Nasz narodowy przewoźnik szykuje się do wymiany samolotów. W 2011 roku jedna trzecia maszyn będzie jak spod igły
Za rok stare boeingi 767 zastąpią nowoczesne boeingi 787 dreamliner, a mocno zużyte embraery 145 – ich nowsze i przestronniejsze wersje 170 i 175. Narodowy przewoźnik zabrał się również do ponad 20-letnich boeingów 737 i ATR, którymi wciąż lata po Europie i Polsce.
– Chcemy pozbyć się 13 takich samolotów – zapowiada Sebastian Mikosz, prezes PLL LOT.

Przesiadka do airbusa?

Mówi, że negocjacje w tej sprawie z trzema firmami leasingowymi obsługującymi narodowego przewoźnika już się rozpoczęły. Mikosz uważa, że realnym terminem sfinalizowania rozmów jest przełom 2010 i 2011 r. Twierdzi, że firma waha się jeszcze, na jakie samoloty postawić. Jeżeli chodzi o maszyny średniodystansowe, mogą to być następnej generacji boeingi 737 lub airbusy A319 lub A320.
Jeżeli chodzi o samoloty, które mają operować na trasach krajowych, wybór ogranicza się do ATR 72-600 lub bombardiera Q400.
Negocjacje z firmami leasingowymi są trudne. LOT chce dokonać wymiany jak najmniejszym kosztem, a tymczasem przedsiębiorstwa leasingowe przy zwrocie starych samolotów oczekują na odchodne od 2 do 4 mln dol. za sztukę.
Na taką dopłatę przechodzącej przez wyjątkowo trudny proces restrukturyzacji linii nie stać. Przewoźnik proponuje więc przerzucić opłatę na poczet nowej umowy i wliczyć ją w raty leasingowe zamówionych maszyn. Szef LOT-u jest pewien, że uda się znaleźć kompromis.
– Musimy modernizować flotę, żeby obniżać koszty działalności i wciąż się rozwijać – mówi Sebastian Mikosz.

Nadlatują embraery

Plany są ambitne. Nasz narodowy przewoźnik chce odzyskać rynek, który odebrali mu konkurenci. Dlatego linie zapowiedziały otwarcieaż 11 nowych tras, m.in. do Bejrutu, Tbilisi, Erywania, Kairu, Damaszku i Hanoi. Skarb Państwa, który jest właścicielem spółki, naciska też na zintensyfikowanie siatki połączeń w Polsce. Wiadomo, że propozycja regionalnych tras krajowych miała być przesłana do MSP do końca maja. Nowe maszyny ATR czy bombardier zwiększą opłacalność takich lotów.
Na tym nie koniec. Zarząd firmy rozważa wejście w 2011 roku na kolejne trasy, m.in. do Dubaju, Delhi, Bangkoku i Pekinu. Jednak do zrealizowania tych planów samoloty, których pozyskanie LOT właśnie negocjuje, raczej się nie przydadzą.
Dlatego przedstawiciele LOT-u przypominają, że przewoźnik musi sporo inwestować. Z dopiero co zakończonych rozmów z Boeingiem wynika, że w listopadzie 2011 roku do Warszawy przylecą pierwsze trzy z ośmiu zakontraktowanych boeingów 787 dreamliner.
W przyszłym roku firma zakończy też wymianę eksploatowanych do tej pory embraerów 145. Te maszyny zastąpią bardziej przestronne i nowoczesne embraery 170 i 175.
Władze spółki przypominają, że od 2005 roku LOT zdążył wymienić już osiem egzemplarzy embraerów, a w najbliższej przyszłości przymierza się do kolejnych sześciu.

Nowe barwy

Prezes LOT nie kryje, że przy okazji wymiany floty może dojść też do rebrandingu samolotów. Według niego obecne barwy trącą już myszką. I mimo że to dodatkowy wydatek, to w przekonaniu szefa LOT-u warto jest zainwestować, bo takie działanie poprawi wizerunek linii.
Eksperci nie chcą komentować planów rebrandingu. Za to z chęcią mówią o wymianie floty.
– LOT nie ma wyjścia. Żeby utrzymać się na rynku, musi to zrobić – uważa Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk.
Według niego na te inwestycje firma musi znaleźć pieniądze. Zwłaszcza że – jak wynika z raportu Euler Hermes – dla tych, którzy chcą się rozwijać, to najlepsza pora na zakupy. Kryzys w lotnictwie doprowadził do drastycznego spadku zamówień na samoloty. Producenci mają nie tylko niższe wyniki sprzedaży, ale też wiele odroczonych lub wręcz odwołanych zamówień. Na przykład liczba zamówień Bombardiera, którego samoloty LOT może kupić, zmniejszyła się o 17 proc. w pierwszej połowie roku obrotowego 2009/2010. Problemy nie ominęły także dwóch największych globalnych graczy: Airbusa i Boeinga.
Dlatego linie lotnicze, które teraz zdecydują się na nowe zakupy, mogą liczyć nie tylko na dobrą cenę, ale też na wsparcie ze strony producentów w finansowaniu zakupu. Nie jest tajemnicą, że Boeing i Airbus wyasygnowały na ten cel po około 3 mld dol. dla przewoźników.