Amerykański Boeing zakomunikował, że po raz kolejny musi opóźnić dostawy swego najnowszego samolotu, dawno oczekiwanego Dreamlinera 787. Maszyna pojawi się u odbiorców dopiero w połowie pierwszego kwartału 2011 roku.

Tuż przed ogłoszeniem zwłoki Continental Airlines, amerykańskie linie lotnicze, które jako pierwsze w USA mają otrzymać wymarzony samolot, niemal całą swoją ekspozycję na dorocznej wystawie National Business Travel Associaton, poświęciły na prezentację interioru nowego samolotu – podaje brytyjski tygodnik „The Economist”.

To już szósta zwłoka w inauguracji Dreamlinera w okresie 2,5 lat. Wielu przewoźników traci cierpliwość. National Aviation Co. of India, właściciel należących do państwa linii lotniczych Air India, wystąpił do producenta o wypłatę odszkodowania w wysokości 840 mln dolarów. „Jeśli niektórzy przewoźnicy otrzymają odszkodowania, mogą ich zażądać wszyscy potencjalni odbiorcy” – twierdzi George Hamlin, prezydent Hamlin Transportation Consulting z Wirginii, a zarazem były członek kierownictwa Airbusa.

Zdaniem Myles’a Waltona, analityka Deutsche Banku w Nowym Jorku, kary umowne dla nabywców maszyny 787 mogą sięgnąć kwoty 5 miliardów dolarów. Boeing będzie próbował załagodzić sprawę stosując dyskonta, opcje, odwołując się do praw sprzedawcy i możliwości opóźnień, byle nie płacić gotówki.

Nie bardzo wiadomo, co jest przyczyną zwłoki, ale obserwatorzy i analitycy wiążą obecne problemy Boeinga z pogorszeniem się poziomu kadry inżynierskiej w firmie. Niespełna dwa tygodnie temu z Boeingiem rozstał się Al. Freedman, jedyny – jak kąśliwie zauważa „The Economist” – facet w firmie, który wie co zrobić, „żeby z samolotu nie odpadały skrzydła”. A w lipcu korespondent „New York Times” w Seatlle, gdzie wcześniej znajdowała główna kwatera koncernu i nadal jest większość zakładów produkcyjnych, złowieszczo zasugerował, że Dreamliner „ być może w ogóle nie będzie latał”.