Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. I nieuchronnie końca dobiega rewolucyjny charakter planu konsolidacji finansów publicznych. Premier Tusk prezentował w styczniu plan walki z deficytem budżetowym. Cztery miesiące później, w oczekiwaniu na regułę wydatkową, patrzymy, jak dalej rośnie nam deficyt, a wraz z nim koszty obsługi zadłużenia. Obecnie na rekordowym poziomie 39 mld rocznie.
Ufni, że „wkrótce” doprecyzowany zostanie „unikalny na europejską skalę plan” – jak mówił nam minister Rostowski, z pewną konsternacją patrzymy na całkiem precyzyjne już pomysły innych rządów w Europie. Wielka Brytania tnie zatrudnienie strefy publicznej o 300 tys. osób. Niemcy chcą przez następne sześć lat redukować wydatki o 10 mld euro rocznie. My w ramach wspierania naszego budżetu możemy się pochwalić kasami fiskalnymi dla prawników i krawcowych. Rząd Tuska w planie konsolidacji zaplanował debatę nad wiekiem emerytalnym. W oczekiwaniu na debatę możemy się wczytać w szczegóły zasad podwyższania wieku emerytalnego w Niemczech, Hiszpanii i we Francji. Jeszcze pół roku temu wyśmiewana Estonia dzięki swojemu agresywnemu programowi cięć ma dziś deficyt na poziomie 2,5 proc. i dług 7,5 proc. PKB. W Polsce dług ociera się o próg 53 proc. Ale jak słyszymy, odpowiednie rządowe ustawy są już tuż-tuż.