Firmy telekomunikacyjne w ciągu najbliższych pięciu lat powinny zbudować 28 tys. kilometrów sieci internetowej. Ale nie budują, bo urzędnicy za wolno dzielą unijne pieniądze.
Na internet w Polsce Unia przeznaczyła 1,5 mld euro, czyli ok. 6 mld zł. Według Anny Streżyńskiej, szefowej Urzędu Komunikacji Elektronicznej, jeśli uda się w pełni wykorzystać te pieniądze, do 2015 r. na budowę łączy internetowych pójdzie prawie 10 mld zł. 3 mld zainwestuje Telekomunikacja Polska, która w ramach porozumienia z UKE do końca roku 2012 ma wybudować 1,2 mln łączy.
– Jak na razie firma realizuje porozumienie na piątkę z plusem – mówi „DGP” szefowa UKE.
Ale to nie koniec, bo według niej grubo ponad 1 mld zł w odpowiedzi na ruchy TP dorzucić mogą prywatni operatorzy kablowi i satelitarni, aby nie przegrać walki o rynek. Jest też szansa, że do budowy szybkiego internetu dołożą się jeszcze operatorzy komórkowi.
– Rozmowy trwają, ale nastawienie operatorów jest pozytywne – dodaje szefowa UKE.
Takie środki mogłyby wywołać internetową rewolucję w naszych domach.
– Gdyby udało się wykorzystać wszystkie dostępne unijne pieniądze, w ciągu kilku lat łącze o prędkości 30 Mb/s byłoby w połowie domów w Polsce, a łącze stumegowe w drugiej połowie – mówi „DGP” Jarosław Roszkowski, prezes operatora telekomunikacyjnego Crowley Data Poland. – Ale przyznawanie pieniędzy na budowę infrastruktury internetowej to katastrofa. Jeśli będziemy to robić w tak żółwim tempie jak obecnie, to zmarnujemy większość przysługujących nam środków, a Polska zostanie w ogonie Europy – dodaje.
Crowley złożył wniosek na dofinansowanie w 50 proc. budowy sieci światłowodowej (w woj. świętokrzyskim, podkarpackim i łódzkim) o wartości 30 mln zł. Zamiast pieniędzy lub przynajmniej terminu ich przyznania dostał tylko informację, by rozpoczął inwestycję z własnych środków. Kiedy wpłynie dotacja – ani słowa.
– Dla każdego przedsiębiorcy to sytuacja nie do zaakceptowania. Jeśli zakładamy w inwestycji refundację, to musi być ona pewna – podkreśla.
Problem w tym, że w podobnej sytuacji są setki innych małych i dużych firm, które liczą na pieniądze z Unii. Dzięki nim do 2015 r. ma powstać 28 tys. km sieci. Do tego czasu – jak zakłada przyjęta megaustawa internetowa – szybki internet ma się pojawić w każdym domu.
Dotąd jednak z unijnych pieniędzy wybudowano tylko 350 kilometrów sieci.
Anna Streżyńska przyznaje, że jednym z powodów jest niewydolność administracji, która zajmuje się przyjmowaniem i analizą wniosków, m.in. Władzy Wdrażającej Programy Europejskie, instytucji podlegającej Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji. – Po prostu potrzeba więcej etatów – mówi „DGP”.
Ale to nie koniec. Problemy sprawia też budowa sieci szkieletowych dużych inwestycji informatycznych. Pieniądze na ten cel zapisane są w regionalnych programach operacyjnych. Urzędnicy samorządowi potrzebują jednak fachowego doradztwa i pomocy w przedzieraniu się przez gąszcz przepisów. UKE chciałby uruchomić punkty doradcze w całym kraju. Ale potrzebuje na to ok. 80 mln zł. Wniosek o pieniądze trafił do MSWiA, które nie chce go podpisać.
– Teraz sprawa jest u premiera i czekamy na decyzję. Cały czas doradzamy samorządowcom, ale bez tych pieniędzy nasze możliwości są ograniczone – mówi szefowa UKE.
Brak doradztwa rodzi dodatkowy problem. – Samorządowcy boją się współpracować z prywatnymi firmami, by nie pojawiły się np. zarzuty o niegospodarność. Klimat nam nie sprzyja – dodaje Roszkowski.