Mała panda to hit produkcyjny zakładu Fiata w Tychach. Jednak nawet ulokowanie kolejnej wersji tego modelu we Włoszech nie zakłóci działalności polskiej fabryki.
Związkowcy z zakładu Fiata w Pomigliano d'Arco zgodzili się w końcu na pracę w sobotę. Tym samym Tychy ostatecznie straciły szansę na produkcję nowej Pandy.
Mimo że ten model stanowi połowę produkcji polskiego zakładu, jego szefowie zapewniają, że ta decyzja nie uderzy w fabrykę. Enrico Pavoni, prezes Fiat Auto Poland, zapewnia, że 6,5 tys. pracowników nadal będzie mieć pełne ręce roboty. Dlatego, że w Tychach nadal wytwarzana jest stara panda, a ponadto „500” i Ford Ka. Do nich na początku 2011 r. dołączy też Lancia.
– W sumie te cztery modele razem wzięte, jeżeli chodzi o produkcję, dadzą nam spokój na następne kilka lat – stwierdził Enrico Pavoni.
Szefostwo Fiata zapewnia, że na pewno nie będzie zwolnień. Innego zdania są jednak pracownicy. Obawy pojawiły się już w grudniu, gdy Włosi po raz pierwszy odsłonili plan ulokowania produkcji nowej Pandy nie w Polsce, a właśnie we Włoszech.
– Panda w Tychach to gwarancja zatrudnienia dla pracowników. A tego samego na pewno nie można powiedzieć o Lancii Ypsilon – uważa Marian Jakubowski, szef Związku Zawodowego Metalowcy w Fiat Auto Poland.

Kłopot dla dostawców

O zamówienia martwią się także poddostawcy tyskiej fabryki. Ze wstępnych zapowiedzi włoskiej firmy wynika, że w naszym kraju wytwarzanych ma być 80 – 120 tys. tego modelu rocznie – trzy razy mniej niż obecnie Pandy.
– Lancia nie będzie w stanie wypełnić straty po pandzie – uważa Roman Kantorski z Polskiej Izby Motoryzacji.
Obecnie tyskie samochody w 70 proc. składane są z części zamawianych u poddostawców z naszego kraju. Firm, które produkują na potrzeby Fiata, jest ponad sto. Ale Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Samar, podkreśla, że gdy chodzi o zamówienia podzespołów, lokalizacja produkcji nie ma żadnego znaczenia. – W tym przypadku decyduje jakość – mówi Drzewiecki.

Fiat da sobie radę

Tyle że akurat w przypadku miejsca produkcji Pandy to kryterium akurat nie miało znaczenia. Co do tego jest zgodna większość ekspertów. Również Drzewiecki. Według niego to była cena, jaką włoski koncern musiał zapłacić za zamknięcie od dawna ciążącej na finansach firmy fabryki na Sycylii w Termini Imerese. To w niej właśnie obecnie wytwarzana jest Lancia Ypsilon.
Włosi zdecydowali się ulokować Pandę we Włoszech, mimo że będzie ich to kosztować od 300 do 400 mln euro więcej, niż gdyby ta sama produkcja była kontynuowana w Polsce. Drożej trzeba będzie też zapłacić pracownikom. Wiadomo, że w Tychach płaci się na starcie 2,2 tys. zł – dwa razy mniej, niż zarabia Włoch.
Nawet Sergio Marchionne, dyrektor generalny Fiata, nie ukrywa, że przeniesienie produkcji z Europy Wschodniej na Zachód to nie najlepszy pomysł.



– Być może jest to decyzja, która ma w tle podtekst polityczny, ale nie popadajmy w histerię – mówi Andrzej Halarewicz, szef JATO Dynamics w Polsce. Jego zdaniem nawet jeśli przyjąć, że koszty osobowe we Włoszech są wyższe niż w Polsce, to producent może nadrobić większą automatyzacją linii, co w ostatecznym rozrachunku pod względem kosztów zbliży włoski zakład do naszego.
Według Halarewicza ta decyzja nie odbije się też na cenie nowej Pandy.
Trzeba było protestować
Rząd dobrze zrobił, że nie licytował się z Silvio Berlusconim w dopłatach do produkcji nowej Pandy.
Według Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha ten model kupowania inwestorów dawno legł w gruzach, bo okazało się, że jedno miejsce pracy kosztuje w takim przypadku od kilkuset tysięcy nawet do kilku milionów złotych. Na to samo małym i średnim firmom wystarczy kilka tysięcy.
Jednak sprawa ma drugie dno. O ile rząd polski można pochwalić za to, że nie godzi się na dyktat dużych koncernów, to już milczenie w przypadku nie do końca przejrzystych praktyk ze strony rządu włoskiego może odbić się nam w przyszłości czkawką.
Cisza w tej sprawie może doprowadzić do tego, że inne firmy zachęcone przez swoje rządy zechcą wyciągnąć produkcję z polskich zakładów.
– To bardzo prawdopodobne w protekcjonistycznej bądź co bądź Europie, ale zastanówmy się, czy warto kruszyć kopie o takich inwestorów – zastanawia się Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.
Przypomina, że ostry protest Czechów zablokował w ubiegłym roku protekcjonistyczne zapędy Nicolasa Sarkozy’ego, który dla ratowania miejsc pracy we Francji próbował przenieść produkcję samochodów Renault.
Takie zachowanie do złudzenia przypomina Gwiazdowskiemu zachowanie dziecka, które na złość mamie chce sobie odmrozić uszy. – Jeżeli Fiat będzie tak dalej postępował, podzieli zapewne los General Motors, które otarło się o bankructwo – dodaje Gwiazdowski. A polskiemu rządowi radzi, by dobrze zapamiętał, co zrobił Fiat z Pandą, i gdy koncern zapyta jeszcze kiedyś o jakieś ulgi podatkowe, skwapliwie mu to wypomniał.
Produkcja Pandy w Polsce (w tys.) / DGP