Mimo spadków cen paliw na stacjach w ostatnich tygodniach tankowanie pojazdów wciąż mocno obciąża budżety firm. Analitycy e-petrol.pl prognozują, że w tym tygodniu średnie ceny benzyny Pb95 wciąż będą oscylować w okolicy 4,47-4,57 zł a oleju napędowego 4,22-4,34 zł. Warto zatem pomyśleć o… nauczeniu użytkowników firmowej floty oszczędniejszego jeżdżenia.

Z danych LeasePlan wynika, że aż 24 proc. kosztów utrzymania floty liczącej 50-100 samochodów to wydatki na paliwo. I jest to, obok amortyzacji, największy składnik kosztowy. Łatwo zatem wyjaśnić wciąż rosnące zainteresowanie ze strony administratorów flot kursami doszkalającymi technikę jazdy. Tymi skupiającymi się na prowadzeniu bezpiecznym, ale i ekonomicznym. Jak bowiem wynika z danych Szkoły Auto (jednego z organizatorów wspomnianych szkoleń), w krańcowych wypadkach ograniczenie zużycia paliwa przez samochody prowadzone przez odpowiednio przeszkolone osoby sięga nawet 25 proc.! Średnio, spalanie udaje się ograniczyć o 12,5 proc.

Z kolei z wyliczeń ekspertów Krajowej Agencji Poszanowania Energii wynika, że stosowanie zasad tzw. eko-jazdy nawet przy zachowaniu dotychczasowej dynamiki pozwala na redukcję zużycia paliwa o 5-10 proc., a w szczególnych wypadkach nawet ponad 20 proc. To wyniki, o które warto powalczyć. Wystarczy pomnożyć sumy, które dzięki oszczędniejszej jeździe są w stanie pozostać na koncie firmy, przez liczbę pojazdów we flocie. Pozornie nieduże zmiany mogą przynieść naprawdę spore odchudzenie wydatków.

Tym bardziej, że na paliwowych oszczędnościach się nie kończy. Bezpieczny i odpowiednio przeszkolony użytkownik pojazdu pozwoli zaoszczędzić na naprawach czy kosztach związanych z oponami. To, zdaniem ekspertów z LeasePlan, kolejne 12 proc. ogólnych kosztów utrzymania floty. Dodatkowo, bezpieczni kierowcy powodują mniej wypadków. A to mocny argument przy negocjowaniu składek ubezpieczeniowych. Tymczasem ubezpieczenia, to następne 13 proc. wydatków na utrzymanie parku samochodowego.

Krajowa Agencja Poszanowania Energii podaje, że przy oszczędnej jeździe we flocie liczącej 20 samochodów (i przebiegach rzędu 50 tys. km rocznie) od wydatków na eksploatację pojazdów można odjąć co najmniej 10 proc. kosztów ich serwisowania. Także o przynajmniej 10 proc. maleje tzw. szkodowość, czyli liczba wypadków z udziałem odpowiednio przeszkolonych kierowców.

Nawet jeśli administrator floty nie chce wysyłać pracowników na specjalistyczne szkolenia, może przekonywać ich samodzielnie do zmiany niektórych przyzwyczajeń. Przykładem jest dbanie o prawidłowe ciśnienie w oponach. Przy ciśnieniu o 10-15 proc. niższym od zalecanego zużycie paliwa urośnie o 4-8 proc. (efekt większych oporów toczenia kół). Warto także zrobić „remanent” w bagażniku czy schowkach auta. Dodatkowe 100 kg ładunku, o które nietrudno w typowym samochodzie np. przedstawiciela handlowego, który chce mieć wszystko pod ręką, oznacza nawet 7 proc. przyrostu zużycia paliwa.

Złota zasada ekonomicznej jazdy brzmi: jedź na najwyższym możliwym biegu i najniższych możliwych obrotach. Jeśli ktoś nie wie o co chodzi, może podpatrzeć taksówkarzy. Ci często włączają wyższy bieg po osiągnięciu 2000 obrotów na minutę (przy silnikach wysokoprężnych) bądź 2500 obrotów (przy modelach benzynowych). Ci sami taksówkarze, o ile jeżdżą mądrze, nie „dotaczają” się do skrzyżowania na luzie. Wolą dojechać na biegu, ale bez dodawania gazu. Wiedzą, że to gwarantuje mniejsze spalanie.

Dawno minęły też czasy, gdy przed wyruszaniem w trasę rozgrzewało się silnik. We współczesnych samochodach warto ruszać od razu. No i uruchamiać silnik bez dodawania gazu, co także było niezbędne w starych pojazdach.

Na kursach ekonomicznej jazdy trenerzy radzą również, by gasić silnik gdy planujemy ponad 30-sekundowy postój. Warto również pomyśleć o wyposażeniu auta mocno obciążającym układ elektryczny – klimatyzacja naprawdę nie musi być używana non stop.

Jakub Kuźniak