Pierwszy sprawdzian bankowy w historii Unii Europejskiej nie był zbyt trudny. Nie zaliczyło go zaledwie siedem banków. Powstała już alternatywna lista zagrożonych instytucji finansowych, które z trudem prześlizgnęły się nad poprzeczką
W Europie powstaje lista banków określanych mianem near fails. To te, których kłopoty są tylko kwestią czasu. Jest na niej Allied Banks of Ireland, właściciel Banku Zachodniego WBK.
– Nie ma powodów do wielkiego świętowania. Samo zaliczenie stress testu nie jest jeszcze żadną informacją dla inwestorów. Rynki od tygodni podkreślały, że odnoszą się do niego z dużą nieufnością – orzekli niemal jednogłośnie analitycy po ogłoszeniu wyników europejskiego testu. W tej sytuacji uwaga zainteresowanych skupi się na tym, kto w dobrym stylu pokonał poprzeczkę, a kto zaledwie przeczołgał się przez sprawdzian.

Niskie wymagania

Chodzi przede wszystkim o poziom kapitalizacji, czyli tzw. tier capital ratio, pokazujący, jaki procent wszystkich aktywów banku faktycznie znajduje się w jego posiadaniu (na przykład w postaci gotówki czy udziałów w kapitale spółki). Wszystkie banki, które wykazały się współczynnikiem wyższym niż 6 proc., zaliczyły stress test. Zdaniem krytyków nie była to jednak zbyt wyśrubowana granica, a uwaga inwestorów powinna skupić się teraz na tych spośród badanych 91 europejskich banków, których tier wahał się między 6 a 7 proc. A było ich aż 17.
Co jeszcze bardziej niepokojące, wśród instytucji, które zaliczyły stress test w mało przekonującym stylu, dominują przedstawiciele krajów w złej sytuacji ekonomicznej. Jest w tej grupie aż osiem małych hiszpańskich cajas (kas oszczędnościowych) oraz szósty co do wielkości bank Hiszpanii Bankinter. Jest przedstawiciel Grecji Piraeus Bank, a także szczycący się historią najstarszego działającego banku świata włoski Monte dei Paschi di Siena (założony w 1472 r.) oraz UBI Banca (bank numer pięć w Italii) czy portugalski Banco Espirito Santo. Wśród zagrożonych znajdują się też ważny niemiecki Postbank oraz Allied Banks of Ireland (AIB), przedstawiciel wielkiej czwórki tamtejszych instytucji finansowych, który został wyratowany przez państwo w czasie kryzysu 2008 r. Jego los jest ważny z polskiego punktu widzenia, bo AIB jest głównym udziałowcem w BZ WBK.

Szukanie pieniędzy

Wszystkie te banki (podobnie jak siódemka, która nie zaliczyła stress testu) będą musiały w najbliższym czasie znaleźć pieniądze, by uwolnić się od etykietki niepewnych, znacząco utrudniającej im ściąganie klientów. Nerwowe ruchy już się rozpoczęły. Rząd Hiszpanii zapowiedział na przykład, że od dawna liczył się z trudną sytuacją swoich cajas i jest gotów im pomóc. Jak na razie jednak z powodu budżetowych oszczędności na kontach odpowiedniego funduszu ratunkowego pojawiło się 12 spośród planowanych 100 mld euro. Podobną zapowiedź złożyło włoskie ministerstwo finansów. – Większość bankowych maruderów nie może już liczyć na pieniądze z wydrenowanych publicznych kas, dlatego będą musieli oni ostro zabiegać o kapitał na pozaeuropejskich rynkach, jak Arabia Saudyjska czy Daleki Wschód – mówi nam Fredrik Erixon, szef brukselskiego instytutu analitycznego ECIPE.
Wszystkie zagrożone banki czekają jednak przede wszystkim na pierwsze reakcje inwestorów, które spodziewane są już dziś. – Datę publikacji wyniku stress testów celowo wyznaczyliśmy na piątkowy wieczór. Chcieliśmy dać inwestorom czas na ochłonięcie, zapoznanie się z wynikami i uniknięcie niepotrzebnej nerwowości – mówiła nam kilka dni temu Efstathia Bouli z londyńskiego Komitetu Europejskich Nadzorów Bankowych (CEBS), który przeprowadzał testy.
Spać spokojnie mogą natomiast wszystkie te instytucje, które przeszły stress test śpiewająco. Obok na przykład brytyjskiego giganta Barclays czy niemieckiego Deutsche Banku należy do nich również jedyny badany przedstawiciel polskiej bankowości PKO BP, który może się pochwalić tier ratio capital na poziomie 13 – 15 proc.
Tylko pozornie lepsi od Ameryki
Europejski stress test nie był pierwszym sprawdzianem kondycji banków po wybuchu obecnego kryzysu finansowego.
Dużo ostrzejszy sprawdzian przeszło latem 2009 r. 19 amerykańskich gigantów bankowych. Ówczesne badanie zakładało m.in. bardziej pesymistyczne scenariusze makroekonomiczne na rok 2010, niż przewidywali autorzy europejskiego stress testu (skurczenie PKB o 3,3 proc. oraz dalszy spadek cen nieruchomości o 25 proc.). W efekcie test oblało aż 10 amerykańskich banków: aby odzyskać finansową wiarygodność, Bank of America musiał znaleźć na rynku dodatkowe 33,9 mld dol., Wells Fargo 13,7 mld, GMAC LLC 11,5 mld, a Citigroup 5,5 mld. W sumie to 75 mld dol. Panuje jednak przekonanie, że ta chwila prawdy opłacała się amerykańskim bankom i wzmocniła wiarygodność całego sektora. W porównaniu z USA Europa wygląda na pierwszy rzut oka lepiej. Piątka europejskich maruderów, którzy nie zaliczyli stress testów, ogłosiła, że do wyjścia na prostą potrzebuje zaledwie 3,5 mld euro. Wielu obserwatorów zwraca jednak uwagę, że tak naprawdę braki kapitałowe w największych europejskich instytucjach finansowych są dużo bliższe sumom z Ameryki: według analizy banku Goldman Sachs Europie potrzeba 38 mld euro (49 mld dol.). Societe Generale szacuje tę lukę na 30 mld euro, a Credit Suisse nawet na 90 mld euro.
rw