Polska ma teraz swoje pięć minut i pnie się w górę w rankingach atrakcyjności inwestycyjnej. To się jednak kiedyś kończy i już teraz trzeba się postarać, by inwestorzy nadal widzieli w Polsce miejsce na biznes.
Jako jedyni w Europie możemy poszczycić się wzrostem gospodarczym. Spadek bezpośrednich inwestycji zagranicznych był w Polsce zdecydowanie mniejszy niż u sąsiadów. Wrócili do nas Amerykanie oraz Azjaci. Inwestycje zagraniczne mają w tym roku wynieść nawet 10 mld euro, wobec 8 mld euro przed rokiem. Jest dobrze, a ma być jeszcze lepiej – taki wniosek można wysunąć z konferencji Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz PricewaterhouseCoopers pt. Dlaczego Polska?
W dużej mierze mieliśmy po prostu szczęście.
– Polska gospodarka odnotowuje wyniki zdumiewające. To, co się wydarzyło, jest zagadką – mówi Witold Orłowski, doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers.
Tłumaczy, że pomogło nam wiele czynników. Polskie banki nie nauczyły się jeszcze angażować w ryzykowne operacje. Korzystne było członkowstwo w Unii Europejskiej oraz – co ciekawe – to, że nie mamy euro. Napływ środków unijnych spowodował, że inwestycje infrastrukturalne zrównoważyły spadek inwestycji firm. To, że nie wzrosło bezrobocie, to skutek elastyczności firm i sukces reform.
Mamy więc obecnie przewagę nad innymi państwami. Wygląda jednak na to, że grozi nam zachłyśnięcie się optymizmem. Tymczasem dobry czas się skończy i może się okazać, że przestaniemy być idealnym miejscem na inwestycje.



– Mamy dużo do zrobienia w Polsce jeśli chodzi o współpracę nauki z przemysłem. Trzeba coś zmienić, by przyciągnąć najnowsze technologie. A uniwersytety i politechniki to środowiska zamknięte na biznes – mówi Krzysztof Krystowski, prezes Avio Polska.
Dodaje, że nie jest to jednak wyłącznie sprawa Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ale całego rządu.
Inwestycje w dużej mierze uzależnione są od stabilizacji kraju. PAIiIZ przekonuje inwestorów, że mogą ją znaleźć właśnie w Polsce. Tymczasem, analizując ostatni rok, a nawet ostatnie 10 lat, można odnieść zupełnie inne wrażenie.
– Tak się składa, że w ostatniej dekadzie wykazaliśmy się dużą niestabilnością. Złoty był najbardziej niestabilną walutą w ciągu ostatniego roku. Stabilność polityczna jest kiepska ze względu na wybory i rozwarstwienie społeczne. Niestabilne są też finanse publiczne – mówi Ryszard Michalski, dyrektor Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur oraz członek rady nadzorczej PAIiIZ.
Dodaje, że kapitał zagraniczny w 2009 r. nie wycofał się, bo stopy zwrotu są wysokie. Konkurencja wśród inwestorów będzie jednak coraz większa.
Rośnie więc znaczenie wszelkiego rodzaju grantów, pomocy finansowej państwa czy ulg podatkowych. Nasi sąsiedzi zdają sobie z tego sprawę. Tymczasem nieoficjalnie mówi się, że Ministerstwo Finansów jest niechętne wspieraniu inwestycji i wielu inwestorów, którzy liczą na wsparcie, wcale go nie otrzymuje. Wynik meczu o pomoc państwa to 17:3. Przegrywają inwestorzy.