Nasze banki to mocne punkty w portfelach swoich zagranicznych właścicieli. Zarabiają miliony, otwierają dziesiątki tysięcy nowych kont, inwestują w najnowsze systemy transakcyjne. Tempo, w jakim rosną, jest większe niż ich zachodnich central
Taką polską potęgą jest BZ WBK. Mimo kryzysu bank zarabia, i to całkiem nieźle. Zakończył I półrocze zyskiem brutto sięgającym 681 mln zł. Tymczasem jego właściciel – irlandzka grupa AIB – miała w tym czasie 2 mld euro straty.
– Polski bank nie angażował się przesadnie w wyścig hipoteczny, kontrolował ryzyko – mówi Michał Sobolewski z IDMSA.
BZ WBK to teraz ostatnia deska ratunku dla AIB. Irlandczcy sprzedają go, bo muszą oddać Dublinowi miliardowe pożyczki. Gros tej kwoty zbiorą dzięki BZ WBK.
Takich mocnych punktów jest w Polsce więcej. Na przykład BRE Bank, należący do niemieckiego Commerzbanku, w porównaniu ze swoim zagranicznym właścicielem wypada bardzo dobrze. W pierwszym półroczu BRE miał 124,3 mln zł zysku netto, czyli o 7,7 proc. więcej niż w poprzednim kwartale. Jego detaliczne ramię wypracowało najwyższe w historii profity, a liczba klientów powiększyła się o 100 tys.
Wyniki Commerzbanku wprawdzie pozytywnie zaskoczyły analityków – zarobił w II kw. 352 mln zł euro, a rok wcześniej miał 761 mln euro strat – jednak zysk był o ponad połowę mniejszy niż w I kwartale.
W porównaniu ze swoim portugalskim właścicielem Banco Commercial Portugues bardzo dobrze prezentuje się też Millennium. To najmocniejszy punkt w całej grupie. Jego zysk netto wzrósł w II kwartale do 69,52 mln zł z 8,49 mln zł rok wcześniej. Na innych biznesach BCP zarobił w II kwartale albo mniej w porównaniu z zeszłym rokiem, albo nawet tracił, tak jak w przypadku swoich greckich interesów.
Podobnie było z ING Bankiem Śląskim. Kiedy zagraniczny właściciel ledwo wiązał koniec z końcem, polski bank zarabiał. – Poradził sobie z kryzysem całkiem nieźle – mówi Sobolewski. Chociaż ING Bank Śląski nie podał jeszcze wyników za II kwartał, analitycy szacują, że jego zyski będą lepsze od ubiegłorocznych.

Grecy też mocni

Nawet Polbank EFG, działający w fatalnej dla Grecji atmosferze, świetnie radzi sobie w kryzysie. Polbank to część greckiego Eurobanku EFG.
Mimo że Ateny stoją niemal nad przepaścią, warszawski oddział nie ma żadnych powodów do narzekań. Co więcej – jego biznes rozkręca się coraz szybciej. W II kwartale klienci Polbanku EFG założyli ponad 140 tys. tzw. kont mocno oszczędzających. To tyle samo, ile nowych rachunków powstało w tym czasie w BZ WBK, gdzie za założenie ROR-u płacono 100 zł.
Polbank zbiera klientów, bo daje najwyższe oprocentowanie. Twierdzi, że to dopiero początek ofensywy. Jak dowiedział się „DGP”, bank przygotowuje nowe rachunki dla seniorów i juniorów.
Na tle całej grupy UniCredit prezentuje się nieźle Pekao. Włoska grupa zarobiła w II kwartale 149 mln euro, a należący do niej Pekao – 154 mln euro.

Niepotrzebne ryzyko

Banki w Polsce dorzucają do wyników swoich central coraz większe kwoty. Nie muszą się martwić o straty, bo nigdy nie inwestowały w ryzykowne instrumenty finansowe tak jak ich zagraniczni właściciele. – Były ostrożne, to je uratowało – mówi Sobolewski.
Do tego pożyczkami hipotecznymi i windowaniem oprocentowania depozytów trafiły w dziesiątkę.
Dlatego teraz są tak cenne. Wiedzą o tym ich zagraniczni właściciele. Jeżeli będą musieli, sprzedadzą je, bo zarobią. Możliwe, że gruntowne roszady są tuż przed nami.
– Sprzedaż BZ WBK może wywołać lawinę kolejnych transakcji – twierdzi Sobolewski. Spółki matki niechętnie będą się pozbywały polskich banków, chyba że tak jak AIB zostaną przyparte do muru.