Znowu złe wieści dla irlandzkiej gospodarki. Agencja Moody’s obniżyła wczoraj rating Dublina z AA1 do AA2, ostrzegając przy okazji, że nie ma widoków na to, by Zielona Wyspa odzyskała w najbliższym czasie utraconą opinię najdynamiczniejszej gospodarki UE.
Decyzja Moody’s nie jest zaskoczeniem. – Od początku kryzysu obserwujemy stopniową, ale znaczącą utratę sił i brak optymistycznych perspektyw dla irlandzkiej gospodarki – uzasadnili swoją decyzję przedstawiciele nowojorskiej agencji. Chodzi głównie o wciąż nierozwiązane problemy irlandzkiego sektora bankowego, którego ratowanie od jesieni 2008 r. kosztowało budżet ok. 25 mld euro, czyli ponad 15 proc. PKB z czasów sprzed kryzysu. W konsekwencji irlandzki dług publiczny wzrósł od tamtej pory z 25 do prawie 65 proc. PKB, a w ciągu najbliższych 2 – 3 lat ma sięgnąć nawet 100 proc. PKB.
Choć wczorajsza decyzja to trzecia obniżka ratingu Irlandii od początku kryzysu, władze w Dublinie robią dobrą minę do złej gry. – Nie sądzę, by wyrok Moody’s wystraszył inwestorów – komentował w wywiadzie radiowym szef agencji obsługującej tamtejszy dług publiczny Oliver Whelan. Jego urząd organizuje dziś aukcje 6- oraz 10-letnich obligacji i spodziewa się, że zgodnie z planem przyniosą one Dublinowi 1,5 mld euro. Irlandzkie władze przypominają też, że mimo obniżki Irlandia jest w oczach rynków wciąż dużo bardziej wiarygodna niż inne zadłużone kraje strefy euro: Portugalia (rating A1) czy Grecja (BA1).
Nie zmienia to jednak faktu, że Moody’s dotknął bolesnej irlandzkiej rany. Kraj, który przez ponad dekadę uchodził za gospodarczego tygrysa UE, tkwi dziś w głębokiej recesji: w zeszłym roku PKB skurczył się o 7 proc., a bezrobocie wzrosło z przedkryzysowych 3 do 13 proc.
Skurczenie się rynku pracy dosięgło także pracujących na Zielonej Wyspie Polaków.
– Likwidowane są oddziały banków, stoją budowy, a firmy często rezygnują z pracowników o najkrótszym stażu pracy – mówi „Dziennikowi Gazecie Prawnej” Grzegorz Jasiński z polskiej ambasady w Dublinie. Część rodaków wraca do kraju, a jak wynika z zeszłotygodniowego raportu Eurostatu, wyjazd za chlebem rozważa o 30 proc. mniej Polaków niż w momencie wstępowania do UE. Ambasada szacuje, że od początku kryzysu polska diaspora w Irlandii zmniejszyła się z 250 tys. do 200 tys. osób. Spada też liczba numerów PPS (ubezpieczenie społeczne związane z podjęciem legalnej pracy w Irlandii) wydawanych obywatelom RP: z 64 tys. w 2005 r. do 42 tys. trzy lata później.
Dane za rok 2009 dostępne będą we wrześniu. Ci, którzy mieli legalną pracę i ją stracili, próbują przeczekać na zasiłku. Ambasada twierdzi jednak, że nie dysponuje danymi dotyczącymi liczby osób korzystających z dobrodziejstw irlandzkiego państwa socjalnego.
Irlandczyków najbardziej martwi jednak ogólne poczucie marazmu, w jaki zaczyna osuwać się ich tak niegdyś dynamiczny kraj. – Dublin jako pierwszy rząd w Europie zdecydował się na bolesne cięcia wydatków publicznych, które kopiuje dziś cała Europa. Chciał przekonać inwestorów, że panuje nad sytuacją, a ludziom powtarzał: im szybciej zaczniemy, tym prędzej będziemy to mieć za sobą – uważa Alan Barrett, główny ekonomista irlandzkiego Instytutu Badań Ekonomicznych i Socjalnych. Tyle że półtora roku później na Zielonej Wyspie nie ma zbyt wielu powodów do optymizmu.
Pozostało
74%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama