Tylko dwie miejscowości liczą się w grze o budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej – wynika z informacji „DGP”.
Oficjalnie jednak oprócz Żarnowca i Kopania jako lokalizacja inwestycji wartej miliardy euro nadal rozważany jest Klempicz oraz Nowe Miasto k. Płońska. Właśnie te cztery lokalizacje wymieniał wczoraj prezes spółki celowej PGE Energia Jądrowa, która ma zbudować siłownię. – Każda z tych lokalizacji była rozważana już 25 lat temu – powiedział dziennikarzom Ciepliński podczas wtorkowego Forum Energetyki Jądrowej. Nieoficjalnie wiadomo, że najpoważniejsze kandydatury to Żarnowiec w pobliżu Gdyni oraz Kopań, który znajduje się niedaleko Słupska i Koszalina.
– Strategicznie ważne jest, aby elektrownia powstała na północy Polski. Ten rejon jest energetyczną pustynią i ratuje się, importując prąd. To wstrzymuje jego rozwój i naraża na niebezpieczeństwo w przypadku poważnej awarii – wyjaśnia jeden z rozmówców „DGP”.
Pozostaje jednak wybór konkretnej lokalizacji – za Żarnowcem przemawiają badania, które wykonano już ćwierć wieku temu. Dzięki nim wiadomo, że grunt jest odpowiednio stabilny i gwarantuje bezpieczeństwo reaktorowi. Minusem jest oddalenie od morza: samo Jezioro Żarnowieckie może nie wystarczyć do efektywnego chłodzenia reaktora. Tej wady pozbawiony jest Kopań, który znajduje się blisko morza.
Według naszych informacji kwestia gruntów, na których może stanąć elektrownia, jest prześwietlana przez służby specjalne. – To kwestia żywotnych interesów państwa – wyjaśnia wysoki rangą oficer. I tłumaczy, że istotne jest utrzymanie tajemnicy co do ostatecznej lokalizacji.
– Osoba, która wiedziałaby coś wcześniej, mogłaby ugrać miliony złotych na skrawku ziemi. Lub co gorsza blokować inwestycję – mówi.
W Kopaniu grunty należą do Agencji Nieruchomości Rolnych. Nieco bardziej skomplikowana jest sytuacja gruntów nad Jeziorem Żarnowieckim. Jeszcze do niedawna należały one do Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, która jest kierowana przez byłą minister w rządzie Jerzego Buzka Teresę Kamińską. Jak opisywaliśmy już w „DGP”, pod koniec ubiegłego roku Kamińska ogłosiła przetarg na sprzedaż tych terenów. Chęć kupna zgłosił jedynie jeden z najbogatszych Polaków Jan Kulczyk. Co ciekawe, na wezwanie nie odpowiedziała PGE. Ostatecznie prezes Kamińska zerwała przetarg, a grunt sprzedała innej kontrolowanej przez Skarb Państwa spółce – gdańskiej Enerdze. W ten sposób prezes Teresa Kamińska niezwykle wzmocniła trójmiejską Energę, która wkrótce ma zostać sprywatyzowana.
– Według wszelkich oznak na ziemi i niebie jej właścicielem zostanie PGE. Teraz, gdy grunty pod budowę elektrowni są w rękach Energii nie będą mogli jej połknąć, a potem zlikwidować – wyjaśnia nam poseł z Pomorskiego. To ważne dla tego regionu, gdyż po upadku stoczni i planowanej sprzedaży Lotosu Energa zostałaby ostatnim dużym regionalnym biznesem.