtorek w Parlamencie Europejskim przewodniczący KE Jose Manuel Barroso.

Taką propozycję, odnoszącą się do przyszłych ram budżetowych UE po roku 2013, Barroso zawarł w pierwszym w historii przemówieniu "o stanie Unii" wygłoszonym na sesji PE w Strasburgu. Odtąd szef KE ma takie przemówienia wygłaszać co roku - wzorem dorocznych wystąpień prezydenta USA w Kongresie.

"Powinniśmy zastanowić się nad nowymi źródłami finansowania głównych europejskich projektów infrastrukturalnych. Dla przykładu, zaproponuję wypuszczenie obligacji europejskich, wspólnie z EBI. Należy także rozwinąć partnerstwo publiczno-prywatne" - powiedział Barroso.

"Składka finansowa na europejskim poziomie pozwala krajom członkowskim obciąć koszty, uniknąć płacenia dwa razy za to samo i uzyskać lepszy wzrost z inwestycji" - przekonywał Barroso. Wobec zakusów borykających się z deficytami krajów-płatników netto na szukanie oszczędności w unijnym budżecie zapewnił, że opowiada się za jego "ambitnym" kształtem po roku 2013, ale - jego zdaniem - pytanie nie brzmi, czy wydatki mają być mniejsze, czy większe, tylko jak sprawić, by były "bardziej inteligentne". Interkonektory energetyczne, badania, pomoc rozwojowa - to podane przez niego przykłady, gdzie "za euro wydane na poziomie europejskim można dostać więcej niż za euro wydane na poziomie krajowym".

Eurodeputowani w poniedziałkowej debacie ostro protestowali przeciwko zmniejszaniu unijnego budżetu.

Swoje przemówienie Barroso poświęcił głównie gospodarce

Barroso wspomniał także o konieczności poszukiwania własnych źródeł do budżetu UE, który obecnie w prawie 80 proc. oparty jest na składkach płaconych z budżetów narodowych. Nie podał jednak żadnych konkretnych opcji zasilenia unijnej kasy, takich jak np. wykorzystanie w tym celu podatku od transakcji finansowych. "Nasi obywatele zasługują na bardziej sprawiedliwy i wydajny system" - powiedział, zapowiadając, że wstępne propozycje dotyczące przeglądu budżetu KE przedstawi w październiku. Konkretne propozycje legislacyjne mają być znane w drugim kwartale 2011 roku.

Na razie przewodniczący KE opowiedział się za tym, by kolejne unijne ramy finansowe obejmowały 10 lat, z przeglądem w połowie tego okresu, a nie jak obecnie siedem lat. Barroso nazwał to opcją "5+5". PE opowiadał się już wcześniej za skróceniem obecnej siedmiolatki do lat pięciu - tyle wynosi kadencja PE i KE.

Swoje przemówienie Barroso poświęcił głównie gospodarce. Uznał, że widać oznaki ożywienia gospodarczego po kryzysie. Cieszył się, że bezrobocie przestało rosnąć i zapowiedział, że tegoroczny wzrost PKB będzie wyższy, niż dotąd prognozowano. Ostatnie prognozy KE mówią o wzroście gospodarczym w UE w wysokości 1 proc., zaś w strefie euro - 0,9 proc.



"Nadszedł czas na właściwe inwestycje w lepszą przyszłość"

"Zdaliśmy test solidarności (...). Ci, którzy mówili o upadku Europy, nie mieli racji. Europejczycy mogą liczyć na to, że UE zrobi to, co jest konieczne, by zapewnić dobrą przyszłość. Perspektywy wzrostu są lepsze niż rok temu - również w wyniku naszych działań" - podsumował Barroso dotychczasowe wysiłki UE w obliczu kryzysu. Najbliższe 12 miesięcy - jego zdaniem - powinny zostać wykorzystane na przyspieszenie reform budżetowych.

Barroso powiedział, że widzi wolę rządów UE do wprowadzenia zarządzania gospodarczego w UE, silniejszego nadzoru, wyrównywania nierówności makroekonomicznych w strefie euro i ewentualnych sankcji. Zapowiedział, że konkretne propozycje legislacyjne w tej sprawie KE przedstawi 29 września.

"Nadszedł czas na właściwe inwestycje w lepszą przyszłość. UE musi pokazać, że jest czymś więcej niż 27 rozwiązaniami krajowymi. Albo będziemy płynąć wspólnie, albo utoniemy osobno!" - powiedział przewodniczący KE. "Pesymizm i promowanie porażki nie pozwolą na wygraną; sprawią to pewność siebie, optymizm i dobra wola" - dodał.

Na najbliższy rok Barrroso wyznaczył przed UE pięć wyzwań: walkę ze skutkami kryzysu i wprowadzenie zarządzania gospodarczego; tworzenie nowych miejsc pracy i przyspieszenie wzrostu PKB poprzez wdrażania strategii gospodarczej Europa 2020; budowanie obszaru wolności, sprawiedliwości i bezpieczeństwa; otwarcie negocjacji o budżecie UE oraz wzrost znaczenia UE na scenie międzynarodowej dzięki nowej służbie dyplomatycznej Unii.

"Barroso nie podjął walki w tej sprawie"

O ile chadecja, do której należy sam Barroso, chwaliła jego wystąpienie, to socjaliści i Zieloni i liberałowie nie szczędzili krytyki. "W ogólnikowych deklaracjach ta Komisja jest mistrzem Europy" - ironizował lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit. Jak wielu innych mówców, wytknął Barroso bezczynność wobec deportacji Romów z Francji - ten temat zdominował debatę.

"Barroso nie podjął walki w tej sprawie" - ubolewał lider socjalistów Martin Schulz. "Nie można zaakceptować tego, że prawa Romów są gwałcone. W tak niepewnym świecie Europa musi pozostać bardziej niż kiedykolwiek kontynentem wolności, tolerancji i sprawiedliwości" - wtórował lider liberałów Guy Verhofstadt.

Do tych głosów przyłączył się także szef frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Michał Kamiński. "Nie może być akceptacji tego, że jakiś rząd w Europie (...) podpala beczkę z prochem, jakim jest ksenofobia" - powiedział. Ogólnie jednak pochwalił wystąpienie Barroso. "Bardzo dobrze, że skoncentrował się pan na rozwoju ekonomicznym - powiedział. - Przedstawił pan wiele godnych poparcia pomysłów zbudowanych tak, by zadowolić każdą z grup politycznych" - podsumował.

Buzek uznał, że przemówienie "o stanie Unii" jest "krokiem w stronę demokratycznego nadzoru nad organem wykonawczym, jakim jest KE". "W ten sposób budujemy demokratyczną Europę" - powiedział. By zapewnić pełne ławy poselskie podczas zapowiadanego jako "historyczne" wystąpienia, pierwotnie planowano elektroniczne sprawdzanie obecności i odebranie części diet nieobecnym eurodeputowanym. Ostatecznie, pod naciskiem oburzonych posłów, szefowie frakcji politycznych w poniedziałek wieczorem odstąpili od tego pomysłu. Mimo braku sankcji za niesubordynację, większość miejsc na sali plenarnej w Strasburgu była zajęta.