Rząd ratuje budżet. Nie będzie znaczących cięć wydatków, wzrosną natomiast składki do ZUS. To nie uzdrowi naszych finansów - ekonomiści uważają, że propozycje, nad którymi jutro ma dyskutować Rada Ministrów, to za mało, by uchronić Polskę przed zagrożeniem poważnym kryzysem finansów publicznych.

Reformatorskiego przełomu nie będzie. Minister finansów Jacek Rostowski stawi się na jutrzejszym posiedzeniu rządu z propozycjami niewielkich cięć wydatków socjalnych i lekkiego pogrzebania w wydatkach na wojsko. Głębiej za to sięgnie do kieszeni podatników, podnosząc składkę rentową.

Te pomysły mają się znaleźć w wieloletnim planie finansowym rządu, nad którym jutro będzie debatował gabinet Donalda Tuska. Ekonomiczny cel to redukcja deficytu finansów publicznych z 7 proc. PKB obecnie do 3 proc. w 2012 r., ograniczenie długu publicznego, który przekroczył już 51 proc. PKB, oraz zbicie do 40 mld zł deficytu budżetowego w przyszłym roku. Polityczny cel ten co zawsze: zmieniać tak, żeby jak najmniej zabolało tych, którzy najgłośniej krzyczą. Dlatego w całej palecie finansowych pomysłów mało znajdziemy oszczędności, a więcej wpływów z podatków.

Największe wpływy ma przynieść podniesienie składki rentowej z 6 proc. pensji brutto obecnie do blisko 10 proc. Każdy punkt procentowy podwyżki to 3,8 mld zł rocznie.

Po stronie cięć budżetowych jest odejście od gwarantowanych 1,95 proc. PKB na obronność. Oszczędności na armii mogą dać 2 mld zł. – Ostatnio wojsko i tak dostawało mniej pieniędzy – tłumaczy poseł PO, który zna szczegóły przygotowywanej reformy.

Gdzie jeszcze rząd znajdzie oszczędności? Ponad 1 mld zł na obcięciu o połowę zasiłku pogrzebowego. Z kolei likwidacja becikowego może przynieść 400 mln zł rocznie.

I być może na tym się skończy. Wśród przygotowanych przez ekspertów analiz znajdują się również propozycje radykalne – cofnięcia obniżki stawek podatku PIT oraz podwyższenia VAT. Ale na szczęście mają niewielkie szanse na realizację. Sprzeciwiają się temu nawet parlamentarzyści PO.

Ekonomiści nie ukrywają rozczarowania. – Rząd nie podejmuje działań adekwatnych do skali problemu. Proponowane są niewielkie oszczędności rzędu 5 mld zł, a potrzebny jest dziesięciokrotnie większy pakiet ratunkowy – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Clubu.



Politycy Platformy Obywatelskiej zdają sobie sprawę, że drastyczne zmiany w strukturze finansowej państwa są nieuchronne. Ale jednocześnie boją się, że zbyt radykalne reformy wywołają społeczną burzę i zmniejszą ich szanse na zwycięstwo w nadchodzących wyborach samorządowych, a co gorsza – w przyszłorocznych parlamentarnych.
Do pomysłów radykalnego przebudowania struktury budżetu Platformę ostatecznie zniechęciła fala ostrej krytyki po poniedziałkowej wypowiedzi szefa doradców premiera Michała Boniego, który sugerował, że podwyżka podatków może być nieuchronna. Rząd najprawdopodobniej zrezygnuje więc z powrotu do stawek PIT sprzed obniżki w 2009 roku i zwiększenia VAT na wiele produktów. Postawi na strategię małych kroków.
Na jutrzejszym posiedzeniu Rady Ministrów rozważana będzie np. likwidacja ulgi podatkowej na internet czy ograniczenie dostępu do becikowego dla lepiej sytuowanych rodzin. Kolejnym w miarę bezpiecznym pomysłem na redukcję wydatków ma być np. zmniejszenie zasiłku pogrzebowego. Dziś wynosi on ok. 7 tys. zł. Rządowi eksperci chcą, by stopniał o połowę. Dałoby to 1,5 mld zł oszczędności w przyszłorocznym budżecie. – To rozsądne posunięcie, bo zasiłek jest dziś dwukrotnością miesięcznego wynagrodzenia, a w większości krajów Unii Europejskiej podobne świadczenia wynoszą zaledwie równowartość jednej pensji – mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”.
Duże oszczędności może także przynieść podwyżka składki rentowej. Trzy lata temu decyzją rządu PiS składka spadła z 13 do 6 proc. pensji brutto. Według ówczesnych szacunków Ministerstwa Finansów każdy punkt procentowy obniżki kosztował Fundusz Ubezpieczeń Społecznych blisko 3 mld zł rocznie. Powrót do wyższej składki może wpłynąć na zwiększenie się szarej strefy. – Niespełna 19 mld zł, jakie można uzyskać z podwyższenia składki rentowej do 10,5 proc. i zmniejszenia zasiłku pogrzebowego, to o wiele za mało, żeby ograniczyć dług publiczny – mówi Dariusz Winek, główny ekonomista Banku BGŻ. Jego zdaniem potrzeba ok. 25 mld zł oszczędności, bo inaczej dług przekroczy próg 55 proc. PKB. Wtedy, zgodnie z ustawą o finansach publicznych, budżet na kolejny rok będzie musiał być zrównoważony. A to oznacza, że wzrost wynagrodzeń w sektorze państwowym trzeba zamrozić, a waloryzacja rent i emerytur nie może przekroczyć wskaźnika inflacji.
Zdaniem ekonomistów katastrofy finansów publicznych można uniknąć jedynie dzięki radykalnym reformom. Na te się nie zanosi. – Strach polityków przed spadkiem notowań w sondażach nie pozwala rozsądnie zaprojektować struktury budżetu, która służyłaby gospodarce przez wiele lat – uważa ekonomista Rafał Benecki z ING BSK.