Inwestorzy uciekają z rynków akcji i wyprzedają europejskie waluty. Falę strachu wywołała pogarszająca się sytuacja banków w Hiszpanii i zaostrzający się konflikt między Koreą Północną i Koreą Południową.
Hiszpania przejęła właśnie kontrolę nad jedną z kas oszczędnościowych, która nie radziła sobie z problemami wywołanymi przez załamanie na rynku nieruchomości. Pozostałe dostały zalecenie, aby się łączyć. Rząd chce w ten sposób uniknąć udzielania pomocy finansowej kolejnym kasom. Sam ma duże problemy z deficytem budżetowym.
W Azji z kolei coraz większy niepokój wzbudza rosnące napięcie miedzy Koreą Północną i Południową. Inwestorzy zaczynają obawiać się wybuchu konfliktu zbrojnego.
W takiej atmosferze warszawski WIG20 spadł wczoraj o 2,44 proc., do 2270,13 pkt. Kilkuprocentowe spadki zanotowały też rozwinięte giełdy w Europie Zachodniej oraz giełdy w USA. Dow Jones w pierwszych godzinach sesji tracił około 2 proc. i był notowany już poniżej 10 000 pkt.
Niewiele lepiej było na rynku walutowym. Wtorek był kolejnym dniem globalnej wyprzedaży euro. Europejska waluta traciła nie tylko względem dolara, ale nawet japońskiego jena. To automatycznie przełożyło się na osłabienie złotego. Po południu euro kosztowało 4,16 zł, a dolar 3,39 zł (czyli w obu przypadkach o 5 gr więcej niż na otwarciu). W ciągu dnia złoty był jeszcze słabszy – cena wspólnej waluty dochodziła do 4,8 zł, a amerykańskiej – do 3,43 zł.
– Inwestorzy boją się kolejnej fali wyprzedaży na rynkach. O kursie złotego decydują czynniki zewnętrzne – mówi Marek Wołos z TMS Brokers.
mk, mach