Zgodnie z prognozami na wczorajszym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła stóp procentowych. Rynek z uwagą czekał na wypowiedzi nowego szefa NBP.
– Oczekujemy zdecydowanych działań zmierzających do ograniczenia deficytu w przyszłym roku. Potrzeba działań o charakterze politycznym i zmian systemowych – powiedział Marek Belka podczas swojego pierwszego wystąpienia po posiedzeniu RPP. – Zahamowanie narastania długu publicznego jest niezbędne dla stabilności makroekonomicznej oraz umożliwi spełnienie kryteriów niezbędnych dla przyjęcia euro – dodał.
RPP podtrzymała swoje wcześniejsze stanowisko, że przystąpienie do ERM2 i strefy euro powinno nastąpić w najbliższym możliwym terminie, po spełnieniu wszystkich wymogów prawnych i finansowych. Ekonomiści zgadzają się ze stanowiskiem szefa NBP, że przyszłoroczny budżet powinien mieć wyraźnie niższy deficyt niż w tym roku.
Deklaracje Belki nie są zaskoczeniem dla ekonomistów. – Nie mamy wyjścia i musimy iść w tym kierunku. Mamy wysoki deficyt, rośnie nam dług publiczny. Jeśli nic nie zrobimy, to niebawem będziemy musieli oferować inwestorom wyższe oprocentowanie – ocenia Ryszard Petru, główny ekonomista BRE Banku.
– Prezes NBP nie powiedział nic nowego, bo o tym mówimy od lat. Według mnie ważniejsze jest to, że komunikat po posiedzeniu rady jest bardziej jastrzębi niż ten sprzed miesiąca. RPP widzi dzisiaj większe ryzyko wzrostu inflacji niż po poprzednim posiedzeniu – dodaje Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Szef banku centralnego powiedział bowiem, że w perspektywie dwóch lat bardziej prawdopodobne jest utrzymywanie inflacji powyżej celu inflacyjnego, czyli 2,5 proc. Jednak według ekspertów nie oznacza to, że szybko dojdzie do podwyżek stop procentowych. Zdaniem większości z nich stanie się to najszybciej w październiku 2010 r.
Belka studził też nadzieje tych, którzy liczą na wzrost wartości złotego. – Nie możemy liczyć na niezakłóconą tendencję aprecjacyjną – powiedział.
Według niego zmienność kursu złotego może być też dodatkowym czynnikiem wzrostu inflacji, co może też osłabić nasz wzrost gospodarczy. – Dzisiaj gospodarka przyspiesza, ale jesteśmy głęboko niezadowoleni zarówno z tempa, jak i ze struktury tego ożywienia – mówił.
Jednocześnie stwierdził, że nie może powiedzieć, czy NBP będzie interweniował na rynku, aby ustabilizować kurs naszej waluty, czy też takich interwencji nie będzie.