Projekt budżetu 2011 rząd przyjmie w piątek. Eksperci „DGP” policzyli wpływy z prywatyzacji, podatków i oszczędności. Największe wpływy ma zapewnić prywatyzacja. Rząd chce, by z tego tytułu do kasy państwa wpłynęło w przyszłym roku o 18 mld zł więcej, niż wcześniej planowano. Oszczędności dadzą w sumie 15 mld złotych

Gra idzie o obniżenie deficytu do ok. 40 – 45 mld zł i zduszenie tempa narastania długu publicznego. Po podsumowaniu wszystkich oszczędności i wpływów z podniesienia podatków rząd uciuła ok. 38 mld zł. I cel osiągnie.

To ścibolenie chroni nas przed krachem finansów publicznych, ale doraźnie. To działania naskórkowe, a nie składające się na program sanacji finansów. – Dobrze, że coś się dzieje. Szkoda tylko że w sposób chaotyczny i nie do końca przemyślany. Rządowe reformy to głównie zabieg marketingowy – mówi prof. Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP.

Prof. Dariusz Rosati, były członek RPP, ma zastrzeżenia do szacunków rządu. Jego zdaniem budżetowa reguła wydatkowa zamiast 3 mld zł przyniesie w przyszłym roku niewiele ponad połowę tej kwoty. Podwyżka VAT da o 800 mln zł mniej, niż zakłada rząd. A skala redukcji wydatków na administrację to pobożne życzenia.

Prześledziliśmy deklaracje i plany resortów. Najwięcej pieniędzy przyniosą:

● Podniesienie stawki VAT z 22 do 23 proc. – 5 mld zł,

● Odebranie przedsiębiorcom możliwości odliczania podatku od paliwa – 1,8 mld zł.

● Reguła wydatkowa zakładająca wzrost wydatków poszczególnych resortów tylko o 1 pkt proc. ponad inflację ma dać 3 mld zł.

● Obcięcie o połowę zasiłku pogrzebowego to ok. 1,5 mld zł.

● Ograniczenie liczby państwowych urzędników i likwidacja rządowych ośrodków czy gospodarstw pomocniczych – łącznie blisko 3 mld zł.

● Rząd zamierza zmniejszyć wydatki na armię – oszczędności mają wynieść 2 mld.

● Bilans finansów publicznych ma podreperować księgowy zabieg – zmuszenie samorządów i państwowej administracji do korzystania ze wspólnego konta w Banku Gospodarstwa Krajowego. Obniży to dług o ok. 10 mld zł.

● Z prywatyzacji rząd uzyska 18 mld zł ponad zakładane wcześniej plany.

Rząd nie ruszy wydatków sztywnych, które stanowią 3/4 budżetu, w tym emerytalnych. – Nie licząc wysokich, ale jednorazowych wpływów z prywatyzacji, większość potrzebnych kwot rząd pozyska z podwyżek podatków, a nie oszczędności – mówi Ryszard Petru, główny ekonomista BRE Banku. Odwrotnie niż w Niemczech.

Rząd uważnie przewertował budżet i w kilkunastu miejscach znalazł pole do oszczędności. Z naszej analizy wynika, że cięcia – razem z planowanym zwiększeniem dochodów – pozwoliłyby uzbierać ok. 45 mld zł. Ekonomiści wątpią jednak w powodzenie tego planu.
Pod kierownictwem szefa resortu finansów wszystkie państwowe agendy zbierają, niczym skrzętna gospodyni, grosik do grosza. Największe wpływy zapewnić ma podniesienie stawek VAT (dodatkowe 5 mld zł) oraz odebranie przedsiębiorcom możliwości odliczania podatku od paliwa (1,8 mld zł). Natomiast wzrost stawek akcyzy na papierosy o 4 proc. – choć dotkliwy dla palaczy – da budżetowi zaledwie 220 mln zł dochodu.



Kluczowa prywatyzacja

Najważniejsza dla walki z deficytem będzie realizacja prywatyzacyjnych zamierzeń. Do planowanych wcześniej 7, rząd chce dołozyć dodatkowe 18 mld zł., dzięki czemu budżet ma zarobić w przyszłym roku aż 25 mld zł. Pod młotek pójdzie Giełda Papierów Wartościowych, której pakiet akcji może kosztować prawie 1 mld zł. Rząd chce też zmniejszyć swoje udziały w PKO BP i PZU do 25 proc. Niewykluczona jest dalsza prywatyzacja Polskiej Grupy Energetycznej. Chodzi o pakiet 24 proc. akcji, za który można wziąć – przy dzisiejszym kursie – nawet 10 mld zł.
– Prywatyzowanie pod pistoletem rosnącego długu publicznego jest trudniejsze niż w warunkach nadwyżki budżetowej – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. Może to mieć wpływ na cenę sprzedawanych spółek, ale – jak przyznaje – rządowi powinno się udać zrealizować prywatyzacyjne zamierzenia.
Kolejne pieniądze mają dać planowane oszczędności budżetowe – warte blisko 15 mld zł.
Najwięcej, bo aż jedną piątą tej kwoty, przynieść ma wprowadzenie budżetowej reguły, która zakłada, że wydatki będą mogły rosnąć tylko o 1 proc. ponad inflację. Jednym z jej skutków będzie zamrożenie wynagrodzeń w budżetówce na 4 – 5 lat. Rocznie przyniesie to oszczędności sięgające 1,5 mld zł. Kolejne 1,4 mld zł resort finansów chce pozyskać dzięki zniesieniu ulgi akcyzowej dla biokomponentów obowiązkowo dodawanych przez firmy naftowe do paliw. Preferencyjne stawki wygasną 31 kwietnia 2011 roku, nowe nie będą wprowadzone. Eksperci spodziewają się, że w efekcie paliwo zdrożeje o 5 – 7 groszy na litrze. Teoretycznie pieniądze te powinny trafić do funduszu promocji biopaliw, ale przedstawiciele branży naftowej nie mają wątpliwości, że zasilą budżet.
Wielkie nadzieje resort finansów wiąże także z likwidacją rządowych ośrodków szkolno-wypoczynkowych. Ich sprzedaż da nawet 2 mld zł. Dodatkowy miliard przynieść ma program racjonalizacji zatrudnienia w rządowej administracji – czyli zwolnienie co dziesiątego urzędnika. Rząd mógł zastosować radykalniejsze środki, bo według wyliczeń firmy Deloitte centralizacja zakupów i zastosowanie outsourcingu w administracji pozwoliłoby zaoszczędzić nawet 15 mld zł.

Oszczędzanie na emerytach

Osoby, które wejdą w wiek emerytalny, nie nabędą już automatycznie uprawnień emerytalnych. Aby tak się stało, będą musiały od 2011 roku choćby na jeden dzień zwolnić się z pracy (dotyczy to 50 tys. emerytów). Części z nich będzie się bardziej opłacało zostać na etacie. Zmiany te rocznie przyniosą 700 mln zł oszczędności. A ograniczenie możliwości obniżania wpłat na PFRON z tytułu niezatrudniania osób niepełnosprawnych – kolejne 360 mln zł.
– W krótkiej perspektywie te propozycje można ocenić pozytywnie, bo wszyscy musimy zacisnąć pasa. Ale i tak nie uciekniemy od głębokiej systemowej reformy finansów publicznych – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Jego zdaniem należy zacząć od ujednolicenia i uproszczenia systemu podatkowego.