Koncern Chery chce produkować w Polsce model QQ, kopię niezwykle popularnego u nas przed laty Daewoo Matiza.
Sprawdziliśmy, czy firma przymierza się do zakupu kontrolnego pakietu akcji FSO Żerań od UkrAwto.
– Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – mówi Janusz Woźniak, prezes FSO Żerań.
Z naszych informacji wynika, że z gry wypadł już indyjski Tata, drugi potencjalny inwestor. Ten koncern będzie produkował elektryczny model Nano nie w Polsce, ale w Norwegii.
Chery to obecnie jeden z największych producentów samochodów w Chinach. Kontrolowana przez państwo firma w 2009 r. tylko w Chinach wyprodukowała przeszło 508 tys. samochodów. A trzeba dodać, że Chery coraz śmielej rozpycha się na świecie, otwierając fabryki w Indonezji, Malezji, Tajlandii, Iranie, Egipcie, Urugwaju oraz w Rosji i na Ukrainie. Według ekspertów Polska będzie dla tej firmy przyczółkiem w podboju UE, do której trudno wedrzeć się z produktem wytwarzanym w Chinach.
– Dla Żerania każdy inwestor jest dobry, co nie oznacza, że bagatelizuję znaczenie Chińczyków. Oni mocno się ostatnio podciągnęli technicznie – mówi Roman Kantorski, prezes Polskiej Izby Motoryzacji.

Wiadomo, że zakładem zainteresowany był również indyjski Tata. Ta firma poszukiwała na Starym Kontynencie miejsca do produkcji elektrycznego modelu Nano. Auto, okrzyknięte najtańszym na świecie, będzie jednak produkowane nie w Polsce, a w norweskiej fabryce w Miljoe, gdzie już konstruowana jest elektryczna wersja innego indyjskiego modelu, Indica.

W takiej sytuacji chińska firma Chery jest niemal pewniakiem do przejęcia akcji FSO.
– Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – mówi Janusz Woźniak, prezes FSO Żerań. Zastrzega, że nie może podać nazw podmiotów, z którymi są prowadzone negocjacje.
– Chcemy sfinalizować rozmowy jak najszybciej – dodaje prezes FSO Żerań.
Z naszych ustaleń wynika, że może się to stać jeszcze w tym półroczu.
Według ekspertów wejście Chińczyków byłoby świetną wiadomością dla 1,8 tys. pracowników zakładu. Chery to jeden z największych producentów samochodów w Chinach. W 2009 roku wyprodukował ich ponad 500 tys. W tym roku plany zakładają ponad 600 tys.
FSO planuje produkcję na poziomie 55 tys. samochodów. Tyle że ten plan będzie trudno zrealizować. Według Instytutu Samar w pierwszych pięciu miesiącach na Żeraniu powstało zaledwie 15,5 tys. aut. A to oznacza blisko 50-proc. spadek wobec zeszłego roku.
– Żeby FSO stanęła wreszcie na nogi, zakład musi wytwarzać około 100 tys. samochodów rocznie – uważa Rafał Orłowski z firmy doradczej AutomotiveSuppliers.pl.
Na pewno nie gwarantuje tego UkrAwto. Eksperci mówią już nawet o tym, że koncepcja rozwoju zakładu na Żeraniu lansowana przez ukraińskiego właściciela legła w gruzach.
Chodzi o to, że UkrAwto zbyt mocno uzależnił zakład od koniunktury na rynkach rosyjskim i ukraińskim. W efekcie, mimo posiadania w palecie malutkiego aveo, Żerań w ogóle nie skorzystał na zeszłorocznym boomie na tego typu samochody w Europie Zachodniej, w przeciwieństwie do np. tyskich zakładów Fiata.
Według ekspertów Żerań, jak też 12 spółek zależnych holdingu, potrzebuje w tej sytuacji nowego inwestora. A skoro do przejęcia polskiej firmy nie kwapią się zachodnie koncerny, dobrze, że pojawili się Chińczycy. Tym bardziej że uruchomienie przez Chery produkcji modelu QQ gwarantuje niemal w 100 proc. funkcjonowanie 12 spółkom zależnym. Ten model to praktycznie kopia Daewoo Matiza i wersja bardzo podobna do produkowanego obecnie na Żeraniu Chevroleta Aveo. Nie będzie więc problemu z dostosowaniem maszyn poddostawców do wytwarzania podzespołów do nowego auta.
Problemy mogą za to sprawiać pracownicy Żerania. Z uwagi na to, że strata firmy w zeszłym roku wyniosła 189,5 mln zł, zarząd szuka teraz oszczędności i wdraża kolejny etap restrukturyzacji. Z fabryki w zeszłym roku odeszło 700 pracowników. Tym razem ma się obyć bez zwolnień. Jednak 1870 pracowników musi się zgodzić na redukcję pensji o 20 proc. Ale to nie podoba się związkom zawodowym, które straszą, że jeżeli pracodawca nie wycofa się z redukcji pensji, to w ciągu kolejnych dwóch tygodni możliwy jest nawet strajk. To zaś mogłoby zniechęcić Chińczyków do zainwestowania w Żerań.