Narodowy przewoźnik po wakacjach zamówi 20 samolotów za około 400 mln dolarów. O kontrakt walczą Bombardier i ATR. Faworyta na razie nie ma. Obie firmy ostro lobbują, bo zwycięzca zostanie wybrany bez przetargu
W 2011 r. LOT zamierza zastąpić nowymi maszynami 10 wysłużonych turbośmigłowych ATR i rozbudować flotę latającą na krótkich dystansach. W grę wchodzi dwóch dostawców: kanadyjski Bombardier i włoski ATR. Reszta firm nie liczy się w tej klasie.

Bez przetargu

Dla produkujących samoloty firm, które dotkliwie odczuły załamania w branży lotniczej, realizacja kontraktu o gigantycznej wartości, nawet 400 mln dolarów, to wielka gratka.
– Jesteśmy bardzo zainteresowani realizacją tego zamówienia – usłyszeliśmy w centrali Bombardiera.
Wielką ochotę na zarobek mają także Włosi.
Jak ustalił „DGP”, przedstawiciele obu firm usilnie zabiegają o zlecenie. Sprawa wzbudza coraz większe emocje, ponieważ przy zakupie maszyn LOT nie będzie ogłaszał przetargu. Decyzję o zakupie podejmie zarząd przewoźnika po negocjacjach z producentami, a potem zarekomenduje swój wybór radzie nadzorczej. Według naszego rozmówcy z LOT-u obie firmy mają na razie równe szanse na zdobycie kontraktu.
– W kierownictwie spółki Bombardier i ATR mają tyle samo zwolenników, co i przeciwników – mówi nam osoba będąca blisko zarządu spółki. Jacek Balcer, rzecznik LOT-u, zastrzega, że żaden wybór nie został jeszcze dokonany.
– Rozstrzygnięcie jest już blisko – przyznaje jednak.



Bombardier lepszy na starcie

Kanadyjczycy zdążyli już zaprosić zarząd LOT-u na przejażdżkę nowym modelem Q400 NextGen, który oferują przewoźnikowi. Włosko-francuski ATR wystawia do walki najnowszy model z serii 600, ale pokazowy przelot nie jest możliwy. Producent testuje nową maszynę. Tym samym Bombardier zdobył lekką przewagę już na starcie. Pierwsze dostawy Q400, których cena katalogowa wynosi ok. 26 mln dol., mogłyby się zacząć już wiosną 2011 r. ATR, którego nowa „600” będzie tańsza od maszyn konkurencji, zapowiada ogólnie, że dostawy planuje na 2011 r.
– Po doświadczeniach z zamówionymi od Boeinga dreamlinerami wolimy dmuchać na zimne. Producent z gotowym samolotem jest dla nas bezpieczniejszy – mówi osoba z zarządu spółki, która skłania się ku Bombardierowi.

Rachunek ekonomiczny

O wyborze ATR może zadecydować ekonomia. Nowe modele mają słabsze od kanadyjskiej konkurencji silniki i o 25 proc. krótszy zasięg, ale w zamian oferują spalanie niższe nawet o 30 proc. W przypadku restrukturyzowanego LOT-u koszty utrzymania nowej floty muszą odgrywać dużą rolę. Atutem ATR jest też serwis – polscy mechanicy od lat obsługują starsze modele tej marki. Za takim wyborem lobbują także piloci przyzwyczajeni do obsługi włoskich samolotów.
Według ekspertów wybór maszyny najbardziej uzależniony jest jednak od siatki połączeń, na której samoloty mają latać. – To na razie utrzymywane jest w tajemnicy ze względów handlowych. Nic dziwnego. Konkurencja nie śpi – mówi Bartosz Głowacki, ekspert branży lotniczej. Jacek Balcer potwierdza, że nowa siatka połączeń oraz współpraca z portami regionalnymi będą miały kluczowe znaczenie przy wyborze dostawcy.
Z naszych informacji wynika, że spółka przygotowuje się do powiększenia oferty w ruchu krajowym np. Kraków – Warszawa, ale ma ochotę latać również na dłuższych dystansach: krajowych i zagranicznych (np. Poznań – Wie- deń). Na razie odsunięto w czasie wprowadzenie nowych linii. W czerwcu napisaliśmy, że na takie połączenia mogą liczyć Kraków, Gdańsk, Poznań, Wrocław, ale też Rzeszów, Bydgoszcz i Łódź. Niewykluczone jednak, że LOT wróci do pomysłu w przyszłym roku. Na takie trasy bardziej nadaje się maszyna Bombardiera, która jest bardziej komfortowa i szybsza.
– LOT nie kryje ambicji odegrania bardziej znaczącej roli w portach regionalnych, gdzie rynek rośnie szybciej niż w stolicy. Firma liczy, że znajdzie tam klientów na połączenia z europejskimi miastami – mówi Adrian Furgalski, analityk rynku transportowego.
Taki pomysł krytykuje jeden z byłych wiceprezesów LOT-u. – Priorytetem powinno być budowanie siatki dowozowej z regionów do Warszawy, skąd można by polecieć dalej. Do tego bardziej nadają się mniejsze i bardziej ekonomiczne maszyny ATR – przekonuje nasz rozmówca.