Zbigniew Szafrański wyrzuca z torów InterRegio. Twierdzi, że działa w interesie swojej firmy. Czyli kogo?
PKP Polskie Linie Kolejowe to najmniej znana spółka PKP, a zarazem jedno z najpotężniejszych przedsiębiorstw w Polsce. Z rocznymi przychodami przekraczającymi 3,2 mld zł wyprzedza nawet polski oddział Philipa Morrisa, tytoniowego potentata z Ameryki.
Na czele spółki zatrudniającej 40 tys. pracowników i odpowiadającej za utrzymanie oraz modernizowanie kolejowej infrastruktury stoi Zbigniew Szafrański.
Absolwent łódzkiej politechniki jest związany z PKP od 1983 roku. Przez lata cierpliwie pokonywał kolejne szczeble kariery. Wreszcie Andrzej Wach, prezes PKP SA, kolejowej spółki matki, postawił go na czele PKP PLK w styczniu 2009 roku.
– Szafrański poczuł wiatr w żaglach i zaczął się uniezależniać. Perspektywa cywilizacyjnego skoku za unijne pieniądze firmowana jego nazwiskiem podziałała na niego jak zastrzyk adrenaliny – mówi jeden z pracowników PKP.
Miał jednak pecha. Gdy objął stanowisko prezesa, rozszalał się kryzys. Efekt – za dostęp do torów przestali mu płacić przewoźnicy wożący pociągami towary. Niby unijne inwestycje nie są finansowane z przychodów od spółek, ale gigantyczny zator – należności sięgnęły 500 mln zł – rozregulował finanse spółki, utrudniając wielkie budowy.
Ten sam scenariusz powtórzył się w tym roku, z tym że rachunki przestały regulować wycieńczone cenową wojną o pasażera Przewozy Regionalne i PKP Intercity. Ich zaległości sięgnęły już 400 mln zł. Szafrański powiedział: stop!
I wezwał obie spółki do ograniczenia liczby pociągów. Pod topór miały pójść te najbardziej deficytowe, ale ostatecznie połączenia do likwidacji wskazał sam szef PKP PLK. Na liście znalazły się akurat te, na których – jak twierdzą Przewozy Regionalne – spółka zarabia najwięcej.
Przypadek? Pociągi InterRegio, połączenia mniej komfortowe, ale za to na każdą kieszeń, odebrały PKP Intercity klientów i przychody. PKP wielokrotnie naciskały na nowych właścicieli PR, czyli marszałków 16 województw, żeby wycofali z torów InterRegio. Bez skutku. Marszałków wyręczył więc Zbigniew Szafrański. Czy uległ kolejowemu lobby?
– Szef nie reaguje na żadne naciski. Rok temu, nie zważając na interes PKP Intercity, wpuścił na tory InterRegio. Już po kilku miesiącach nowych połączeń była prawie setka. Prezesowi chodziło tylko o wpływy. Teraz, wycinając część InterRegio, chce jedynie potrząsnąć Przewozami Regionalnymi – zapewnia jeden z jego współpracowników.
Jeżeli ta terapia szokowa podziała i przewoźnik spłaci długi, InterRegio najprawdopodobniej wrócą na tory. Bo Szafrański to pasjonat. Poza koleją świata nie widzi. Coś w tym musi być, bo nawet najbliżsi współpracownicy nie wiedzą, jakie jest hobby prezesa. Wędkowanie, rower, piłka nożna? – Koleje – odpowiadają zgodnie nasi rozmówcy.
Zbigniew Szafrański świetnie posługuje się językiem angielskim. Ten rzadko spotykany w polskim kolejarskim światku atut w połączeniu ze znajomością europejskich regulacji pozwala mu brylować we Wspólnocie Europejskich Kolei – jest przewodniczącym jednego z zespołów.