Co piąta europejska instytucja finansowa może nie przejść stress testów sprawdzających ich odporność na kryzys. Najbardziej zagrożone są niemieckie banki regionalne. Szef Bundesbanku obawia się paniki wśród klientów
Nawet 20 czołowych europejskich banków nie przetrwa kolejnego kryzysu. Do takich wniosków dojdą analitycy sporządzający tzw. stress testy. Mają one zostać opublikowane 23 lipca. Szacunki dotyczące najsłabszych ogniw europejskiego systemu bankowego podaje Reuters.

Niemcy nie chcą jawności

Najbardziej zagrożone są niemieckie banki regionalne (tzw. landesbanki). Jeden z nich Nord/LB jest udziałowcem banku DnB Nord działającego w Polsce.
Landsbanki te przez wiele lat korzystały z gwarancji państwa. Dopiero w 2008 roku Komisja Europejska wymusiła na niemieckim rządzie, aby wycofał te gwarancje, bo są one sprzeczne z zasadami równej konkurencji. Równie zła sytuacja dotyczy hiszpańskich banków regionalnych, tzw. caja.
– Dopóki w grze było państwo, Landesbanki czuły się na tyle pewnie, że utrzymywały niewielki kapitał własny. Angażowały się też w ryzykowne przedsięwzięcia, wychodząc z założenia, że państwo zawsze je uratuje – mówi „DGP” prof. Ansgar Belke z uniwersytetu Duisburg-Hessen. – Właśnie dlatego dziś mają one bardzo dużo greckich obligacji – tłumaczy „DGP” prof. Ansgar Belke z uniwersytetu Duisburg-Hessen.
Axel Weber, prezes Bundesbanku, jest przeciwny pełnemu ujawnianiu kondycji Landesbanków. Obawia się paniki na rynku i tego, że klienci zaczną z nich wyciągać swoje oszczędności.

Hiszpanie z obawami

Kłopotów spodziewa się też rząd Hiszpanii. Przez wiele lat caja finansowały boom na lokalnym rynku nieruchomości. Popularne wśród Hiszpanów było zaciąganie kredytów na zakup domów. Jednak dziś ceny nieruchomości są o wiele niższe. A udzielone kredyty spisano na straty.
– Na liście znajdą się najpewniej też banki Portugalii i Grecji – mówi „DGP” Simon Tilford, główny ekonomista londyńskiego Center for European Reform. – Padły ofiarą fatalnej opinii o ich krajach. Teraz nikt nie chce im pożyczać, nie mają dostępu do kapitału – dodaje. Kłopotów nie powinien natomiast mieć włoski UniCredit, właściciel Pekao. Włoskie banki utrzymywały dość tradycyjną politykę inwestycyjną, nie angażowały się w zakup ryzykownych instrumentów pochodnych w USA – uważa Tilford. Jego zdaniem nie należy też się obawiać o stabilność banków francuskich, których kapitały są bardzo duże.



Aktywne w naszym kraju są także banki austriackie, w szczególności Raiffeisen i Bank Austria. Jeszcze rok temu inwestorzy nie mieli do nich zaufania ze względu na daleko idące zaangażowanie w nowych krajach UE. Jednak dziś, poza Węgrami i republikami bałtyckimi, to właśnie ta część Unii rozwija się najszybciej. Dlatego austriackie banki raczej nie będą miały trudności z przejściem testów.
Na wszelki wypadek wiele europejskich banków sprzedaje ostatnio obligacje i stara się nabyć na rynku świeży kapitał. Tylko w ostatnim tygodniu Barclays, BNP Paribas i HSBC zgromadziły w ten sposób nieco ponad 18 mld euro – podał „Financial Times”. Poszczególne banki tworzą także specjalne fundusze, które w razie czego pomogą w wychodzeniu z kłopotów. W Hiszpanii taka instytucja zgromadziła już 9 mld euro, w Grecji rząd chce utworzyć fundusz wart 10 mld euro. W Niemczech specjalny fundusz bankowy Soffin ma na swoim koncie 300 mld euro.
Czarna lista wywoła panikę i jeszcze bardziej pogrąży banki
OPINIA
Simon Tilford*
Publikowanie list zagrożonych banków, czyli tych, które nie przeszły unijnego stress testu, wiąże się z ogromnym ryzykiem. Aby utrzymać wiarygodność, bank, który nie zda testu, musi jak najprędzej zdobyć dodatkowy kapitał. Tylko w ten sposób współczynnik jego własnych oszczędności w stosunku do aktywów będzie przekraczał limit uważany za bezpieczny przez Komisję Europejską.
Zdobycie dodatkowego kapitału nie będzie jednak łatwe. Inwestorzy prywatni od wielu miesięcy boją się pożyczać bankom, bo nie są pewni, w jakiej są one kondycji. Koszt uzyskania od nich pożyczek byłby więc bardzo duży. Pozostaje pomoc państwa. Jednak w przeciwieństwie do ubiegłego roku europejskie rządy nie są dziś skore do wykładania kolejnych funduszy na ratowanie banków. To zniweczyłoby bowiem ich plany uzdrowienia finansów publicznych. Do udzielenia pomocy szczególną awersję ma kanclerz Angela Merkel. Zdaniem analityków same niemieckie banki regionalne (Landesbanki) mogą potrzebować 90 mld euro pomocy.
Wielu ekspertów spodziewa się więc, że stress testy mogą wywołać daleko idącą falę koncentracji w europejskiej bankowości. Mniejsze banki z Niemiec, Hiszpanii, Portugalii czy Grecji mogą się zacząć łączyć w większe grupy lub zostać wchłonięte przez czołowe banki kontynentu. Dziś w UE działa o wiele więcej banków niż w USA, choć obie gospodarki są porównywalne.
*Simon Tilford, główny ekonomista londyńskiego Center for European Reform