Wilno do marca 2012 r. chce wydzielić z gazowego monopolisty Lietuvos Dujos, w którym Gazprom ma ponad 1/3 udziałów, firmę zarządzającą przesyłem.
Litwini powołują się na zapisy III pakietu energetycznego liberalizującego rynek gazowy UE. Jednak spośród trzech przewidzianych przez prawo europejskie wariantów działania Wilno wybrało najbardziej radykalny, tzw. rozdział właścicielski. W tym wariancie producent gazu (czyli Gazprom) nie może mieć udziałów w sieciach przesyłowych. Tymczasem obecnie Rosjanie mają 37,1 proc. akcji Lietuvos Dujos (kolejnymi 38,9 proc. włada niemiecki E.ON). Rząd musiałby zatem wykupić od udziałowców gazociągi. Gazprom nie chce, by taki scenariusz został zrealizowany. A Wilno zyskuje argument w dyskusji z koncernem.
Wariant umiarkowany, którego Wilno nie wzięło pod uwagę (choć mogło), przewiduje jedynie utworzenie niezależnego operatora przesyłowego (ITO), który czuwałby, by części firmy odpowiedzialne za przesył i sprzedaż gazu działały niezależnie i w ten sposób unikały konfliktu interesów.
Gazprom zagroził skierowaniem sprawy do trybunału arbitrażowego. Rosjanie zarzucają Wilnu, że reforma narusza ich prawa właścicielskie. – Nie zamierzamy rezygnować z wdrożenia III pakietu energetycznego – odparował jednak doradca rządu Litwy Virgis Valentinaviczius.
– Konflikt ma raczej charakter taktyki negocjacyjnej. W zamian za odstąpienie od rozdziału właścicielskiego, np. na rzecz ITO, Rosjanie mogliby obniżyć cenę gazu – mówi nam Jurgis Vilemas z rządowego litewskiego instytutu energetycznego w Kownie. Litwa płaci za gaz ok. 320 dol. za tysiąc metrów sześciennych. Niemcy – 220 dol.
– Przywrócenie kontroli państwa nad siecią gazową miałoby sens, gdyby powstał terminal LNG w Kłajpedzie. Przetransportowanie gazu z Kłajpedy do państw trzecich wymaga przecież zgody właścicieli sieci. Jednak jego budowa stoi pod znakiem zapytania – tłumaczy Vilemas.
Jeśli Litwa dokona rozdziału właścicielskiego, Gazprom będzie mógł w trybunale co najwyżej wywalczyć rekompensatę, a nie cofnięcie decyzji. – Podobny przypadek miał miejsce w Wenezueli, która usunęła z kraju ExxonMobil. Koncern wywalczył jedynie rekompensatę pieniężną – mówił rosyjskiej „Gaziecie” prawnik Andriej Zielenin.