Bezprecedensowy skok Polski w rankingu zamożności państw Unii Europejskiej. Eurostat poinformował, że w ubiegłym roku dochód w naszym kraju w przeliczeniu na mieszkańca osiągnął 61 proc. średniej unijnej. W 2008 r. był aż o 5 punktów niższy.
To efekt relatywnie dobrej kondycji naszej gospodarki. Jako jedyny kraj w UE Polska uniknęła w 2009 roku recesji. Gdy PKB w całej Unii skurczył się aż o 4,2 proc., polski PKB zwiększył się o 1,7 proc. Właśnie dzięki temu po raz pierwszy przekroczyliśmy symboliczny próg 60 proc. średniej europejskiej. Jeszcze 10 lat temu wskaźnik ten wynosił zaledwie 48 proc.
Pod względem zamożności Polska w minionym roku przeskoczyła dwa kraje: Łotwę i Litwę. Bardzo niewiele dzieli nas już od Estonii (62 proc.) i Węgier (63 proc.). Prawdopodobnie w tym roku uda nam się dogonić oba te kraje. Komisja Europejska przewiduje bowiem, że w 2010 roku nasz PKB będzie rósł o wiele szybciej (2,7 proc.) niż Estonii (0,9 proc.) i Węgier (0 proc.). Wciąż dzieli nas jednak sporo od najbiedniejszego kraju starej Unii, czyli Portugalii (78 proc.).
Prawdziwy dramat przeżywają republiki bałtyckie, do niedawna uważane za gwiazdy gospodarcze nowej Europy. W ciągu jednego roku Łotwa spadła aż o 8 pkt. proc. z 57 do 49 proc. średniej europejskiej. Dziś to trzeci najbiedniejszy kraj zjednoczonej Europy, tylko minimalnie zamożniejszy od Rumunii (45 proc.) i Bułgarii (41 proc.). Równie gwałtownie spadł poziom rozwoju Litwy (z 62 do 53 proc.) i Estonii (z 67 do 62 proc.).
Wśród państw starej Unii zmiany są mniej gwałtowne. Z jednym wyjątkiem: Irlandii. Co prawda w 2009 roku Zielona Wyspa nadal była uważana przez Eurostat za drugi co do bogactwa kraj we Wspólnocie (po Luksemburgu). Jednak w ciągu zaledwie dwóch lat, w 2008 i 2009 roku, Irlandia straciła aż 17 pkt. procentowych, jeśli idzie o poziom jej rozwoju względem unijnej średniej. Dziś poziom życia wynosi tu 131 proc. przeciętnej UE. To mimo wszystko już nie 148 proc. z 2008 roku. Irlandii depcze po piętach Holandia (130 proc.) i Austria (124 proc.). Dublin przestał już być być niedoścignionym wzorem cudu gospodarczego.
Stopniowo załamuje się też pozycja gospodarcza największych państw zachodnich. O ile w 2002 roku Francja mogła się pochwalić doskonałym wynikiem 116 proc. średniej rozwoju UE, to w minionym roku było to już tylko 107 proc. Z kolei Włochy w ciągu minionych 10 lat zeszły ze 117-proc. średniej europejskiej do 102 proc. I, jak przewiduje Komisja Europejska, spadkowa tendencja będzie trwała nadal, bo prognozy wzrostu dla obu krajów są marne.
Lepiej swojej pozycji potrafią bronić Niemcy. To m.in. efekt konsekwentnej polityki oszczędności budżetowych i poprawy wydajności pracy prowadzonej najpierw przez Gerharda Schroedera, a potem przez Angelę Merkel. Dlatego, o ile w 2000 roku poziom rozwoju Republiki Federalnej wynosił 118 proc. średniej europejskiej, to w zeszłym roku niewiele mniej – 116 proc.
W ten sposób Niemcy, które przez lata musiały dźwigać ciężar integracji b. NRD, zrównały się w zeszłym roku z Wielką Brytanią.
Dane Eurostatu za zeszły rok nie odnotowują jeszcze kłopotów Grecji i Hiszpanii: te zaczęły się na poważnie dopiero z początkiem 2010 roku.
Dlatego, paradoksalnie, Grecy nawet awansowali o oczko w rankingu w 2009 roku: z 94 do 95 proc., a Hiszpania utrzymała się na tym samym poziomie (103 proc.).
Pozostało
82%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama