Średnie roczne wynagrodzenie menedżerów bankowych spadło w 2009 roku do 1,3 mln zł. Najwięcej zarobili były szef Pekao Jan Krzysztof Bielecki (8,7 mln zł), prezes BRE Banku Mariusz Grendowicz (4,4 mln zł) i Józef Wancer z BPH (4,3 mln zł)
Po raz pierwszy od ośmiu lat spadło wynagrodzenie członków zarządów polskich banków. W minionym roku dostali niższe premie i bonusy.
Ich średnie wynagrodzenie roczne wyniosło 1,3 mln zł, o 20 proc. mniej niż w 2008 r. – wyliczyła firma Sedlak & Sedlak, analizując ubiegłoroczne zarobki prezesów 19 banków notowanych na GPW. W tym samym czasie zyski sektora bankowego zmniejszyły się o 36 procent.
Jednym z nielicznych szefów banków, którego zarobki wzrosły w 2009 r., był Jan Krzysztof Bielecki – wyniosły ok. 8,7 mln zł. Trzeba jednak zaznaczyć, że 7 mln zł z jego rocznego wynagrodzenia stanowiła odprawa. Były prezes Pekao dostał prawie połowę z 19,8 mln zł, które rada nadzorcza banku wydała na wynagrodzenia całego zarządu.

Niższe zyski, niższe pensje

W trójce najlepiej zarabiających prezesów banków obok Bieleckiego znaleźli się prezes BRE Banku Mariusz Grendowicz, który zarobił 4,4 mln zł, i Józef Wancer z BPH (4,2 mln zł). Ich honoraria są średnio o 2 mln mniejsze niż rok temu.
Niższe wynagrodzenia prezesów to efekt mniejszych zysków całego sektora. Polskie banki musiały zwiększyć rezerwy na tzw. złe kredyty, spadły także ich wpływy z działalności bankowej, co było spowodowane m.in. ograniczeniem akcji kredytowej. – Ubiegłoroczny spadek zarobków top menedżerów świadczy tylko o tym, że system wynagradzania w naszych bankach działa prawidłowo – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
W Niemczech, Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza w USA prezesi dostawali wielomilionowe bonusy, mimo że kierowane przez nich instytucje przynosiły straty. Richard Fuld, prezes Lehman Brothers, tuż przez ogłoszeniem bankructwa wziął 4 mln dol. premii.
Z kolei prezes niemieckiego banku IKB Stefan Ortseiffen pobierał milionowe premie, podczas gdy kierowany przez niego bank notował straty. W 2008 r., aby nie dopuścić do jego bankructwa, niemiecki rząd wpompował w IKB 10 mld euro. W ubiegłym miesiącu Ortseiffen za wprowadzanie w błąd inwestorów jako pierwszy na świecie bankier został skazany przez sąd na karę więzienia.



W ubiegłym miesiącu prezydent Stanów ZjednoczonychBarak Obama podpisał ustawę o reformie systemu bankowego, która zwiększa nadzór nad instytucjami finansowymi, a tym samym nad wynagrodzeniami prezesów.
Parlament Europejski przyjął w lipcu dyrektywę, która zakłada, że premie prezesów nie przekroczą 30 – 60 proc. wynagrodzenia podstawowego i będą wypłacane dopiero po trzech latach. Co więcej, jeśli okaże się, że po upływie kadencji zarządu bank odnotuje nagłe pogorszenie wyników, to rady nadzorcze mogą zażądać od prezesów zwrotu premii.
– Chodzi o to, żeby prezesi nie śrubowali wyników na krótką metę – tłumaczy Pietraszkiewcz. A banki nie inwestowały w ryzykowne instrumenty finansowe, które przynoszą duże zyski na papierze, a po roku czy dwóch okazuje się, że są one przyczyną milionowych strat.
Niektóre państwa członkowskie już wprowadziły swoje regulacje. W Wielkiej Brytanii obowiązuje podatek od zbyt wysokich premii. Bankowcy, którzy do kwietnia zarobili więcej niż 25 tys. funtów, muszą połowę nadwyżki oddać fiskusowi. Podobne kroki zapowiedziała również Francja.

Regulacje nie porzebne

Polska jest niechętna regulacjom i nie ma żadnych takich projektów. – Niepotrzebne są nam takie rozwiązania, jakie chce wprowadzić Komisja Europejska – mówi Pietraszkiewicz. I tłumaczy, że ludzie zasiadający w zarządach dostają zwykle po 1 – 3 proc. wypracowanych przez siebie zysków.
Przeciwko odgórnym regulacjom wynagrodzeń protestują ekonomiści.
Janusz Jankowiak uważa wręcz, że ograniczanie pensji zarządów może pogorszyć kondycję naszych banków, które stosunkowo łagodnie przeszły przez kryzys. Kontrola wynagrodzeń bankowców nie podoba się też Dariuszowi Filarowi z Rady Gospodarczej. Dlatego pozostaje tylko wierzyćw mądrość rad nadzorczych, od których zależą wynagrodzenia prezesów banków.