Przebieg transakcji związanych z przejęciem przedsiębiorstwa zależy od wielu czynników, w tym formy prawnej zaangażowanych podmiotów czy też ewentualnego podlegania rygorom regulacyjnym.
Warto zdawać sobie sprawę z tego, że każda transakcja będzie wyglądać nieco inaczej z punktu widzenia sprzedającego i kupującego. Nie sposób omówić wszystkich możliwych scenariuszy. Ograniczymy się zatem do kilku podstawowych wskazań.
Najważniejszym etapem każdej tego typu transakcji jest jej prawidłowe przygotowanie. Istotne jest m.in. określenie zakładanych ram czasowych do przeprowadzenia transakcji. Szczególnie ważne jest przy tym uwzględnienie wszelkich wymaganych ewentualnie zezwoleń regulacyjnych, np. zgody właściwego organu ochrony konkurencji czy też właściwego nadzorcy. Konieczność uzyskania tego typu zgód wpływać będzie bowiem nie tylko na horyzont czasowy transakcji, lecz również na jej strukturę.
Krajowi przedsiębiorcy skarżą się często na niepotrzebne w ich odczuciu komplikowanie transakcji – w szczególności przez analizy typu due diligence. Rozumiem niechęć części przedsiębiorców do tego typu czynności – wykrycie w ramach takiej analizy nieprawidłowości nie cieszy wszak zarządzających spółką. Znaczenie prawidłowo przeprowadzonej analizy może być jednak ogromne, i to zarówno z punktu widzenia interesów sprzedającego, jak i kupującego. Przeprowadzona już w ramach przygotowań do transakcji analiza stanu spółki (prawnego, podatkowego i księgowego) nierzadko pozwoli sprzedającemu wyeliminować problemy, które w innym wypadku mogłyby komplikować późniejszą sprzedaż lub wpływać na warunki transakcji (w tym cenę). Z kolei kupującemu tego typu analiza umożliwi zaznajomienie się ze stanem spółki, pozwalając na prawidłowe sformułowanie oferty nabycia przy uwzględnieniu ryzyka wynikające z takiego, a nie innego stanu spółki. Pominięcie tego etapu transakcji może się zemścić na kupującym na długo po zamknięciu transakcji, gdy zmaterializuje się niezidentyfikowane wcześniej, a pociągające za sobą niekiedy znaczne koszty, ryzyko.

Marcin Schulz, radca prawny w kancelarii Linklaters