168 mln zł straty netto i 335 mln zł straty operacyjnej w 2009 r. powinno smucić prezesa LOT-u Sebastiana Mikosza. Ale tak nie jest.
Mikosz podkreśla, że przez dziewięć miesięcy prezesowania w Locie udało mu się zmniejszyć stratę firmy. Przypomina, że 2008 r. firma zamknęła kwotą 733 mln zł na minusie. Obecnie – jak twierdzi Mikosz – firma odzyskuje rynek utracony przez lata na rzecz konkurentów. Mają to potwierdzać wyniki za I kwartał 2010 r. LOT przewiózł w tym czasie 896 tys. pasażerów – o 27 proc. więcej niż rok temu. W pierwszych trzech miesiącach firmie udało się także zmniejszyć stratę netto z 310 do 60 mln zł. Są też złe wskaźniki. W pierwszych trzech miesiącach z 596 do 559 mln zł stopniały przychody spółki. Podobnie było w 2009 roku, gdy przychody wyniosły 2,7 mld zł i były o 5 proc. niższe niż rok wcześniej.
Andrzej Oślizło, wiceprezes ds. finansowo-ekonomicznych, przypomina, że od zeszłego roku na rynku lotniczym trwa zacięta walka, co obniża przychody z biletów wszystkim przewoźnikom. Ostatnio zmorą linii lotniczych jest wulkan na Islandii, który w kwietniu sparaliżował przestrzeń powietrzną nad Europą.
LOT oszacował, że w tym czasie jego wpływy były niższe o 52,8 mln zł, a całej grupy – o 67,5 mln zł. Dlatego spółka zamierza zwrócić się do rządu z prośbą o rekompensatę. Czeka tylko, aż Komisja Europejska ustali możliwe sposoby pozyskania środków publicznych. Mikosz nie wyklucza, że z powodu wulkanu na Islandii, który wciąż utrudnia działalność liniom, w czerwcu zostanie zmuszony do rewizji tegorocznego budżetu. Zgodnie z wcześniejszymi założeniami firma miała zakończyć rok na niewielkim plusie. Przede wszystkim dzięki restrukturyzacji kosztów oraz nowym połączeniom. W tym roku LOT otworzy 11 nowych tras, w tym do Bejrutu, Tbilisi, Erewanu, Kairu, Damaszku oraz Hanoi. Leszek Narowski, członek zarządu ds. handlowych, nie wyklucza, że w 2011 r. dojdą kolejne trasy, m.in. do Dubaju, Delhi, Bangkoku, a być może też do Pekinu.